Mam dwóch synków. To bliźniacy.
Są podobni, ale stopki
Mają identycznie… duże.
Ciężko im dobrać… rajstopki.
Bo trzeba kupować dłuższe,
Ale wtedy znów na nóżkach
Wiszą Im jak obwarzanki,
Bo od rajstop nóżka… krótsza.
W zasadzie to od pół roku
Nie ubieram Ich w rajtuzy,
Lecz tylko w długie spodenki
I koszulki, albo bluzy.
Ale nie o tym chcę mówić,
Bo to sprawy ewidentne.
Chłopcy są przyzwyczajeni,
Do przedszkola chodzą chętnie.
Tak samo się ubierają.
Identyczne butki nawet
Muszą w tym samym dniu włożyć
Synkowie… Paweł i Gaweł!
Kiedyś tak się przydarzyło,
Że bardzo późno wstaliśmy.
Żeby do przedszkola zdążyć
Jak nigdy się spieszyliśmy.
Ubrałem Ich własnoręcznie.
Nawet buty zakładałem.
Szliśmy w dużym pośpiechu
Chłopaków też… poganiałem,
Bo zaczęli mi grymasić,
Że „nogi bolą”, gdy chodzą.
Musiałem wezwać taryfę,
Choć myślałem, że mnie zwodzą.
I tak jakoś dotarliśmy
Bez spóźnienia do przedszkola.
Trzeba Ich jeszcze rozebrać,
Trudna ma ojcowska dola.
W szatni pomagam chłopakom
Zdjąć buty i przyodziewek.
Patrzę: Paweł ma dwa prawe,
A Gaweł też dwa, lecz lewe!