Jechałem do domu z dzieckiem.
Zawsze wożę swą Dwulatkę
W przepisowym foteliku,
W pasach na tylnej kanapce.
Zmorą dla mnie podczas jazdy
Były krzyki mej córeczki,
Bo nudziła się okropnie,
Więc „brałem” Ją… z innej beczki.
Często, gęsto udawałem,
Że przez telefon gadamy.
Słuchawkę zastępowałem
Przeróżnymi gadżetami.
Najczęściej była to czarna,
Ręczna do okien skrobaczka,
A córeczka miast słuchawki
Trzymała w rączce… gryzaczka.
Pech chciał, że staliśmy w korku.
Coś się stało gdzieś przed nami.
Nie było żadnych szans, żeby
Jechać dalej objazdami.
Żeby zająć czymś córeczkę
Sięgnąłem czarną skrobaczkę
I „zadzwoniłem” do dziecka,
By czymś zająć małą płaczkę.
Chwilę tylko „gadaliśmy”,
Bo policjant mnie wyhaczył,
Kiedy w mej dłoni przy uchu
Czarny „telefon” zobaczył.
Zaraz kazał zjechać na bok.
Nie chciał słuchać tłumaczenia,
Tylko dwie stówy mandatu
Wlepił mi do zapłacenia.
A do tego punkty karne.
Nie za dużo, tylko piątkę
Za „rozmowę” przez skrobaczkę
Z moim malutkim dziewczątkiem.