FIFA

Jestem byłym już wojskowym.

Lubię mundur, warty, straże.

Teraz na wojskowej rencie

Jestem zwykłym ochroniarzem.

 

Ochraniam mienie i ludzi

W luksusowym ponoć bloku.

Praca spoko. Tu spotykam

Wiele bardzo znanych osób.

 

Do tego niezły zarobek,

Dość wysoki w naszej branży.

Pracuję prawie dwa lata.

Nie było tu żadnej grandy.

 

Pracodawcą jest szefowa.

Dba o prestiż i opinię.

Wyrzuca z pracy, jak tylko

Stwierdzi najmniejszą przewinę.

 

Nawet zupełnie niedawno

Wyleciałbym z tej roboty

Za narkotyki, bo kiedyś

Ktoś Jej doniósł na mnie ploty,

Że jaram z mymi kumplami,

I to zazwyczaj w… soboty!

 

Widuję się z Nimi dość często.

Wtedy też się spotkaliśmy

I przed rozstaniem „na fifkę”

Sobotnią się zmówiliśmy.

 

Szefowa donos dostała.

Myśląc, że fifka to „lufka”,

A że przez lufkę się „jara”,

Uznała mnie więc za dupka,

Który pali jakieś „zioło”

I gada o tym wokoło.

Więc nie może chronić ludzi.

Narkotyk gorszy od wódzi!

 

Ustalałem z przyjacielem,

Że w „FIFA” razem zagramy –

Grę piłkarską na wideo.

Na zwycięstwo szansę mamy!

 

Tak tłumaczyłem szefowej,

Jak mnie wezwała „na dywan”.

Przyjęła me wyjaśnienie.

Nadal z kumplem w „FIFA” grywam.

 

Po fajrancie

Córka ma lat siedemnaście.

Za rok będzie maturzystką.

Mamy z Nią dobre kontakty,

Wiemy o Niej chyba wszystko.

 

Nastolatka, lecz mimo to

Jest ponad swój wiek dojrzała,

A jeszcze niedawno była

Tatki dziewczyneczka mała.

 

Już kilka tygodni temu

Wspominała, że chciałaby

Swego nowego chłopaka

Któregoś dnia nam przedstawić.

 

To związek bardzo poważny

Na całe życie, do śmierci…

Żeby go wreszcie przedstawić,

Wciąż dziurę mi w brzuchu wierci!

 

Ustaliliśmy, że w końcu

Trzeba poznać Jej faceta.

Ustalony dzień, godzina…

Czy córcia to już Kobieta?

 

Na kilka minut przed czasem

Przyszedł do nas… mój kolega.

Pracuję z trzydziestolatkiem.

Akurat dziś mnie odwiedza?

 

Zdziwiony pytam: „Co robisz,

Czy stało się coś w robocie”?

Skąd on wiedział, gdzie ja mieszkam?

Próbowałem szybko dociec.

 

On także był jakoś dziwnie

Zaskoczony i zmieszany.

Na to weszła moja Córka

W towarzystwie swojej Mamy

I zaraz też przybyszowi

Znienacka dała… buziaka,

Przedstawiając przybyłego

Jako… swojego chłopaka!

 

No cóż, jakoś mógłbym przeżyć

Różnicę wieku tej pary.

Sam jestem starszy od Żony

I nie czuję się za stary!

 

Ale nowy amant córki

Chyba powiedzieć nie raczył

O swej… żonie, trójce dzieci,

Którymi chwalił się w pracy.

 

 

 

Prawa ręka

Niedawno się dowiedziałam,

Że małżonek ukochany

Zdradza mnie dość regularnie

Z jakimiś nastolatkami.

 

Skończyła się druga zmiana.

Wychodziłam właśnie z pracy,

Gdy dopadła mnie dziewczyna

Z krzykiem: „Ty jeszcze zobaczysz…!”

 

I dalej  pluła słowami

Z najwstrętniejszego rynsztoka.

Stanęłam jak słup, a ona…

Lała na mnie „gó..a z klopa”.

 

Tkwiłam tak długo dopóki,

Swej tyrady nie skończyła

Słowami: „Jak zobaczę Cię,

K..wo brudna i otyła,

Rozbiję ci ryj na miazgę”

I rzuciła we mnie zdjęciem,

Na którym mój obecny mąż

Klęczy przed onym… „dziewczęciem”!

W ręku kwiaty i pierścionek!

Przecież to są oświadczyny!

A jeszcze niedawno mówił:

„Za nic mam inne dziewczyny”!

 

Odruchowo, bez namysłu

Zdjęłam swą obrączkę z palca.

Dałam ją onej dziewczynie

Mówiąc miło: „Bierz padalca,

Gada, płaza, szelmę, skunksa

Z tą obrączką i zdradami.

Od teraz wiem, że oboje

Dla mnie jesteście szelmami!

Ty możesz go sobie zabrać

Razem z tą obrączką ślubną.

Nie musisz kupować nowej.

Założysz po mnie to… g..no”.

 

Pindę na chwilę zatkało.

Oddała moją obrączkę

I… odeszła klnąc pod nosem,

Ż się bez powodu… złoszczę!

 

Słyszałam, że mamrotała,

Żem jakaś popi…..ona

I rozdaję swe obrączki,

Jakby miała ich od… groma!

 

A ona nie po to żyje,

Żeby się z facetem pętać

I na palec „to” zakładać.

Nie po to jest… prawa ręka!

 

 

Fan

Wracałem piechotą z impry.

Świętowaliśmy zwycięstwo

Naszej drużyny piłkarskiej.

Polewano ciut za często.

 

Było mi bardzo wesoło,

Że nawet podśpiewywałem.

Nie mam zbyt dobrego słuchu,

Więc troszeczkę  fałszowałem.

 

Na te śpiewy kilku dresów

Zaczepiło mnie, gdyż moje

Fałszowanie im przeszkadza,

A szczególnie mój humorek!

 

Za to mam zapłacić mandat

I „mogie se podśpewywać”.

Spytałem jeszcze: „czy muszę

Dokumenty pokazywać”?

 

Zgodzili się , bo no-problem.

Ale kiedy mi wypadła

Z portfela  „Karta Kibica”,

To skoczyli mi do… gardła!

 

Nie powinienem pokazać

Im żadnego dokumentu.

Nie zdołałem się obronić.

Rękę do dziś mam zwichniętą…

Wylazł kotek…

Mieszkam w dosyć dużym bloku,

Gdzie nie sposób poznać wszystkich

Żyjących w nim lokatorów,

Choćby nawet tych najbliższych.

 

Kiedyś na klatce schodowej

Znalazłam zestresowaną

Bezpańską kociczkę w ciąży

Ukrytą w kątku pod ścianą.

 

Mamy w domu własną kotkę,

Więc „zaprosiłam” tę „zgubę”

Do siebie. Weszła niepewnie,

Bo mieszkanie dla niej… cudze!

 

Zaraz też powiadomiłam

Straż Miejską o „znalezisku”.

Przyjechali i zabrali

Zestresowane kocisko.

 

Byłam dumna, że pomogłam

Nieznanej przecież kociczce.

Rano ktoś dał ogłoszenie

Ręcznie pisane na fiszce:

Wyszedł z domu i nie wrócił

Duży, tłusty kocur – kastrat.

On jest z otyły, bo chory,

Ja mam dla niego lekarstwa”.

 

Pomyłka w dobrej intencji.

Przeprosiłam właścicieli.

Docenili me starania.

Kocurka do domu wzięli

„Poza oczami…”

Nasz domek stoi w ogródku.

Działeczka jest ogrodzona.

Od frontu podjazd pod ganek,

Zieleń jest po wszystkich stronach.

 

Wiosną zawsze mam robotę

Przy przekopaniu zagonków.

Ostatnio miałem zajęcie

Na poletku z tyłu domku.

 

Mają tam byś posadzone,

Albo wysiane warzywa.

To niezbyt fajne uprawy,

Więc mama je z tyłu skrywa.

 

Żeby się zbytnio nie nudzić,

Mam muzyczkę na słuchawki.

Przyniosłem także narzędzia:

Szpadel, gracę, no i grabki.

 

Nie włączając jeszcze dźwięku

Do kopania się zabrałem.

Chciałem najpierw skopać ziemię,

W ciszy odpocznę, myślałem.

 

A to był jednak zły pomysł.

Sąsiedzi widząc słuchawki

Myśleli, że nie usłyszę

Ich dosyć frywolnej gadki.

 

Na co dzień mili i grzeczni.

„Dzień dobry” ci odpowiedzą.

Czasem nawet przy herbatce

Wspólnie z nami też posiedzą.

 

Myśląc, że ja nic nie słyszę

Rozmawiali na mój temat.

Z dosyć wulgarnej rozmowy

Okazywało się, że ja:

 

– Jestem ćpunem, no bo jeżdżę

Z nieznanymi im kumplami.

– Alkoholikiem, bo ojciec

Wódę w knajpie „chlał litrami”!

A jeszcze, i to niedawno,

Wyrzucałem kilka puszek

Po browarach „tych zielonych”,

Więc „nałogowiec” być muszę.

 

– A jeszcze podobno było,

Że mój ojciec sam się zapił,

Wcześniej, to jeszcze dwa razy

Musiał On  na odwyk trafić!

 

– Jest alfonsem, no bo często

Sprowadza do domu „pindy”-

To są moje koleżanki,

A nie jakieś lafiryndy.

Gdy zimno, czekają u mnie,

Na przyjazd busa po szkole.

U mnie w domu mają cieplej,

Inaczej byłyby chore.

 

– „ Jest gangsterem, bo ma ryja

Poobijanego równo”…

A ja jeżdżę na rowerze,

O wywrotkę więc nie trudno…

 

Niby nic strasznego, ale

Niezbyt miło jest usłyszeć

Od sąsiadów takie słowa,

Jakie przytoczyłem wyżej.

 

Na co dzień są „jak aniołki,

Że tylko do rany przyłóż”.

Zerwę z nimi wszelki kontakt.

Na to chamstwo nie ma zmiłuj!

Pocieszyciel

Stałam w łazience  przed lustrem.

Patrzyłam na swe odbicie

Licząc nowe wałki ciałka

Formujące się obficie.

 

Niezadowolona z siebie

Twarz do lustra wykrzywiłam.

Zobaczył to mój Syneczek,

Jak nowe fałdki liczyłam.

 

Zapewne chcąc mnie pocieszyć
Powiedział z uśmiechem twierdząc:

„Mamo, Ty nie jesteś gruba,

Tylko wyglądasz… dość tęgo”.

Taka Jędza

Moi rodzice „od zawsze”

Kłócą się o moją przyszłość.

Tata mnie ciągle wspiera

Sprzyjając moim pomysłom.

 

To mi dodaje wiary, że

Coś osiągnę w mym życiu.

Mama Go wciąż oskarża, że

Robi to wszystko dla „picu”.

 

Bo to fałszywe nadzieje,

Ponieważ z moim wyglądem

I „celną” inteligencją

To „figę z makiem” osiągnę.

 

Oczywiście, że mnie boli,

Gdy słyszę, co Ona twierdzi.

Lecz Ojcu bardzo współczuję,

Że jest mężem takiej jędzy!

„Protektorka”

W zeszłym roku się zdarzyła

Awaryjna sytuacja,

Że wzięłam do pracy córkę.

W wózku musiałam Ją taskać.

 

Mieszkamy same, a niania

Nie przyszła, bo ponoć chora

I w swoim domu została.

Nakłoniona przez doktora.

 

Nie mogłam żadnym sposobem

Znaleźć tak szybko zastępstwa,

Spóźniłam się więc do pracy

W „towarzystwie” mego dziecka.

 

Pokazałam biuro Córci.

Była zachwycona szczerze.

Na to wpadł, także spóźniony,

I zadyszany pan Prezes!

 

Córka podbiegła do Niego

Uradowana wołała:

„Tatusiu, Tatusiu! Jesteś”…

I za rękę Go złapała.

 

Jak się przyjrzałam obojgu,

To faktycznie dostrzec można

Między Nimi podobieństwo

I takich skojarzeń doznać.

 

Pośmieli się i z humorkiem

Wrócili do swoich zajęć.

Od niektórych koleżanek

Musiała posłuchać… bajek!

 

Kilka dni później szemrano,

Że dostanę rychło awans

Na kierownika wydziału.

Nie natknęłam się na brawa,

Tylko na insynuacje

Pomówienia i ploteczki,

Że prezes dał awans matce

Pozamałżeńskiej córeczki.

 

Tomasz

Mam na pierwsze imię Tomasz.

Dla mnie to jest obciążenie,

Bo to symbol… niewierności

A ja wierność bardzo… cenię.

 

Moi Rodzice od dawna

Do tego mnie namawiali,

Że chętnie by jakąś pannę

W naszym domu powitali.

 

Jestem ostrożny w tych sprawach.

Kilkukrotnie się „naciąłem”.

Dlatego „dmucham na zimne”,

Bliskość buduję z mozołem.

 

Od miesiąca w tajemnicy

Spotykamy się z dziewczyną.

Powoli się przekonuję,

Że staje się Tą… Jedyną!

 

Mama ciągle się pytała,

Czy staram się o dziewczynę.

Nie potwierdzałem

Wymigiwałem się… splinem.[1]

 

Wreszcie nadeszła ta pora,

By Rodzicom Ją przedstawić.

Zrobiłem to z zaskoczenia,

Bezpośrednio, tak vis a vis.

 

To miało być zaskoczenie.

I było, lecz tylko dla mnie.

Przy drzwiach stała moja mama

Ubrana niezbyt starannie

I zamiast się z Nią przywitać,

Krzyknęła do wnętrza domu:

„Ojciec! Chodź no tutaj szybko!

Nareszcie znalazł się Tomuś.

I w dodatku sam już nie jest.

Ona naprawdę istnieje”!!!

[1] Splin – inaczej chandra, apatia, przygnębienie