…trzeba dwojga…

Niedawno rozstaliśmy się

Z dziewczyną, z którą chodziłem

Prawie przez bite dwa lata.

Rozstanie nie było miłe.

 

Wzajemnie mieliśmy anse,

Dzisiaj wiem, że niepotrzebnie.

Zazdrość rodziła pretensje

W Niej do mnie, a do Niej… we mnie.

 

Próbowałem to odwrócić

Nawet wymyśliłem sposób.

Ale wpierw musiałem zyskać

Przychylność aż… dwojga osób.

 

Pogadałem z ojcem Byłej

Tak po męsku, więc konkretnie.

Uznał, że warto ratować

Nasze relacje dwuletnie.

 

Miałem zadzwonić do Mamy,

Lecz to Ona była pierwsza.

Nawet mi to pasowało,

Że dzwoni pod wpływem męża.

 

Lecz się mocno pomyliłem.

Zagroziła mi ponuro,

Ze „zadzierając z kurczakiem

Muszę też liczyć się z kurą”!

 

Nie wiem, co to ma oznaczać,

Ale przypuszczam, że „kurczak”

To dziewczyna, którą kocham.

To taka przenośnia twórcza.

 

A mama wygląda groźnie,

Nawet „Kogut” się z nią liczy.

Boję się, że jego wsparcie

Skończy się jak zwykle… niczym!

Vivat

Bardzo wcześnie moi starzy

Posyłali mnie na „granie”,

To znaczy finansowali

Me muzyczne nauczanie.

 

Od małego startowałem

W konkursach oraz popisach.

Ile  ich było? Dziś nie wiem.

Szkoda, że nikt ich nie spisał.

 

Miałem malutkie… sukcesy.

Dochodziłem do finałów,

Ale potem już przeważnie

Nie było zbytniego szału.

 

Pamiętam jeden z konkursów.

Byłem już w trzecim etapie,

Kiedy jedna z Pań Jurorek

Trzymając nad głową papier

Wykrzyknęła: „Znam ten adres.

W młodości ja tam mieszkałam”!

To właśnie moim zgłoszeniem

W mą stronę wymachiwała.

 

Język był szybszy niż rozum,

Bo zawołałem: „O rany.

Nawet nie miałem pojęcia,

Że on jest aż taaaaaki stary”.

 

Mój występ był oceniony

Trochę za surowo chyba.

Chociaż mnie odwalono,

Widownia wstała na vivat!

 

Auto-pomyłka

Jestem z zawodu kierowcą.

Na liniach autobusowych.

W moim przekonaniu jestem

Szoferem wprost wzorowym.

 

Nie miałem żadnej kolizji

Ani scysji z kolegami.

Jestem zawsze uprzejmy

W kontaktach z pasażerami.

 

Różne już miałem przypadki

Ale dzisiaj niespodzianie

Zostałem przez pasażerkę

Oskarżony o porwanie!

 

Starsza już mocno kobieta

Na pętli oczekiwała.

Podjechałem więc pod wiatę,

Pomogłem jej, gdy wsiadała.

 

Innych podróżnych nie było,

Więc w kurs powrotny ruszyłem.

Staruszka wpadła w histerię,

Że ja… porywaczem byłem!

 

Zadzwoniła na Policję,

Bo jej zdaniem Ją porwałem

I wywożę ją gdzieś w pole

Nie zatrzymując się wcale!

 

Ona wcale nie zna trasy,

Którą właśnie Ją wywożę.

Nawet  słyszałem modlitwę:

„Ratuj mnie mój Dobry Boże”!

 

Zatrzymałem więc autobus

Policjanci dojechali

I „ofiarę porywacza”

Dość długo przepytywali.

 

Dopiero funkcjonariuszom

Udało się Ją przekonać,

Że autobus jest prawdziwy,

A nie „kidnaperski pojazd”.

 

Pani pomyliła linię,

Którą wiele lat jeździła.

Ja to prawdziwy kierowca,

A Ona…  się pomyliła.

Żegnaj lato…

Trzecią już rocznicę związku.

Niedawno obchodziliśmy

To jeszcze nie jubileusz,

Więc nie celebrowaliśmy…

 

W tym roku poszłam do Niego,

Bo moja kolejka była.

Tak sobie ubiegłym roku

Sama sobie ustaliłam.

 

Złożyłam Jemu życzenia,

A potem On Mnie też życzył.

Darowaliśmy sobie nawzajem

Po torbie różnych… słodyczy.

 

On nawet w torbę nie zajrzał,

Tylko z miną dość poważną

Bąknął, że właśnie docenił,

Jak jestem dla Niego ważną.

 

Że bardzo mnie kocha i dziś

Coś rzadkiego mi daruje,

Co się Jej ze mną kojarzy

I tylko do mnie pasuje.

 

Romantyczność w Jego ustach!

To coś tak wyjątkowego,

Że myślałam, iż nareszcie

Wydam się za mąż za Niego!

 

Pełna najlepszych myśli

Z duszą radości pełną

Czekałam na takie słowa:

„Bądź na zawsze tylko ze mną”.

 

A On z wielką galanterią

Koszulkę mi ofiarował

Z wydrukowanym napisem:

„Zimna woda zdrowia doda”.

 

Żegnaj lato na…

Latem wraz z koleżankami

Byłam w egzotycznym kraju,

Tam gdzie dorośli i dzieci

Skąpo ubrani biegają.

 

My się dostosowałyśmy

Ubiorem i… makijażem

Tak, że polskie pozostały

Tylko blond włosy i twarze.

 

Korzystamy ze słoneczka.

Jest wesoło, paczka fajna,

Ale jednak czegoś jest brak;

Bez „chłopców” licha ferajna.

 

Uradziłyśmy, że trzeba

„Zaliczyć coś” w te wakacje.

Niewinny romans w tropikach

To przecież  żadne dewiacje.

 

Bywałyśmy w różnych klubach.

Czasami nawet do rana

Tańczyłyśmy, śpiewałyśmy;

To wcale nie były… tanga!

 

Pod koniec wakacji byłam

Już trochę… zrezygnowana

I poszłam do restauracji

Zupełnym przypadkiem – sama.

 

Przestałam już myśleć o tym,

Że jeszcze się w kimś zakocham,

Ale nieoczekiwanie

Wpadł mi w oko fajny chłopak!

 

Gadaliśmy kilka godzin,

Do klubu poszliśmy potem.

Tam wstawiłam się troszeczkę.

On zasugerował … motel.

 

Na miejscu się okazało,

Że mój „gładysz” to… policjant.

Pokazuje mi odznakę,

Kajdankami ręce ściska…

 

Bo w tym kraju prostytucja

Jest zdelegalizowana.

To facet z „obyczajówki”!

Bardzo szybko wytrzeźwiałam.

 

Ostatecznie się udało

Dowieść tego, że nie jestem

Prostytutką, ale gościem

W tym  „zaczarowanym” mieście.

 

Ale tych dwóch dni spędzonych

W obskurnej celi z ćpunkami

Nikt mi już nie wynagrodzi.

Dobrze, że lato za nami!!!

…jeśli Pani,,,

Jechałem dziś z synkiem windą.

Mój pięciolatek rozmawiał

Z naszą sędziwą sąsiadką.

Bardzo ładnie się… wysławiał.

 

Byłem dumny, że Maluszek

Przestrzega od maleńkości

Dobrych zasad wychowania,

Zwłaszcza w obliczu… starości.

 

Ale do czasu, bo kiedy

Winda się już zatrzymała

I Staruszka bez pośpiechu

Na swym piętrze wysiadała,

Synek pożegnał Sąsiadkę

Tymi grzecznymi słowami:

„To do następnego razu,

Do widzenia miłej Pani…”

 

Ale tylko do momentu,

Kiedy wtopa nastąpiła,

Bo Mały jeszcze dorzucił:

„… jeśli Pani będzie żyła”!

 

 

Kocie wrzaski

Wczoraj było już dość późno,

Gdy wróciłem z delegacji.

Schowałem auto w garażu,

By odpalić bez sensacji.

 

Ostatnio miałem kłopoty,

Więc przykładam się usilnie,

By silnik zbytnio nie ostygł,

Gdyż poranki są już zimne.

 

Jak uruchomiłem auto

Przed rannym wyjazdem z domu,

Usłyszałem wrzask głośniejszy

Niż warkot  mego  motoru.

 

Dotąd mi się nie zdarzyło,

Żebym słyszał coś takiego.

Od razy to skojarzyłem,

Że zdarzyło się coś złego.

 

Od razu podniosłem maskę.

Zaskoczenie było spore,

Bo… odnalazł się nasz kotek,

Co zaginął  nam wieczorem.

Trzecia możliwość

Uważałem, że idąc na

Egzamin  praktyczny z jazdy

Mam tylko dwie możliwości.

I z tym zgodziłby się każdy.

 

Można go zdać, albo oblać.

Tertium non datur”[1] – to znamy.

A jednak Polak potrafi!

Trzecią możliwość też mamy!!!

 

Dziś się o tym przekonałem,

Że istnieje trzeci sposób,

Z którego jednak „korzysta”

Minimalna ilość osób.

 

To mi się właśnie zdarzyło:

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że nie miałem dokumentu

Stwierdzającego… tożsamość!

 

Nie zostałem… dopuszczony.

Egzaminu nie zdawałem!

Stremowany i nerwowy

O dowodzie zapomniałem!!!

[1] „Tertium non datur” – łac; tłum.: „trzeciej możliwości brak”

Z(a)łamanie

Dziś mój chłopak zerwał ze mną,

Bo ponoć o siebie nie dbam.

Jego zdaniem

mocno… tyję,

A byłam „cienka jak jedwab”!

To nie on jest winny tego,

Że przestałam go pociągać.

Za jakieś małe pół roku

Będę miała coś z… King Konga!

 

Kiedy z nim się poznaliśmy.

Ja przy wzroście sto sześćdziesiąt

Byłam szczupła i ważyłam

Kilo więcej niż „pięćdziesiąt”.

 

Teraz nadal trzymam wagę.

Czuję się lekka jak piórko.

Nawet sąsiad się zachwycił

Moją ponętną figurką…

 

Pojechałam do rodziców

Poskarżyć na tę nikczemność.

Gdy przysiadłam na zydelku…

Złamał się nagle pode mną…