W styczniu przed drobnym zabiegiem
Dostałam „głupiego Jasia”.
Jednak pierwsza dawka była
Zbyt słaba nawet dla dziadzia.
Za to ta druga sprawiła,
Że się z konfuzji czerwienię.
Zachowałam się, tak mówią,
Naprawdę bardzo nikczemnie.
Chirurgowi powiedziałam,
Że „r*chnęłabym” go chętnie.
Anestezjologa wzięłam
Za rękę nazbyt namiętnie
Nazywając go swą foczką,
Z którą chętnie bym zgrzeszyła.
Trwałam w transie erotycznym,
W jakim dotychczas nie byłam.
W końcu obydwóm wrzasnęłam,
Żeby się od pi**dolili,
Bo na moją operację
Patrzeć mi nie pozwolili.
Musiałam zostać na sali
Po zabiegu dwie godziny.
Leżąc tam wykrzykiwałam
Same bluźnierstwa i drwiny.
Nawet, kiedy wyszłam z sali
By zobaczyć się z chłopakiem,
Wywołałam, znów niechcący,
Na holu karczemną drakę.
Mimo, że byłam ubrana,
Wyryczałam do chłopaka,
Że jestem zupełnie goła
I ma mnie okryć czymkolwiek
Ten niedorajda, pierdoła.
„Brakowało” mi bluzeczki,
Majtek, stanika, spódniczki.
Miał mi je zaraz tu przynieść,
By zakryć d*pę i cy*ki!
Czekałam na korytarzu
Na wypis. To długo trwało.
Ogłupienie „Głupim Jasiem”,
Chociaż powoli, mijało.
Finału moich „występów”
Trudno sobie wyobrazić,
Kiedy „buraka paliłam”
Na widok moich lekarzy!!!