Jedna żona i trzy córki
To babiniec w moim domu.
Nie jest łatwo, ale nigdy
Nie oddałbym ich nikomu.
Póki córki były małe,
Żyłem znośnie i spokojnie.
Z czasem, jak już dojrzewały,
Bywało wręcz jak na wojnie.
Teraz mam cztery kobiety.
Tak im się jakoś układa,
Że „ta kobieca przypadłość”
Co tydzień jedną dopada.
Cały miesiąc, po kolei,
Każda ma burzę hormonów.
Strzela fochy, czasem płacze;
Ja jestem w oku cyklonu!
Nie wiem, jak będzie, gdy córcie
Będą miały swoje dzieci,
Lecz wtedy szczęśliwi będą
Zupełnie inni faceci.