Foch to foch

Mam obrażalską dziewczynę.

Dziś także focha strzeliła.

Po dwóch godzinach spytałem

Dlaczego jest tak niemiła.

Nie umiała odpowiedzieć

Na moje proste pytanie,

Lecz po chwili konsternacji

Zarzuciła mi… nękanie!

 

Ona nic nie wie, dlaczego,

Ale ja muszę to wiedzieć!

Dlatego ciągle się złości,

Że ja jej nie chcę powiedzieć.

Bo na pewno jej nie kocham…

I natychmiast po swojemu

Strzeliła nowego… focha.

Bez kolejki

Minęły dawno te czasy,

Kiedy już w cztery tygodnie

Można było ślub załatwić

W kościele, ratuszu, godnie.

Teraz trwa to znacznie dłużej.

Wiem, bo sama ślub załatwiam.

Terminy są tak długie, że

Mogą najcierpliwszym zachwiać.

 

Jednak trwamy z narzeczonym.

Kornie terminu czekamy.

Nagle wszystko ma się zmienić

I to pod wpływem mej mamy!

 

Dzisiaj właśnie mi kazała

Odwołać wszystkie terminy,

Bo… musi jutro ogłosić

Młodszej siostry zaręczyny.

To ciąża młodszej siostrzyczki

Powodem tego zamętu.

Gdy zaczęłam oponować,

To użyła argumentu:

 

“Właśnie z powodu tej ciąży

Ona pierwsza musi za mąż.

Chyba nie chcesz, by rodzinę

Paluchami wytykano!

A poza tym wiele rzeczy

Do twego ślubu gotowe.

Twoją suknię zaniesiemy

Do przeróbki u krawcowej.

U księdza zaraz załatwię,

Krótsze nauki przedślubne.

Dziecko w drodze, chrzest też będzie.

Nie postępuj samolubnie!

Poza tym wszystko kosztuje,-

-Napomknęła oczy mrużąc,

A dwa wesela w rodzinie

To jest stanowczo za dużo”!

Randka

Umówiłem się z dziewczyną

Na spotkanie w drogiej knajpie.

Poznaliśmy się przypadkiem

Przez znajomego na Skypie.

Dziewczyna jest bardzo fajna,

Więc chciałem zrobić wrażenie.

Podałem jej kartę prosząc,

By złożyła zamówienie.

 

Nie wiem, czemu zamówiła

Tajską zupę z krewetkami.

Chciałem, żeby ją zmieniła,

Jak już zostaliśmy sami.

Wyjaśniłem, że uczula

Mnie każde danie z krewetek

I dlatego ciągle muszę

Uważać na swoją dietę.

I jeżeli chce się ze mną

Nadal spotykać, dlatego

Musi koniecznie zamówić

U kelnera coś innego.

 

Spojrzała na mnie wołając

Na kelnera, by się „bujnął”

I przyniósł natychmiast zupę

Dla niej jedną, mnie – podwójną!

Namowa

Jechałam dziś autobusem.

Usiadłam obok faceta

Bardzo fajnie ubranego.

Oceniłabym – esteta!

 

W pewnym momencie powiedział

Patrząc z lekka w moją stronę:

„Wiem, że jeszcze się nie znamy,

Ale to jest dobry moment,

By namówić cię na kawę”.

Zaszokowana odparłam:

„Właściwie to, czemu by nie”?

Wydostało mi się z gardła.

 

Zaraz się zreflektowałam,

Że palnęłam dużą gafę

Dając się jemu poderwać

Na tak wyświechtany patent.

Chcę zaprzeczyć swoim słowom.

Patrzę na niego, on na mnie.

Czuję się w tej sytuacji

Naprawdę bardzo fatalnie.

 

On także mocno zdziwiony

Spogląda na mnie w bezruchu

Wskazując palcem słuchawkę

Telefoniczną w swym uchu.

Spider Killer

Jestem studentem. W tej samej

Grupie jest fajna dziewczyna.

Choć ona o tym nic nie wie,

Jest dla mnie „jedna, jedyna”.

Całą grupą na zajęciach

Spotykamy się codziennie.

Często z sobą rozmawiamy.

Wtedy jest bardzo przyjemnie.

 

Kiedyś w czasie dłuższej przerwy

Sam się zaofiarowałem,

Że kiedy będzie w potrzebie,

To przybiegnę do niej cwałem.

Wczoraj do mnie zadzwoniła,

Żebym natychmiast przyjechał,

Bo jest samiutka w mieszkaniu,

Bardzo się boi i… czeka!

 

Na miejscu się okazało,

Że trzeba… zabić pająka,

Który nie wiadomo po co,

W jej pokoju się zabłąkał.

 

Kiedy już ją uwolniłem

Od natrętnego „spajdera”

Dziękowała mi słowami:

„To możesz już wracać. Teraz”!

Zguba

Pracuję w małej piekarni.

Dostaliśmy zamówienie

Na pokaźny tort weselny.

Bardzo poważne zlecenie!

 

Zawsze w pracy chowam włosy

Pod specjalną, białą chustą.

Nie maluję też paznokci.

Odmawiam pomadki ustom!

Dziś ten sam reżim jak zwykle.

Pracowałam kilka godzin.

Tort już jest prawie gotowy.

Urodziwy jest nad podziw!

 

Nagle zdałam sobie sprawę,

Że brak mi w uchu kolczyka.

Wyjątkowo ich nie zdjęłam.

Tylko jedno stąd wynika:

Trzeba „rozczłonkować” ciasto.

Znaleźć zagubiony kolczyk.

Zaraz zacząć piec od nowa,

Żeby do rana tort skończyć.

 

Kiedy tort był już w śmietniku,

Zobaczyłam na podłodze

Ten mój zagubiony kolczyk –

Powód moich niepowodzeń.

Tyle pracy zmarnowane.

Zła jestem na tę „obsuwę”.

Pierwszy raz cały dzień pracy

Nadawał się „psu na budę”.

Kalkulacja

Odkąd w mojej okolicy

Ktoś skreślił główną wygraną

Moją dziewczynę ogarnął

Totolotkowy amok.

Jest zagorzałym graczem.

Obstawia wszystkie zakłady.

Chciałem ją utemperować,

Ale nie dawałem rady.

 

A jej nałóg się rozwija.

Dziś skreśliła pięć kuponów.

Te same liczby na wszystkich

Chciała wysłać po kryjomu!

Zauważyłem ten manewr.

Pytam, „Dlaczego te same”?

Przecież szanse tylko zwiększy

Z liczbami kombinowanie.

 

Patrzy na mnie jak na głupka,

W oczach ma ostrą przyganę.

„Jak to po co? Żeby zwiększyć

Możliwość Wielkiej Wygranej”!

Patologia

Wezwano mnie na rozmowę

Do szkoły mojego syna.

Nic nie chciano mi powiedzieć,

Kto i o co alarm wszczyna.

Dowiedziałem się jedynie,

Że to bardzo pilna sprawa

I pan dyrektor koniecznie

Mej obecności wymaga.

 

Wyrwałem się jakoś z pracy

I pojechałem do szkoły.

Tam już czekał dyrektor i

Zespół nie bardzo wesoły:

Znana mi wychowawczyni

I dwie bardzo elokwentne,

Wezwane przez dyrektora,

Panie z opieki społecznej.

 

Poznałem  powód wezwania:

Mój dziewięcioletni synek

Napaplał dzieciakom w szkole

O patologii w rodzinie.

Nagadał im, że ja każę

Jego bratu Emilowi

Spać samemu na podłodze

Niczym jakiemuś pieskowi.

W dodatku też zakazałem,

Żeby wchodził do łazienki,

Przez co on i mój syneczek

Doznają ciągłej udręki!

 

Szkoda tylko, że mój synuś

Nie wspomniał w żałosnej mowie,

Że Jego „brat Emil” to kot,

Zwykły, „rasowy” dachowiec

Trądzikowata

Odkąd sięga moja pamięć,

Zawsze miałam problem z cerą.

Trądzik na twarzy przez lata

Był mą udręką cholerną.

 

Leczyłam się oczywiście.

Stosowałam różne leki.

Jednak skóra była chora.

Miałam krosty i wycieki…

 

Jestem nowiutkim „słoikiem”,

Bo w Warszawie mam „robotę”.

Tu nowemu lekarzowi

Powierzyłam swą zgryzotę.

 

Wkrótce wykrył, że trądziku

Pozbyłam się lata temu,

A to, z czym obecnie walczę

To uczulenie od kremu,

Który wcierany przez lata

Nowych cierpień mi przysparzał,

A był mi przepisywany

Przez poprzedniego lekarza.

Kamerka

Jestem w pracy. Koniec roku,

Więc mam po łokcie roboty.

Dzwoni zapłakana babcia.

Nic nie słyszę tylko szlochy.

Zrozumiałam tylko tyle,

Że jej syn, a mój tatulek,

Oszalał, bo jej założył

Kamerkową miniaturę.

Ukrył ją chytrze w łazience.

Ledwo widoczna wśród kremów.

Nie dotykała jej jeszcze,

Żeby nie robić problemu.

 

Babcia bardzo lubi filmy

O policji, detektywach

I stąd wie, do jakich celów

Takich kamer się używa.

 

Zmuszona tą sytuacją

Wzięłam wolne i tam jadę.

Babcia drzwi mi otworzyła.

Liczko blade, oczy łzawe.

Była pewna, że kamerkę

Właśnie mój tata podłożył.

To on był u niej ostatnio,

Widzieli go lokatorzy.

 

Pokazała mi w łazience

Miejsce, gdzie „diabelstwo” leży.

Tak na oko to pasuje

Do babcinej hipotezy.

Wygląda to na kamerkę

Z racji koloru i kształtu,

Lecz naprawdę to jest tylko

Końcówka z… dezodorantu”.