Wychodząc rano do pracy
Bułkę sobie z domu wziąłem.
Bolały mnie przednie zęby,
Śniadania nawet nie tknąłem.
Ale głód był dokuczliwy.
Że zdrowiutkie miałem „trzony”,
To bułeczkę gryzłem nimi,
Policzek był… wypuczony.
Doszedłem do skrzyżowania.
Stała tam także kobieta.
Też przystanąłem i chrupię.
Myślę, że nie był to nietakt.
Spoglądając w moją stronę
Podeszła spokojnie do mnie
I… podała mi swą rękę.
Oddałem uścisk przytomnie.
Powiedziała mi: „Dzień dobry,
Kup sobie świeżą bułeczkę”…
Odeszła. Patrzę, a w dłoni
Mam okrągłą złotóweczkę.