Bilans małżeński

Do tej pory uważałem,

Że małżeństwo Moich Starych

Jest ze wszech miar idealne:

Nie ma od Nich Lepszej Pary!

 

Dziś zupełnie przypadkowo

Usłyszałem kłótnię o tym,

Które z Nich było wierniejsze,

W którem z Nich jest… więcej cnoty.

 

Z kłótni tej wynikało, że

Mój ojczulek aż dwukrotnie

Został na zdradzie złapany,

I tego już się nie cofnie

I Jego win nie umniejszy.

Ale jednak  mimo wszystko

On w tym związku jest… wierniejszy!

Bilans małżeński

W Walentynki oznajmiłem

Mojej własnej Rodzicielce,

Że to popołudnie spędzę

Z Moją Lubą na… wycieczce.

 

Wrócimy z niej dosyć późno,

Więc zostanę na noc u Niej.

Wtedy Mama zapytała

Po cichu, jakby w zadumie:

 

„A masz dla Niej jakiś prezent

Z tej okazji niepośledniej”?

„Nie, bo przecież fajny prezent

Będzie miała właśnie ze mnie!”

 

Taki żarcik mi się wymsknął,

Na co Mama patrząc zezem

Wymamrotała pod nosem:

„Oj, coś marny jest Ten Prezent”.

 

Grządka?

Niedawno mnie wybudzono

Ze śpiączki, bo miałem wypadek.

Podobno cudem przeżyłem,

Bo ponoć „zwiedzałem hades”.

 

Przez ten czas moja dziewczyna,

Z którą mieszkałem dwa lata,

Zdążyła: odejść ode mnie…

Ale to najmniejsza… strata.

 

Bo ponadto zaszła w ciążę,

Gdyż z kimś innym już się szlaja

I… sprzedała moje rzeczy

Z mojego przecież mieszkania!

 

A dlaczego to zrobiła?

Bo liczy się to, co żywe,

A ona w życiu nie będzie…

Opiekować się “warzywem”!

 

Byłem w śpiączce dwa tygodnie.

Czy choć raz mnie odwiedziła?

Głowę bym dał, że nie…

Czym innym zajęta była.

Domowe przedszkole

Moi rodzice prosili,

By mój mąż się na to zgodził,

Zeby nasz Syn co dzień do Nich

Jak do przedszkola przychodził.

 

Ja też byłam za tym, żeby

Był On pod opieką „dziadków”.

Przecież mnie wychowywali,

Też byłam z grupy „niejadków”.

 

Babcia na pewno dopatrzy,

By dziecko zawsze nakarmić.

A w przedszkolu różnie bywa

Przy takiej licznej dzieciarni.

 

Nasz Synek jest „żywym” dzieckiem.

Lubi zabawy i psoty.

Cały dzień Jego opiekun

Zawsze ma coś do roboty.

 

Dzisiaj przyszłam Go odebrać,

Lecz zabawa trwała właśnie.

Bawili się w „chowanego”

Wyglądało to… cudacznie:

 

Babunia siedziała w wannie.

Dziadzia do… szafy wciśnięty.

Wnuk oglądał… telewizję

Spokojny i… uśmiechnięty.

…do piekła…

Spotkałem „starych” kolegów

Na pomaturalnym zjeździe.

Dziesięć lat Ich nie widziałam.

Wyglądali całkiem nieźle.

 

Oczywiście gadaliśmy

O wszystkim oraz o… niczym.

Lecz każdą rozmowę kończy

Zawsze temat… zasadniczy:

 

Nasze sprawy żeńsko – męskie.

Wszyscy byliśmy „zajęci,

Ale nie wszyscy z obecnych

Byli z tych związków kontenci

 

Siedziałem tam, ale cicho

Tkwiłem spokojnie za stołem.

Szczególnie, gdy już niebawem

Miała przypaść moja kolej.

 

Bo nie było romantycznie,

Jak powiadali koledzy.

Spodziewałem się, że będą

Uszczypliwe egzegezy[1].

 

Kiedy ja się oświadczyłem,

Moja „bardzo ukochana”

Na me wyznanie miłości

Dziwnie zareagowała.

 

Poruszyła ramionami

I z diabelską miną rzekła:

„Jakby co, to pójdę z Tobą

Choćby do samego… piekła”!

[1]„egzegeza” – inaczej: komentarz, interpretacja

OSZCZĘDNA

Babcia zmieniła telefon.

To wydarzenie w jej życiu.

Dotychczas konwencjonalny

Jedynie miała w użyciu.

 

Była ukontentowana,

Że może wszędzie zadzwonić

Dokąd chce i kiedy tylko

Ma chęć. Nawet do… Japonii!

 

Niby fajnie, ale trudno

Kiedykolwiek się z nią zdzwonić.

Zapytana czemu tak jest,

Czy może czegoś się boi?

 

Czemu wyłącza komórkę?

„Bo, odpowiedziała tacie,

Włączam kiedy, chcę zadzwonić,

Wodę wtedy też  włączacie,

A jak skończę, to wyłączam,

Bo już nie jest mi potrzebny.

Bateria też dłużej „trzyma”.

Człowiek winien być oszczędny”!

Gest

Wychodząc rano do pracy

Bułkę sobie z domu wziąłem.

Bolały mnie przednie zęby,

Śniadania nawet nie tknąłem.

 

Ale głód był dokuczliwy.

Że zdrowiutkie miałem „trzony”,

To bułeczkę gryzłem nimi,

Policzek był… wypuczony.

 

Doszedłem do skrzyżowania.

Stała tam także kobieta.

Też przystanąłem i chrupię.

Myślę, że nie był to nietakt.

 

Spoglądając w moją stronę

Podeszła spokojnie do mnie

I… podała mi swą rękę.

Oddałem uścisk przytomnie.

 

Powiedziała mi: „Dzień dobry,

Kup sobie świeżą bułeczkę”…

Odeszła. Patrzę, a w dłoni

Mam okrągłą złotóweczkę.

Imię

Oglądałem w swym pokoju

Jakiś program w telewizji.

Nagle doszły do mnie z kuchni

Odgłosy sprzeczki lub scysji.

 

Usłyszałem  dość wyraźnie,

Że to mama na psa woła.

Jego imię rozbrzmiewało

W całym domu dookoła.

 

Nagle, chyba po minucie,

Wpadła Mama z wyrzutami,

Że nie słyszę, gdy mnie woła,

Że jestem jak „wielki panicz”!

 

Że … I długo, długo jeszcze

Swe morały mi prawiła…

Mnie psim imieniem wołała.

Po prostu się… pomyliła.

 

Gdy już trochę ochłonęła

Wyjaśniłem Jej pomyłkę.

Nadal jestem ukochanym

I najdroższym w świecie SYNKIEM!

„Zdechlak”

W nocy „zdechł” mi mój telefon.

Ładowarkę podłączyłem

I poszedłem do roboty.

Dobrze, że się nie spóźniłem.

 

Wyszedłem bez telefonu,

Co rzadko mi się przydarza.

Synek widział moje „męki”,

Lecz współczucia nie okazał.

 

Zaraz po pracy wróciłem

Na obiad, bo jadam w domu,

Ale nie mogłem odnaleźć

Swego cacka – telefonu.

 

Nie wiem czemu na podłodze

Leżała brudna łopata

Zabrudzona glinką, błotem,

A obok niej jakaś szmata.

 

Sześcioletni synek patrzył

Gdzieś daleko w kąt pokoju.

Smutny, i jakby to nie On,

W bardzo dziwnym był nastroju.

 

Powiedział, że gdy usłyszał

Smutną wieść o telefonie,

Zrozumiał, że właśnie nadszedł

Mojej „komóreczki” koniec.

 

Postanowił mnie wyręczyć,

Bo widział moje wzburzenie

I zakopał go w ogródku

Najgłębiej, jak mógł, pod ziemię.

 

„Zdechlak” wart był dwieście dolców.

W nocy go chyba wykopię.

Cieszę się, że z mego Synka

Jest tak współczujący Chłopiec.

Lazania

Tata lubi włoską kuchnię,

A w szczególności lazanie.

Staram się, choć nie za często,

Przygotowywać to danie.

 

Ojciec uwielbia makaron,

Z mięskiem, warzywa z przecierem…

Wszystko „spieczone” w sosiku

Z grzybami i żółtym serem

 

Dzisiaj Jego urodziny.

By szczególnie je uświęcić

Umyśliłam przygotować

Urodzinowy prezencik.

 

Wstałam wcześniej, by spokojnie

Przygotować nim On wstanie

I podać Ojcu do łóżka

Urodzinowe śniadanie.

 

Wyciągałam z piekarnika

Gotową, pyszną lazanię,

By dać ją głodnemu ojcu,

Na spóźnione już śniadanie.

 

Wtedy nagle usłyszałam

Bardzo przeraźliwe dźwięki

I ze strachu wypuściłam

Gorące naczynie z ręki.

 

Oczywiście się potłukło.

Chociaż to niewielka strata,

Lecz w tej właśnie sytuacji

Zachciało mi się wprost płakać.

 

Ponad godzinę pichciłam

Tę lazanię  wcześnie z rana,

By przelęknąć się głośnego

Pierdnięcia starszego pana.