Warunek

Spotykałem się dość dawno

Z bardzo zazdrosną dziewczyną

Dopóty, dopóki nagle

Nie skończyło się zadymą.

 

Ona wtedy miała ważny,

Pierwszy w semestrze egzamin.

Koniecznie chciała, żebym ja

Także z Nią był zdalnie na nim.

 

A ja tego samego dnia

Na pogrzebie być musiałem

Właśnie zmarła moja Babcia.

Którą ja bardzo kochałem.

 

Postawiła mi warunek:

Żebym wysłał do Niej moje

„Selfi” na tle trumny Babci,

A Ona wyśle mi… swoje.

Wtedy będzie miał pewność,

Że ja z inną się nie… szlajam.

 

Sorry Miła. Mam już pewność.

Z Tobą  nie będzie z nas para.

 

 

Koleś

Mam już dwadzieścia dwa lata

I nigdy jeszcze nie byłam

Na prawdziwej randce z chłopcem.

Kumpelce się poskarżyłam.

 

Ona wnet mnie umówiła

Na rendes vous, ale „w ciemno”.

Bardzo grzeczny, fajny Koleś

Tego dnia spotkał się ze mną.

 

Był bardzo urzekający,

Słodki i bardzo… zabawny.

Miał też falujące włosy

I oczy lśniące jak gwiazdy.

 

Miał też… całe cztery lata

I był… synkiem koleżanki.

Aż pięć godzin z Nim spędziłam

W charakterze „cioci -niańki”.

 

Przywara

Facet, z którym się umawiam,

Nie chce ze mną spędzać… nocy!

Myślałam, że chce  mnie sprawdzić,

Albo się po prostu droczy.

 

Od początku znajomości

Mówił, że mieszka samotnie

Niepewnie się uśmiechając,

Włoski mi gładząc zalotnie.

 

Byłam już gotowa na to,

By skonsumować z Nim miłość.

Dawałam znaki, sugestie,

Lecz… oskomy w Nim nie było.

 

Postanowiłam przycisnąć!

No i… to mi się udało.

Ględził o samodzielności,

A tu… z mamą się mieszkało!

 

Facet w „chrystusowym” wieku.

Skończył lat trzydzieści trzy!

Niesamodzielny, uległy

Jak jakiś nieletni „szczyl”!

 

Nie chciał, żeby matka jemu

Robiła wciąż awantury,

O to, że nie sypia w domu

I… inne podobne bzdury.

 

Od początku naszych spotkań

Nie mogłam go rozgryźć wcale.

Chyba jednak musi mieć

Jakąś solidną przywarę.

Koło „historii”

W czasach licealnych miałem

„Ciapowatego” kolegę.

Kochał się On w koleżance,

Która miała z Niego „zlewę”.

 

Ciągle z niego żartowała,

Był dla niej wręcz pośmiewiskiem.

Olewała Go publicznie,

Rzekłbym nawet… sadystycznie.

 

Wciąż dawała Mu nadzieję.

Nigdy „nie” nie powiedziała.

A On cieszył się jak dziecko,

Choć Go wykorzystywała.

 

Cała klasa miała ubaw,

Gdy Go poniżała wciąż.

On wszystko to dzielnie znosił

I w uczucie do niej grzązł.

 

W pamięć zapadła mi scenka,

Gdy zapytał Ją nieśmiało,

Czy może z Nią porozmawiać

Chociaż minutkę. Niecałą!

 

W taki sposób jej uwagę

Na siebie zwrócić się starał,

Ona sms-a pisząc

„Odszczeknęła” Mu… „spierdalaj”!

 

Popłakał się wtedy chłopak.

Roześmiała się „lalunia”.

Żeby dać sobie z Nią spokój

Chyba to wreszcie zrozumiał.

 

Długie lata po maturze

Klasę zebrać się udało.

Na koleżeńską „zbiórkę”

Większość z nas wtedy zjechało.

 

W wynajętej restauracji

Spotkanie przygotowane.

Stawili się prawie wszyscy.

Zabrakło tylko dwóch „panien”.

 

Wszyscy się jakoś zmienili:

Ci schudli, tamci utyli.

Nie wszystkich z nich rozpoznałem

Wśród zbyt wielu „dużych ciałek”.

 

Nie od razu Go poznałem.

Z nieśmiałego bardzo chłopca

Zmienił się w pewnego siebie

Pragmatyka – naukowca.

 

To inżynier z doktoratem.

Pracuje w firmie lotniczej.

Inteligentny. Z nim pogadasz

O wszystkim, w tym też o… Nietzchem.

 

Bardzo dobrze Mu się wiedzie.

Jest spełnionym inżynierem.

Ma rodzinę, dwójkę dzieci.

Miejsce zamieszkania – Mielec.

 

Koleżanka też przybyła.

Jest samotną matką. Mieszka

Od pół roku z gościem, który

Nie jest tatusiem Jej dziecka.

 

Nie pracuje, bo w zawodzie

Nie zdążyła się wyszkolić.

Całą swą  młodość spędziła

Pośród „karków” i „łysoli”.

 

Choć nadal jest atrakcyjna,

To widać było na twarzy

Zniszczenia po alkoholu,

Papierosach i… ecstazy.

 

Chociaż temu zaprzeczała,

Dziwne Jej zachowywanie

Świadczyło, że dla Niej normą

Jest „pigułek szczęścia” branie.

 

Gdy zobaczyła kolegę

I słysząc kim On jest teraz,

Usiadła  naprzeciw Niego

I wzrokiem jęła „rozbierać”.

 

Pamiętała, że On kiedyś

Wszystko byłby dla niej zrobił.

Chyba sobie pomyślała,

By na nowo Go „urobić”.

 

No i zaraz rozpoczęła

Zwykłe dla dziwek wybiegi.

Alkohol działał, a ona

Coraz bliżej Niego siedzi.

 

Co chwilę zagadywała

Prosząc Go, by się nie gniewał.

On, jak kiedyś ona jego,

Beznamiętnie ją… olewał.

 

Towarzystwo patrząc na to

Było bardzo zniesmaczone,

Pamiętając jak Go ona

Ośmieszała ciągle w szkole.

 

Padło nawet kilka słówek

Nazywając jej awatar[1]

Krótko, prosto, dosadnie:

„Dziwka”, „Ściera” oraz… „Szmata”!

 

Kilka razy próbowała.

Wciąż kulturalnie ją zbywał.

Wreszcie zołza odpuściła,

Gdy na taras ktoś Go wzywał.

 

Jeden z nas tam wcześniej wyszedł.

Stamtąd wołał nas kolega

Przeszliśmy grupą na balkon.

Po kwadransie… ona wbiega!

 

Stałem z Nim i jeszcze z trzema.

Gadaliśmy, paliliśmy.

Gdy ona do nas podeszła

Oczywiście… zamilkliśmy.

 

Zaczęła znowu coś gadać.

Słuchać nawet się nie starał

I puszczając kółko z dymka

„Odszczeknął” tylko… „spierdalaj”!

 

Ucieszyłem się ogromnie,

Bo ta chwila miła była.

I tak przy nas ta historia

Wielkie koło zatoczyła.

 

 

 

[1] Awatar – emblemat, obrazek, odpowiednik osoby

Bez Niego?

Zebrało nam się z Babunią

Na dosyć luźną rozmowę.

Nie myślałam, że o sobie

Tyle komukolwiek powiem.

 

Było o dzieciach, o pracy,

O zdrowiu i intymnościach,

O perspektywach na przyszłość

I o przeżytych zaszłościach.

 

Były konkrety, a potem

O szczegóły zapytała,

Czy oparcie w swoim mężu

Będę w przyszłości też miała.

 

Czy jest w stanie swej rodzinie

Zapewnić byt finansowy,

Bo sprawia wrażenie, że jest

Troszeczkę „dziwny jakowyś”.

 

Trochę zrażona odparłam,

Że to już nie  są  te czasy,

Bo sama nieźle zarabiam.

Mąż też  trochę daje kasy.

 

Babcia na to mi odrzekła,

Że rozumie i pochwala,

Lecz dlaczego w takim razie

Trzymam w domu „męski balast”?

 

Nie jest wybitnie przystojny

Ani zbyt inteligentny.

No i niewiele zarabia…

Facet nadzwyczaj… przeciętny!

 

Niezbyt zajmuje się dziećmi.

Czy czasami wobec tego,

Nie żyłoby mi się lepiej

Samej z dziećmi, lecz bez niego?

Pomagała…

Od kilku dni spostrzegam, że

Mimo pozornych normaliów

Wiele najcenniejszych rybek

Śnie w mym największym akwarium.

 

Hoduję rybki od dawna.

Mam kilka fajnych zbiorników.

W środowisku akwarystów

Jestem znany z mych wyników.

 

Nie zarabiam na mym hobby,

Wręcz przeciwnie – inwestuję.

To przygoda mego życia.

Od lat się tym pasjonuję.

 

Chciałem dociec przyczyn tego,

Że me rybki umierają.

Sprawdziłem filtry i grzałki

Czy przebić prądu nie mają.

 

Są sposoby na leczenie.

Jednym z nich jest solna kąpiel.

Musiałem ją zastosować:

Przez dwa dni się rybki „kąpie”.

 

Wszystko na nic. Rybki nadal

Umierają bez powodu.

Zupełnie nie mogłem pojąć,

Jaki tego mógł być powód.

 

Wreszcie zupełnym przypadkiem

Udało mi się wyjaśnić,

Jaka jest przyczyna moru.

Dzisiaj odkryłem to właśnie.

 

Od tygodnia goszczę w domu

Moją Mamę. Właśnie Ona

Przyjechała mnie odwiedzić

I zachowuje się jak… żona!

 

Nie chcąc być dla mnie „ciężarem”,

Żonie pomaga w czynnościach,

Byśmy Jej nie odczuwali

Jak uciążliwego gościa.

 

Pomagała przy sprzątaniu.

Myjąc przeszklony blat stołu

Spłukiwała brudną ścierkę

W akwarium, w moim pokoju!

 

Braki kadrowe

Jestem kadrową, więc muszę

Cały czas o to się starać,

By mieć najlepszą załogę.

Inaczej byłby to blamaż!

 

Teraz muszę poszukiwać

Pracownika  marketingu.

Musi on być samodzielny

I znający prawa rynku.

 

Przez ponad cztery tygodnie

Przesiewania kandydatów

Byłam podłamana brakiem

Jakichkolwiek rezultatów.

 

Nikt sensowny się nie zgłosił,

A szef bardzo niecierpliwie

Oczekiwał pracownika,

Czemu się wcale nie dziwię.

 

Jak zatrudnię dyletanta,

To ja będę winna temu,

Że ze sprzedażą produkcji

Może być wiele problemów.

 

Coraz poważniej myślę,

Czy nie byłoby najlepiej

Zatrudnić pewnego „gościa”,

Co ma wtyczki w „szarej” strefie.

 

Chwalił się do mych znajomych,

Że w młodości z sukcesami

Handlował na „nielegalu”

Alkoholem i… dragami.

 

I był w tym aż tak dobry, że

Ludzie jeden przez drugiego

Chcieli kupować ten towar

Wyłącznie tylko od niego.

 

Fifty – fifty

Dwa razy w jednym tygodniu

Uczestniczyłam w kolizjach.

W obydwu „ucierpiał” kufer.

Plajta nade mną zawisła.

 

Nie dlatego, że ja sama

Uszczerbku na zdrowiu doznałam,

Ale przez paradoks prawny

Zwrotu kosztów nie dostałam.

 

W obydwóch przypadkach miałam

Dokumentację wypadku:

Zdjęcia i opis zdarzenia

A nawet zeznania świadków.

 

Ubezpieczyciel pierwszego,

W kolejności zderzeń sprawcy,

Odmówił w całości wypłaty

Za straty z tytułu kraksy.

 

Bo…  pojawiły się  nowe

Uszkodzenia po zdarzeniu.

Jakie były te pierwotne,

Nie określi żadne gremium.

 

Drugi z ubezpieczycieli

Również płacić nie zamierza,

Bo było już  uszkodzone…

To ostateczna ich teza.

 

Jest szkoda, a nie ma winnych

Mimo, że mam ich polisy.

To paradoks? Niemożliwe!

Niesprawiedliwość aż krzyczy!

 

Pozostaje mi jedynie

Czekać, co Sąd na to powie.

Mam nadzieję, że za szkodę

Będą płacić po połowie.

Próżniaczka

Dwa tygodnie temu przeszłam

Trudną operację ręki

Złamanej w kraksie drogowej.

Ze względu na duże obrzęki

Mam zakaz jej używania

Przez minimum trzy tygodnie.

I najlepiej jakbym w łóżku

Polegiwała wygodnie.

 

To czas na regenerację

I wypoczynek po stresie.

Tych zaleceń stosowanie

To pewno sukces przyniesie.

 

Mój mąż, mimo że obecnie

Siedzi w domu bezrobotny

Nie uważa, by był powód

Aż tak szczególnie istotny,

Dla którego mam zaprzestać

Zajmowania się rodziną,

Bo to jest każdej kobiety

Fundamentalna powinność!

 

Przecież on i mały Synek

Pozbawieni mej opieki

Będą tylko wegetować

Jak jakieś „bidne kaleki”!

 

Teściowie go popierają

Stojąc murem za „biedaczkiem”

Bo jestem leń i stosuję

Chwyty i gierki… próżniackie.

 

Pod „pułapem”

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Niby to honor i luksus,

Lecz  nie tylko to się liczy.

 

Najpierw plusy: grube mury,

Duże okna, te skrzynkowe.

Metraż większy niż w spółdzielni,

Tam miałem tylko… połowę.

 

Są minusy, bo zabytek.

Konserwator „łapę” trzyma.

Na wszystko trzeba mieć zgodę,

On we wszystkim dzierży prymat.

 

Sąsiedzi z góry dostali

Zgodę na dość duży remont.

Mieli skończyć wszystkie prace

Dwa dni przed Wielką Niedzielą.

 

Spieszyli się, by dotrzymać

Ustalonego terminu,

Ale groziło poślizgiem!

Wielki Czwartek termin… minął!

 

Spieszyli się, by uprzątnąć

Wszystkie po remoncie ślady,

No i jak to zwykle bywa,

Pośpiech bardzo źle doradził.

 

Nieuważnie i pośpiesznie

Lokal z gratów opróżniali.

Sufit na klatce schodowej

W kilku miejscach zrysowali.

 

W tę szkodę mnie chcą wrobić,

A to jest bzdura jakowaś,

Twierdzili, że to kurierzy,

Gdy… pralkę nieśli po schodach.

 

I to niby jest logiczne?

Absurdalne są zarzuty,

Żeby sprzętem AGDowskim

Zniszczyć tak wysoki sufit,

Niźli targając po schodach

Drabiny, belki, czy dechy.

Przecież tego typu zarzut

Nawet głupiego rozśmieszy!