Przez kilka długich miesięcy
Odkładałem zaskórniaki,
Żeby sprawić Ukochanej
Prezencik nie byle jaki.
Zamierzałem na choince
Wśród ozdóbek z celofanu
Zawiesić bilet lotniczy
Na wycieczkę do Wietnamu.
Marzyła o tym przez lata.
Choć to kosztowna impreza,
Dla Ukochanej Kobiety
Żadnych pieniędzy mi nie żal.
Miałem w tym też swój interes,
Bo przebrany jak Wietnamczyk,
Podczas pobytu w tym kraju,
Zamierzałem się… oświadczyć.
Wszystko to co planowałem,
Było tajemnicą skryte.
Byłem pewny, że me plany
Przeprowadzę z wielkim… sprytem.
Wszystko to spełzło na niczym,
Gdyż się rozstaliśmy wczoraj.
Ona na swoim Facebooku
I na kilku innych forach
Zmieniła status z „zajęta”
Na określenie „nie twoja”.
Uczyniła to rozmyślnie,
By sprawdzić, kto to polubi.
Spis „polubień” mi wręczyła
Jako wykaz „wrednych” ludzi.
Jednocześnie rozkazała,
Że mam zerwać te kontakty.
To jej rozważne żądanie,
A nie jakieś głupie żarty!
Przy tym była tak poważna,
Że choć jestem zgodny facet,
To ją za pomysł wyśmiałem!
I… skończyło się na… drace!
Ponieważ ona niezmiennie
Podtrzymała swoje zdanie,
Ja nie mogłem zmienić swego,
Więc skończyło się… rozstaniem.
Tak się stało, że ja teraz
Znowu wolną rękę mam.
Jej bilet mi niepotrzebny.
Do Wietnamu lecę sam!