Afrodyzjak

Na pierwszym semestrze studiów

Nie opuszczałem wykładów.

Tak robili wszyscy, którzy

Nie znali jeszcze… układów.

 

Z własnej praktyki wiem teraz,

Że zorganizowane grupy

Wyznaczały swych dyżurnych,

By siedziały jak te…d**y

I notowały dokładnie,

Co  z ust wykładowcy padnie.

 

Potem to wszystko przed sesją

Było skrzętnie skserowane

I wszystkim członkom tej grupy

W formie „notatek” dawane.

 

Teraz jednak w auli było

Ciasno, jak w basenie w upał.

Zawsze przed wykładem trzeba

Wolnego miejsca… poszukać.

 

Znalazłem szczęśliwie miejsce

Pierwsze z brzegu w czwartym rzędzie.

Raptem przysiadła się Ona.

Czy nie za ciasno nam będzie?

 

Zerknąłem… fajna, wytrzymam.

Nim profesor zaczął wykład,

Ona cicho powiedziała:

„Przepraszam cię, bo nie zwykłam

Pchać się tam, gdzie nie powinnam,

Ale dziś coś źle się czuję

I po chamsku w cudze miejsce

Bez pardonu się pakuję”.

 

Wyjaśniła zaraz potem,

Że ma zapalenie gardła

I ziołowymi „dragami”

Osobowość jej prześmiardła.

 

Zaczęła grzebać w swej torbie.

Wtedy ten zapach poczułem.

Powiedziałem, że faktycznie

Zajechało mi… brokułem.

 

Zarumieniona ze wstydu

Popatrzyła w moją stronę…

W taki oto dziwny sposób

Poznałem swą przyszłą Żonę.

 

Dodaj komentarz