Siedem lat oczekiwałam,
Kiedy wreszcie ukochany
Nareszcie mi się, oświadczy,
A on wciąż mnie tylko mamił…
W końcu nadeszła ta chwila.
Byliśmy właśnie nad morzem.
Zachód słońca, bryzgi fali,
Piękniej chyba być nie może.
On w piasku przede mną klęka
W ręku trzyma pudełeczko
Czerwone jak mak na polu
I wolno uchyla wieczko.
Mnie nie wiadomo dlaczego
Napływają łzy do oczu,
A w pudełku pierścioneczek.
Dawno tak chciałam się poczuć!
Założył mi go na palec
Mówiąc upragnione słowa.
Patrzę i oczom nie wierzę.
Biżuteria plastikowa!
Cóż miałam zrobić? Przyjęłam.
Pierścionek musi być złoty?
Jestem wyjątkiem w regule,-
Bohaterką anegdoty!