W trzeciej klasie podstawówki,
Tuż przed Bożym Narodzeniem,
Urządzaliśmy „Jasełka”.
Mnie to kręciło… szalenie!
Oczywiście były próby,
Ale nie wszystkie dzieciaki
Dosyć wyraźnie śpiewały
I efekt był dość nijaki.
Wychowawczyni stwierdziła,
Że „bardzo dobrze by było
Mikrofon zainstalować,
To by sprawę poprawiło”.
Od razu się pochwaliłem,
Że rodzice taki mają,
Bo go widziałem w szufladzie,
Choć go przede mną… chowają.
Od razu Jej obiecałem,
Że go przyniosę do szkoły.
Będzie się wszystkim podobać.
Tato zawsze jest wesoły.
Następnego dnia po lekcji
Podałem Jej, co obiecałem.
Ona to wzięła do ręki
I krzyknęła: „Co mi dajesz!
To nie mikrofon dla dzieci!
Masz oddać go tatusiowi!
I nie zdziwię się, gdy tato
Skórę Ci porządnie złoi”.
Zamarłem na taki okrzyk.
Teraz wiem, że Jej podałem
Coś innego niż mikrofon,
Który przynieść obiecałem.
Bo to nie żaden mikrofon,
Tylko wibrator Mamusi.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem,
Że moja Mamunia…. „musi”…