Mieć rację

Ponad dziesięć lat minęło

Kiedy ma mała kuzynka

Przyszła do mnie do pokoju.

Ta spostrzegawcza dziewczynka.

 

Byłem w domu, bo w tym czasie

Miałem przerwę semestralną.

Zamiast wypocząć musiałem

Księgi do siebie… przygarnąć.

 

Miałem „zlaną” anatomię,

Więc wykuwałem swą wiedzę.

Właśnie zajrzała kuzynka

Sprawdzić, czemu sam tu siedzę.

 

Drzwi cichutko uchyliła,

Żeby mi nie przeszkadzała.

Wróciła do reszty rodziny

I zaraz opowiedziała,

 

Że na stryszku w swym pokoju

Oglądam golutkich panów.

Od tej pory część rodziny

Myśli, że padło mi na mózg

I zmieniłem orientację.

Niech myślą, że mają rację!

 

Dowód „a posteriori”

Nastoletni łobuziaczek,

Nota bene syn sąsiadów,

Nabazgrał na ścianie domu

Wulgaryzmy z góry na dół!

 

On nie był w stanie zrozumieć,

Jak to mogliśmy odgadnąć,

Że to on sam te bazgroły

Malował świeżo, niedawno.

 

Przecież upewnił się przedtem,

Że nikogo nie ma w domu.

Nikt go wtedy nie mógł widzieć

I nie… chwalił się nikomu.

 

Tłumaczenie bardzo głupie.

Nie dość, że wandal, to jeszcze

Skrajnie głupi z niego młodzik.

Przydał by się mózgu przeszczep!

 

On zabrał się do bazgrania

Tuż po tym, jak śnieg napadał.

Zostawił ślady swych butów

Tuż pod oknami  sąsiada.

 

To były tropy jedyne,

To on oszpecił budynek!

„Na łebka”

Musiałam szybko i tanio

Jechać na drugi skraj miasta.

Zamówiłam więc „Ubera”.

Ta sieć bardzo się rozrasta.

 

Mam tę nową aplikację.

To bardzo wygodna sprawa.

Bardzo często z niej korzystam.

Rodzina też ich zamawia.

 

Podjechał dosłownie zaraz.

Wsiadłam do auta. Gdy ruszył

Zaczęliśmy z sobą gadać.

Nie był ślepy ani głuchy.

 

Był to koleś w średnim wieku.

Miły, fajny, oczytany.

Nawet zwierzył mi się, że ma

Pilne i ambitne… plany!

 

Słuchałam zaciekawiona,

Gdy mówił, co zaplanował.

Nagle przerwał i dość ostro

Prawie w miejscu zahamował.

 

Zaraz też otworzył drzwiczki.

Machając ręką do… pieska.

Powiedział do mnie, że dalej

Już nie jedzie, bo tu… mieszka!

 

Rzekł też, że trochę się zdziwił,

Jak mu wtedy zamachałam.

Ale było fajnie, że z nim

Uprzejmie … „porozmawiałam”.

 

Po chwili do mnie dotarło,

Że wsiadłam nie do „Ubera”,

Lecz do samochodu pana,

Co chętnie „łebki” zabiera.

 

 

Postanowienie

Miałem coś do załatwienia

Na osiedlu, gdzie przed laty

Dorastałem razem z bratem

Pod okiem Mamy i Taty.

 

Przez czas, gdy „jestem na swoim”,

Mamy ciągły kontakt z sobą.

Dzisiaj była okazyjka

Wpaść do Nich „ni stąd ni zowąd”.

 

To stosowna okoliczność

Na małą rodzinną sjestę,

Żeby wypić małą kawkę

No i może też coś jeszcze?

 

Furtka dziś była otwarta,

A więc dzwonić nie musiałem,

Tylko wszedłem na posesję.

Niespodziankę zrobić chciałem.

 

Nagle coś mnie zaskoczyło.

Zdawało się, że z ogrodu

Jakieś odgłosy dochodzą.

Chciałem poznać tego powód.

 

Nim obszedłem wokół domu,

Zadzwoniła do mnie… Mama

Przerażona, że „ktoś łazi

W ogrodzie, a Ona… sama!

„To pewno jakiś włóczęga,

Bardzo podejrzany typek.

Dosyć tęgi i się skrada.

Nie wiadomo skąd on przypełzł.

Tata wyszedł. Nie odebrał

Dotąd żadnej wiadomości”…

 

Płacząc mi dopowiedziała,

Że widziano jakichś gości,

Którzy właśnie w okolicy

Włamują się do posesji,

A ten, którego widziała

To też typek tej profesji.

 

Zastanowiłem się chwilę…

Teraz tego jestem pewien,

Że nadeszła pora, żebym

Stanowczo… wziął się za siebie!

 

Smart…

Mąż już od jakiegoś czasu

Nie mówiąc tego nikomu

Dostał fioła na punkcie

Inteligentnego domu.

 

Kupował, no i montował

Masę przeróżnych czujników.

Sam to robił z dużym trudem,

Choć nie miał do tego drygu.

 

Potem trochę mnie objaśniał

Jakie funkcje pełni który.

No i po co nam montuje

Te przewody, puszki, rury…

 

Trwało to ponad rok, jak

Włączał czujki, sensory

Głosu, dymu, ruchu, światła

I inne też detektory…

 

Od tygodnia wszystko działa.

Dom jest „smart” na piątkę w plusie.

Wszystko jest już pod kontrolą.

Nasz domek jest… pełen uciech!

 

Nie pomyślał On, że nie jest

To… nazbyt fortunny pomysł,

Kiedy w domu jest… papuga

Gadającą farmazony.

 

Cały rok się biedak męczył.

Stracona niejedna stówa,

Ale przynajmniej papuga

Ma fenomenalny… ubaw!

 

Zerwane więzi

Lata temu, jeszcze w szkole,

Miałem kumpla najlepszego.

On miał już także dziewczynę

Kochającą bardzo Jego.

 

Latem miałem propozycję,

Właśnie od Jego dziewczyny,

Byśmy razem w tajemnicy

Zrobili Mu… urodziny.

 

Zgodziłem się bardzo chętnie.

Spotkaliśmy się niebawem,

By uzgodnić, gdzie to będzie

I jaką ma mieć „oprawę”.

 

Akurat gdzieś jechaliśmy,

Gdy Jej napisał otwarcie,

Że… „nie dam rady się spotkać,

Bo naprawiam coś przy aucie”…

(Tu wymienił mnie z imienia).

 

…„Jest awaria, więc musimy

Czekać na przyjazd pomocy.

Gdy już tylko będzie można,

To przyjadę nawet w… nocy”!

(Ten SMS wszystko zmienia!)

 

Można by uznać, że zbieżność

Imion jest czystym  przypadkiem,

Gdyby me imię nie było

Unikalne, bardzo rzadkie!

 

Moi Rodzice w przeszłości

Mieli niezwykłe kaprysy,

Więc dali mi imię Flavian

I to właśnie tu się liczy.

 

Kłamał On swojej dziewczynie,

A kłamstwo Jego dosięgło.

Urodzin nie urządzimy.

Między nimi wszystko pękło!

Zamierzenia

Mieszkam z żoną oraz dziećmi

W fajnej, niewielkiej dzielnicy.

Mamy przyjaznych sąsiadów,

A to wysoce się liczy.

 

Sąsiad na początku roku

Siłownię sobie urządził.

Zaprosił mnie, bym obejrzał

I jego „dziecko” osądził.

 

Byłem po prostu w szoku,

Siłownia – prawie profeska!

Gdybym nie miał swego domu,

To chętnie bym w niej zamieszkał!

 

On zaraził mnie swą pasją

Do aktywności sportowej.

Staram się jak tylko mogę.

Niedługo będę jak Owens[1]!

 

Już po miesięcznym wysiłku

Czuję się świetnie jak nigdy.

Wyglądam też znacznie lepiej:

Brzuch pozbawił się krzywizny!

 

Dzieciakom się spodobało

I też tam chciałby chodzić.

Zapytałem przy okazji,

A sąsiad się na to zgodził.

 

Nie tylko dźwigamy, lecz także

Wokół osiedla biegamy.

Ze mną ćwiczą moje dzieci,

Ale… brakuje Ich Mamy!

 

Sąsiad nawet trochę wcześniej

Proponował, żeby żona

Także z tego skorzystała.

Powtórzyłem Jej, lecz Ona

Ma coraz  większego focha,

No bo ja wyglądam młodziej,

A Ona w zestawieniu ze mną

Wygląda coraz to gorzej.

 

Jednak wcale nie zamierza

W wieku „zaraz po czterdziestce”

Pocić się tylko dlatego,

Żeby dorównać… „dwudziestce”!

[1] Jesse Owens – wybitny lekkoatleta I poł. XX w.

„Ab ovo”

Pierwszy raz byłam z wizytą

U rodziny mego chłopca.

Do tej pory to właściwie

Byłam Im zupełnie obca.

 

Chciałam się zaprezentować

Możliwie z najlepszej strony,

Lecz niestety miałam pecha.

Zamysł był bardzo chybiony.

 

Nie dość, że zalałam obrus

I wełniany dywan barszczem,

To wyłamałam też drzwiczki

Od zmywarki wpółotwarte.

Maszyna była leciwa,

Więc wymagała sposobu,

Którego nie znałam, żeby

Zamknąć ją bezpiecznie znowu.

 

Jego mama kulturalnie

Prosiła mnie, żebym więcej

W niczym Jej nie pomagała,

Bo mam „zbyt gorące” ręce.

 

To byłby dla mnie komplement,

A była jednak udręka,

Tak przecież nie było, że mi

„Robota pali się w rękach”.

 

Bo jeszcze… „udało” mi się

Urwać haczyk od wucetu

I wyłamać jedną z czworga

Drewnianych nóg z taboretu.

 

A na koniec chciałam ściągnąć

Kurtkę z haczyka wieszaka.

Zerwałam z nią… całą deskę!

Mogłam się tylko… rozpłakać!

 

Wstydu miałam jak cholera.

Lecz zaznaczyć muszę, że to

Nie ja jestem tak niezdarna,

Lecz chłopak nie jest „rzemiechą”

 

Bo wszystko o nich się trzyma

Tylko „na honoru słowo”.

Wszystko trzeba remontować.

Zacząć najlepiej „ab ovo”.

Gadać do sera

Jestem kelnerką w kawiarni.

Zwykle prawie komplet mamy.

Ale raz z pewnym klientem

Zostaliśmy nagle… sami!

 

Facet był dość specyficzny.

Rozejrzał się i powiedział:

„Nooo, w końcu się doczekałem,

Że sam z tobą będę siedział.

 

Czy wiesz, co ci teraz zrobię”?

Oblałam się zimnym potem,

Ale nie straciłam ducha.

Zdjęłam ze stopy pantofel

I postanowiłam się bronić

Przed grożącym mi napadem.

Lecz nagle zaschło mi w gardle,

Więc schowałam się za ladę.

 

On dokończył swoją kwestię:

„Zjem cię, tak jak zawsze jadam”

I wziął na łyżeczkę sernik,

Do którego dotąd… gadał.

 

Uśmiechał się przy tym błogo

I oczami mrugał nie raz.

Aż się na usta cisnęło:

Śmiał się jak głupi do sera…

 

…jak jeden dzień…

Mama bardzo się wkurzyła,

Kiedy Ojciec Jej darował

Prezent urodzinowy,

Zamiast… przez miesiąc go chować.

 

Wydarła się nawet na Niego,

Że „przez lata nie potrafi

Zapamiętać takiej prostej

Jak budowa cepa daty”!

 

Ojciec na to się zapytał

Jak na Niego obcesowo:

„Ile to lat przeminęło…”

Matka zaraz wpadła w słowo

Krzykiem, że „już ze trzydzieści”

Warcząc groźnie jak ta lwica.

On znów nadzwyczaj spokojnie:

„Kiedy wypada rocznica”?

 

Po krótkiej chwileczce zbladła

Znając odzew na pytanie.

On na to cicho, z miłością…

„Dalszych, dobrych lat, Kochanie”.