W prawo

Przedwczoraj na skrzyżowaniu

Prawie zaliczyłem dzwona [1].

Młody, prawie łysy facet

Rozjechał by mnie nieomal.

 

Był przekonany, że to on

Miał pierwszeństwo, a ja jadąc

Chciałem je na nim wymusić

Skręcając pośpiesznie w prawo.

 

Według mnie było odwrotnie.

Ale kiedy to się stało,

Facet wyskoczył z kabiny

Jakby dostał atak szału!

 

Rzucał się i wykrzykiwał.

Ja też auto opuściłem,

Ale wcześniej gaz pieprzowy

Dla bezpieczeństwa chwyciłem.

 

Trzymałem go dość wysoko,

Żeby zobaczył go rywal.

Troszeczkę się uspokoił,

Ale nadal mnie wyzywał.

 

W pewnym momencie pęk kluczy

Wypadł mu z ręki tak dziwnie,

Że upadły z głośnym brzdękiem

Nie obok niego, lecz przy mnie.

 

Chciałem je podnieść i podać,

Lecz był szybszy. On je chwycił.

Myślał, że to moje klucze.

No i troszkę się przeliczył,

Gdy błyskawicznie je wrzucił

Do bliskiej kratki ściekowej

Śmiejąc się, że na te klucze

To będzie najlepszy schowek.

 

Zaczął się śmiać jak psychol

Krzycząc: „No i co, lamusie?

Teraz wiesz, gdzie się znajdują

Od twego autka „kluczusie”.

 

Ja wsiadłem do swego auta,

Bo swoje kluczyki miałem.

A on został z kwaśną gębą,

A ja sobie odjechałem.

 

Na „odjezdnym” mu krzyknąłem:

„To twe, lamusie, kluczyki”!

Na dość długo zapamiętam

Jego bezsilne podrygi.

 

 

 

[1]  Wg slangu miejskiego – wylecieć z drogi, mieć wypadek

Dodaj komentarz