Miałam kłopot z Internetem.
Ciągle w nim coś szwankowało.
Albo głos był niewyraźny
Bądź też obrazem „kiwało”.
Wykręciłam infolinię,
Ale konsultant nie pojął
O co mi właściwie chodzi,
Lecz obiecał że… „dostroją”.
Gdy pół godziny minęło,
A nic się nie poprawiło,
Zadzwoniłam z pretensjami,
Że nadal Sieci nie było.
Wyjaśnił mi, że usterka
Musi być w mym komputerze.
Mocny jest sygnał „wejścia”, więc
Modem sygnału nie bierze.
Tłumaczył mi co mam zrobić,
Żeby przetestować łącze,
Czy nie gubią się „pakiety”,
Bo to może być najgorsze.
Wykonywałam co kazał.
Ale wciąż się denerwował!
Gdy coś znów zrobiłam nie tak,
To kazał robić od nowa.
Po kwadransie ciągłych starań
Pozostających „bez echa”
Zapytał, czy nie ma w domu
Jakiegokolwiek… faceta!
Wkurzył mnie jego szowinizm,
A więc wetknęłam słuchawkę
Ośmioletniemu wnuczkowi,
Który właśnie „wpadł” do babki.
Po niecałych trzech minutach
Internet działał „jak złoto”.
Teraz wiem po co są wnuki:
Bo Wnuki są właśnie po to!