Trening

Wchodzę rano do łazienki

Nieprzytomna od snu jeszcze,

A tam już córeczka siedzi

Z instrukcją od „lego” w ręce.

 

Zdziwiona otwarłam usta,

Lecz zanim Ją o coś spytam,

To Ona zdenerwowana

Sama do mnie warczy z cicha:

 

„Czy ja Ci przeszkadzam, jak Ty

Tę swoją gazetkę czytasz?

Muszą całą wiedzę poznać,

Co w tej książeczce ukryta”!

 

No i dotarło to do mnie.

Nagle wszystko było jasne!

Moja Córa z grupą dzieci

Ma wziąć udział w „Lego Masters”!

 

Wstydliwi

Poprosiłem swego szefa

Żebym mógł wyjść z pracy wcześniej,

Bo zamówiłem dentystę,

Gdyż zęby mam dziś bolesne.

 

Zgodził się, choć z oporami.

Potwierdził, że mnie rozumie

I schorowanej osobie

Zgody odmówić nie umie.

 

Bo  niego jest podobnie:

U okulisty ma być dziś

I  dokładnie o czternastej

Na badanie oczu przyjść.

 

Po godzinie wyszło na jaw,

Że nas obu jedna droga

Prowadzi do okulisty

Oraz do… stomatologa.

 

Obaj na siebie wpadliśmy

W przychodni u… proktologa[1]!

Patrzcie ludzie! Różne „stołki”,

Ale ta sama choroba.

 

[1] Lekarz specj. chorób odbytu

Termin

Pracuję już dosyć długo

W pewnej firmie usługowej.

Awansowałem na szefa

Jej Placówki Terenowej.

 

Ciężko jest być samodzielnym

Kierownikiem kilku ludzi,

Szczególnie, gdy poprzedni szef

Dyscypliną się nie trudził.

 

Kiedy po miesiącu pracy

Poznałem tamten bałagan,

Zacząłem porządnej pracy

Od swych podwładnych wymagać.

 

Napotkałem duży opór,

Więc musiałem twardo działać,

Szczególnie, gdy część załogi

Pozostałych buntowała.

 

Kilka osób wyrzuciłem

Za kradzieże i pijaństwo

Naruszenia behapowskie,

Spóźnienia i bumelanctwo.

 

A wczoraj miałem rozmowę

Bardzo zresztą nieprzyjemną.

Podczas niej dyrektor firmy

Prawie… znęcał się nade mną!

 

Zarzucił, że w mej placówce

Jest nazbyt duża rotacja

I jeśli tak dalej pójdzie,

To będzie jego reakcja

I zostanę przeniesiony,

Albo wylecę z roboty…

 

To był wtorek, a dostałem

Czas do… najbliższej soboty.

Wołowina

Kumpela mnie wyciągnęła

Na amatorskie zawody,

Które rozgrywano w „pinglu”,

Czyli w tenisie stołowym.

 

Na tym turnieju startował

Jej świeżo poznany chłopak

I to jemu zależało,

By dopingiem ktoś go poparł.

 

Sama nie chciała się… nudzić,

Więc wyciągnęła mnie z chaty.

Spóźniłyśmy się, on zdążył

Wpaść w poważne tarapaty.

 

Po prostu odpadł z turnieju

Już wcześniej, nim my przyszłyśmy.

Przegrał po zaciętym meczu,

Którego nie widziałyśmy.

 

Był przybity tą przegraną.

Kumpela go pocieszała.

Ja patrzyłam na rozgrywkę,

Która obok właśnie trwała.

 

Chcąc pocieszyć przegranego

Powiedziałam: „ Miałbyś awans,

Gdybyś zagrywał z tym „kolem”,

No bo gra jak jakaś baba!

Nawet ja bym z nim wygrała.

Nie musiałabym się starać”!

 

No i wielkie zaskoczenie!

Przebrała się żalu miara.

Uciekł od nas. Nie wiem nawet,

Gdzie nasz „bohater” się schował.

 

On przegrał z nim w pierwszym meczu

Jak zwykła „dupa wołowa”!

 

Starania

Zawsze dostaję w prezencie

Pod choinkę od Teściowej

Nowe ciuchy ciut za małe,

Ale za to dosyć drogie.

 

Każdorazowo żałuje

Z pozorowanym przejęciem,

Że tego nie przewidziała,

Lecz mogę…przenieść… zapięcie.

Wymienić już się nie uda,

Gdyż  zniszczyła paragony.

Na koniec ciągle powtarza

Głosem do reszty znudzonym,

Że to dla mnie motywacja

Bym schudła o rozmiar chociaż,

Bo choć młoda, to wyglądam

Jak Jej… niezamężna ciocia.

Return

Mój ojczulek kocha tenis.

Jest jego gorącym fanem.

Ta namiętność w Nim na pewno

Do końca życia zostanie.

 

Kilka lat temu byliśmy

U Taty na urodzinach.

Akurat grała Radwańska.

On, choć już zaczynał kimać

Uparł się, że telewizor

Ma być włączony na „głośno”.

Bo jak Polka gra w tenisa,

To Jemu „ma być radosno”!

 

Aga grała mecz o wszystko

Z zawodniczką  leworęczną,

Która odbijała piłke

Bardzo przy tym głośno… jęcząc.

 

Mały Kubuś, czterolatek,

Klockami obok się bawił.

Wydawało się, że na nic

Więcej nie zwraca uwagi.

 

Tak było, póki nie rzucił:

„Mama i tata tes długo

Jak ciemno grają w tenisa

I… jęki mamy mnie budzą”.

Eks…

Po tygodniu znajomości

Pojechałam na wakacje

Z partnerem, z którym mnie łączą

Chyba już stałe relacje.

 

Chwalił się, że ma fioła,

A raczej fobii namiastkę,

Że  utrzymanie porządku

Będzie dla niego drobiazgiem.

 

Odpowiedziałam, że każdy

Ma swoje małe natręctwa.

Ja jestem wyrozumiała,

Nie znoszę jedynie sknerstwa.

 

Bardzo mi się spodobało,

Że powiedział mi o rzeczy,

Która jest raczej zaletą,

Temu nie można zaprzeczyć.

 

Zapomniał jedynie dodać,

Że sam jest wielkim niechlujem,

A w jego rodzinnym domu

Matka porządku pilnuje.

 

Od pierwsze dnia pobytu

Zachowywał się jak… Arab!

Wróciliśmy bardzo szybko

Jako świeżutka… eks-para.

Amatorszczyzna

Ja oraz mój narzeczony

Lubimy sporty zimowe.

Narty to dla nas „number one”,

W szczególności te… zjazdowe.

 

Jesteśmy samoukami.

Jeździmy dla przyjemności.

Wiemy, że nam daleko do

Technicznej doskonałości.

 

W tym roku tak się zdarzyło

Przez „covidowe” problemy,

Że wszystkie stoki zamknięte

I niestety nie zjedziemy!

 

Wspomniałem o tym celowo,

By przypomnieć, jak rok temu

O tej porze ze Szrenicy

Zjeżdżaliśmy bez problemów.

 

Podjechał tam do nas ojciec

Z córką kilkuletnią chyba

I zapytał, czy dziewczynce

Kurs narciarski by się przydał.

 

Powiedziałem że oboje

Jesteśmy samoukami

I uważam, że dość dobrze

Radzimy sobie z nartami.

 

Zaraz po tym wyjaśnieniu

Spojrzał na córkę znacząco,

A ona zaczęła… płakać

I rzekła przepraszająco:

 

„No dobrze tato, już pójdę

Na te przeokropne lekcje.

Jeździć pokracznie jak oni,

To ja od dzisiaj już nie chcę.

 

 

Cios

Ćwiczę różne sztuki walki

Tak dla siebie, z amatorska.

Wie o tym cała rodzina.

Mam ten nawyk jeszcze z wojska.

 

Synek mojej siostry Anki

Bez przerwy oglądał bajki

Z kung-fu i jakąś tam pandą.

Było to całkiem niedawno.

 

Kiedyś byłem u Nich „w gościach”.

Bajka „szła” z magnetowidu.

Malec pilnie ją oglądał

Pokrzykując: „kopnij, przyduś…”!

 

Kiedy wreszcie się skończyła,

Zapytał mnie, czy ja umiem

Jak na filmie napiąć „brzuszek”,

Że nic ciosu nie poczuję,

Kiedy mnie uderzy w niego

Z całej siły, jak obuchem!

 

Napiąłem brzuch i kazałem

Walić w niego z całej siły.

Uderzył. Nagle boleści

Całe ciało me przeszyły.

 

Chłopiec nie jest zbyt wysoki.

Nie związany bon-tonem

Uderzył mnie niżej niż w brzuch

I… trafił w moje „cohones”

[1]!

 

 

[1]  Czyt. „kojones” – z hiszp. .wulgaryzm – jaja, chuj, jądra…