Wynosiłem worek śmieci.
W nim jak zwykle żarcia resztki,
Pieluchy nocne bliźniaków
I żwirek z kotka kuwetki.
Wiekowa winda, gdy wsiadłem,
Uznała, że to ta chwila,
By właśnie między piętrami
Spalił się stary zasilacz.
Na dworze upał,
A w windzie zaduch.
W worku bomba biologiczna.
Ja w niej utknąłem,
Znikąd pomocy.
Sytuacja wręcz tragiczna.
Po czterech godzinach stania
Naprawiono windę wreszcie.
Do dziś nie korzystam z dźwigu.
Nie chcę znów siedzieć w „areszcie”.