Zabrałam wnuczka na spacer.
Pięciolatek mnie naciągał
Na lody, lecz odmówiłam,
Gdyż kasłał i noskiem pociągał.
Poza tym troszeczkę wcześniej
Miał „na koncie” kilka dropsów.
Nie chciałam, żeby przeze mnie
Ząbki słodyczami popsuł.
Widać było, że się wkurzył,
Ale po chwili pod nosem:
„To nie ma sensu” – zamruczał
Troszkę rozdrażnionym głosem.
On zawsze był uparciuchem
I się o wszystko handryczył,
Więc bardzo mnie tym zaskoczył,
Że spokojny i nie krzyczy.
Później chciał oglądać bajki,
Lecz również się nie zgodziłam.
Tu już nie poszło tak łatwo.
Sytuacja się zmieniła.
Płakał, krzyczał, tupał nóżką.
Na koniec głosem skrzekliwym
„To nie ma sensu” zawołał
I tak zakończył sprzeciwy.
Zapytałam, o co chodzi
I zaraz pożałowałam.
Tego się nie spodziewałam,
Co od Niego usłyszałam:
„Po naszej ostatniej sprzeczce
Tata mi wytłumaczył,
Że nie ma sensu się kłócić,
I Babci trzeba… wybaczyć.
Bo i tak już lada moment,
I to sprawa dosyć pewna,
Ty, kochana Babciu, z nami
I z tym światem się pożegnasz”.