Już dwa tygodnie się męczę
Z nieustępliwą biegunką.
Dziwne, bo rozwolnienia
Zwykle trwają dosyć krótko.
Co zjadam, to „lecę” oddać.
Teraz praktycznie nic nie jem,
Bo brzuch boli nieustannie.
Wiem, że dobrze ze mną nie jest.
Ale łykam witaminki,
Smectę, węgiel, probiotyki,
Żeby się nie wyjałowić,
No i nie ze**ać się przy kimś.
Osiągam stabilizację
I „hoduję” ten stan rzeczy.
A przecież nie jestem głupia,
Choć trudno temu zaprzeczyć.
Bo „sra**ka to nic miłego.
Kto ją miał, ten mi przytaknie.
Ale dla mnie to okazja
Na spełnienie moich… pragnień!
Dziwne? Nie. Bo jestem gruba.
Próbowałam wiele razy
Różnych diet i specyfików,
Ale „cud” mi się nie zdarzył.
„Schodziło” ze mnie trzy kilo
I koniec, nie „chciało” więcej.
Ćwiczenia nie pomagały,
Nawet te trudne, najcięższe.
Pracowałam też fizycznie
Przy transporcie, na budowach.
Ale to mi w żaden sposób
Nie dało wrócić do zdrowia.
I dlatego liczę na to,
Że biegunka mi pomoże
Uzyskać normalną wagę…
Czy może być jeszcze gorzej?