Nie mogłem wieczorem zasnąć.
Męczyłem się aż godzinę.
Pomyślałem, by odetchnąć
Świeżym powietrzem przez chwilę.
Wyszedłem na mały spacer.
Idę spokojnie ulicą,
Gdy zupełnie niespodzianie
Jakiś „dres” się do mnie przypiął.
Szedł obok mnie i co chwilę
Dźwięk „dryń-dryń” z siebie wydawał.
Ignorowałem go długo.
Kroczył przy mnie jak… obstawa!
W końcu krzyknął mi do ucha:
„Odbierz wreszcie, jak ktoś dzwoni!”,
To odpowiedziałem „hallo”,
On, nim zdążyłem się zasłonić,
Wrzasnął „za halo w pysk walą”
I przywalił mi fangę[1] w nos.
Zwiał natychmiast, a ja długo
Jak frajer leczyłem ten cios.
[1] Fanga- cios, raz, kułak, uderzenie