(Szka)radny
Pewien góral spod Zawratu
Myślał, że ma wielki atut.
Często więc z niego korzystał
Jak rozkapryszony artysta.
Za funkcję radnego się chował,
Gminę jak folwark traktował.
Ludzie znali go z chełpienia,
Że on jest nie do ruszenia.
Uważał, że bycie radnym,
Znaczy także być wszechwładnym.
Chroniony funkcji egidą
Pozazdrościł inwalidom
I w każdym możliwym razie
Sam parkował „na zakazie”.
Kiedyś jednak strażnik gminny
Orzekł, że radny jest winny
Zajęcia w sposób bezprawny
Miejsca dla niepełnosprawnych.
Więc za złamanie zakazu
Mandat wypisał od razu.
Tak wielka „władzy” obraza
Pierwszy raz mu się przydarza.
Odmówił zapłaty mandatu.
Najął też dwóch adwokatów,
By przed sądem go bronili,
Niewinność udowodnili.
Rozprawę przed sądem grodzkim
Obserwowało pół Polski.
Szczególnie wywód „papugi”,
Który nie był zbytnio długi,
Stwierdzał to, że radnym bycie,
Kwalifikuje niezbicie
Do bycia kaleką raczej –
Tylko, że… trochę inaczej.