Oglądałem w swym pokoju
Jakiś program w telewizji.
Nagle doszły do mnie z kuchni
Odgłosy sprzeczki lub scysji.
Usłyszałem dość wyraźnie,
Że to mama na psa woła.
Jego imię rozbrzmiewało
W całym domu dookoła.
Nagle, chyba po minucie,
Wpadła Mama z wyrzutami,
Że nie słyszę, gdy mnie woła,
Że jestem jak „wielki panicz”!
Że … I długo, długo jeszcze
Swe morały mi prawiła…
Mnie psim imieniem wołała.
Po prostu się… pomyliła.
Gdy już trochę ochłonęła
Wyjaśniłem Jej pomyłkę.
Nadal jestem ukochanym
I najdroższym w świecie SYNKIEM!