Zawiść ludzka nie zna granic.
Tak mawiał kiedyś mój dziadek.
Myślałem, że to przesada,
Lecz sam miałem ten przypadek.
Gdy dostałem awans w pracy,
To z nim też służbowe auto.
Długo w tej firmie pracuję,
Teraz wiem, że było warto.
Samochód jest paroletni,
Ale zagraniczny, modny.
Fajny „wózek” z szyberdachem.
Łatwy w obsłudze, wygodny
Mój sąsiad z parceli obok
Zdziwił się, gdy podjechałem
Wypasionym samochodem,
Bo… kredyt w banku spłacałem.
Powiedziałem zdziwionemu,
Że wóz firmowy, nie własny.
Skrytykował model, markę
A nawet kolor, że jasny.
Zacytowałem przysłowie:
„Darowanemu koniowi…”
I to go tak rozzłościło
Że nie zdołał już wyrobić.
Mocno napity, w nocy
Wlazł aż na dach samochodu,
Żeby się na nim… wypróżnić,
No i mnie „narobić smrodu”.
Ale szyberdach się zarwał.
On w nim utknął gołym zadkiem.
Nie mógł wyleźć. Rano mówił,
Że „znalazł się tam… przypadkiem”.
„Przypadki chodzą po ludziach”,
Ale ja to tak skwituję:
Nie ma przypadku, kiedy ktoś
Sam „zdarzenie” wywołuje.