Pojechałam wraz z rodziną
Nad jezioro urlopować.
Mamy domek kempingowy,
Lecz nie myślę w nim się chować.
Przez cały dzień na powietrzu,
Kąpiel w słońcu albo w wodzie.
Pogoda gwarantowana.
I tak od tygodnia co dzień.
Po jakimś czasie przestałam
Rajcować się opalaniem.
Zaczęłam w pobliskim lesie
Wzmacniać kondycję bieganiem.
Mój mąż był bardzo sceptyczny
Do moich nowych „treningów”.
On wolał z dziećmi posiedzieć
W cieniu naszego kempingu.
Musiałam zabierać komórkę,
By w razie czegoś pilnego
Odebrać jego wiadomość
I przybiec szybko do Niego.
Szczególnie, kiedy Niemowlę
Obudzi się na karmienie
I będzie musiał szybciutko
Odgrzać butelkę z jedzeniem.
Nim odgrzeje, ja dobiegnę.
Będę miała pod kontrolą
Swe treningi, dzieci, męża.
Koniec z rodzinną niewolą!
Jednak biegać z telefonem
Dosyć trudno, bo obija
Albo uda, albo piersi…
Trzymać w dłoni… także nijak!
Wymyśliłam, że pobiegam
Wkoło znanymi ścieżkami,
A telefon sprytnie schowam
W ściółce między jałowcami.
Zawinęłam go w chusteczkę.
Położyłam obok krzaczka
I pobiegłam jak… Szewińska –
Sławna przed laty biegaczka.
Nie przewidziałam jedynie,
Że co dzień dróżką tą samą
Spaceruje wsparty laską
Pewien starzec zawsze rano.
I właśnie w czynie społecznym
Ten bardzo miły dziadulek
Nadziewa wszystkie leżące
Śmieci na laski szpikulec