Odkrycie

Potwierdzają to lingwiści,

Że język się ciągle zmienia.

Nowe wyrazy powstają,

Inne zmieniają znaczenia.

Dziś najpopularniejsze są

„From English” zapożyczenia.

 

Są więc nowe, w oryginale

Wymawiane i pisane:

Market, cheeseburger, fast food, show,

Fitness, survival, snowboard, shop.

 

Są nazwy dotąd nieznane

Z wymową jak w oryginale

Jednak po polsku pisane:

Interfejs, CD-rom,  palmtop

Skaner, lifting, kendo, laptop.

 

Ja jednak wciąż poszukuję

Nowych znaczeń  w polskich słowach.

Niech nasz język się rozwija,

Niech rozkwita nasza mowa!

 

Przykład wezmę pierwszy z brzegu,

Słyszany w sejmie i w barach:

Palić, kopcić papierosy

Albo zioło, czyli „jarać”.

 

Słowo ważne i znaczące.

Dopuszczalne także w scrabble’ach,

Co nikogo nie obraża,

A tym bardziej nie upadla.

Znaczy także: ekscytować,

Zachwycać się i podniecać

Oraz śmiać się i podobać,

Wysokie emocje wzniecać.

Odmieniane według wszystkich

Liczb, rodzajów, także osób,

Form oraz trybów i czasów,

W ściśle gramatyczny sposób.

Słowo krótkie i znaczące,

Chociaż znają je miliony.

To w użyciu znaczy tyle,

Co „marychą napalony”.

 

Dlatego proszę Polaków

Bardzo nieśmiało, cichaczem,

Żeby wydźwięk słowa „jarać”

Był kojarzony inaczej.

 

Tym prostym i dźwięcznym słowem,

(Z przyjemnością to podpowiem),

Określajmy nasz stosunek,

(Inaczej określić nie umiem)

Do wybitnego człowieka,

Co godzien miłości narodu,

A cała Jego działalność

Wystarcza za treść dowodu.

 

Zamiast kochać, to Go „jaraj”.

„Jaraj”, gdy ci się podoba.

Kiedy On cię ekscytuje,

Zachwyca albo podnieca,

W ten sposób mówić się staraj.

Niech „jarać” w życiu przyświeca!

Trzeba też „jarać” Prezesa

Na „jarowistego” premiera.

Dosyć już z PO „cudzesa”!

 

Kiedy przyjdzie czas wyborów,

Przy urnie będzie ambaras,

Bo ordynacja wyborcza

Nie zna wcale słowa „jarać”.

 

Ci, co posłów wybierają,

W tym dniu nie powinni „jarać”.

A ci, którzy „zajarają”,

Niech się bawią w „bara-bara”.

 

„Zajarają” mimo wszystko,

Bo Jarka bardzo „jarają”?

Będą na Niego głosować,

To może Go „wyjarają”!

 

Ale żeby tak się stało,

Cały naród winien jarać.

Nasz naród Boga się boi,

Bo Bóg mógłby nas pokarać

Całym rządem „pojaranym”,

Nie kochanym, wyśmiewanym,

Którym kierowałby Jarosław.

Panie Boże! Polskę Nam Zbaw!

 

GMO

Ratujmy żyjących ludzi,

Nie tylko życie poczęte.

Każde życie bez wyjątku

Dla wszystkich winno być święte.

 

Ludzkie życie z różnych przyczyn

Bywa wcześniej przerywane.

Ludzie giną w czasie wojen

I klęsk żywiołowych. Dane

Jednak nie oddają skali

Najważniejszej z przyczyn śmierci

Grożącej milionom ludzi.

Jak ustalili eksperci,

Jedna ósma populacji

Jest dotknięta plagą głodu.

Tam, gdzie najwięcej ludności,

Ziemia rodzi najmniej płodów.

 

Problem – to nadmiar ludności.

Wielki przyrost naturalny

Jest wynikiem przeświadczenia,

Że to stan całkiem normalny,

Gdyż liczne w domu potomstwo,

To świadectwo pomyślności.

 

Bardzo ciężko wtedy dyszę,

Kiedy takie bzdury słyszę.

Przecież zgodnie z treścią Biblii,

To właśnie ludzie powinni,

I po to im rozum dano,

By czynić ziemię poddaną.

A niezbędnym skutkiem tego

Jest mieć żywność dla każdego.

 

Zwykła hodowla zbyt długo

I w sposób ograniczony

Pozwala osiągać te cele,

Na które czekają miliony

Głodujących w świecie ludzi.

Jest nas już siedem miliardów.

Więc żeby wszystkich wyżywić

Potrzeba nowych standardów

Pozyskiwania żywności.

Nie tylko większej ilości

Lecz  też najwyższej jakości.

 

W krajach strefy równikowej,

Gdzie warunki niekorzystne,

Dlatego jest brak żywności,

Bo ona tam szybciej wyschnie,

Nim urodzi jakiś plon.

Stąd problem głodu się wziął.

 

Światowa produkcja żywności

Może by wystarczyła,

Gdyby nawet sucha ziemia

Też jakieś plony rodziła.

Są pustynne nieużytki

Do zagospodarowania.

Są też bagna, rozlewiska

Do mądrego osuszania.

A gdzie grozi nadmiar wody,

Potrzebna jest też budowa

Tam przeciwpowodziowych.

 

Lecz to wymaga nakładów

Na pozyskanie obszarów,

Które  dziś leżą odłogiem.

To są miliony hektarów,

Gdzie rychło może się zdarzyć,

Że, gdy znajdzie się tam woda,

Zmienią się w wielkie oazy.

 

Trzeba także, oprócz tego,

Wielu nowych technologii

Oraz ludzi, by tą wiedzę

W polu zastosować mogli.

 

Podjęte są już działania

Wszędzie, gdzie to dziś możliwe,

Żeby susze i powodzie

Były jak najmniej dotkliwe.

 

Są wymogi do spełnienia:

Nawożenie, nawadnianie,

Oraz wszędzie tam, gdzie można

Także mechanizowanie,

To kierunek bardzo słuszny

Dla Zielonej Rewolucji.

Tam, gdzie spełniono warunki

Plon się zdwoił w czasie krótkim.

Mimo wszystko są problemy,

Bo rośliny zmutowane,

Chociaż są bardziej wydajne

Mają też cechy niechciane:

I gdy będzie jakiś wstrząs,

Nie zrodzi się żaden kłos.

 

Potrzebne więc są odmiany

Roślin odpornych na susze,

W tym przypadku trochę łatwiej

Jest zebrać potrzebne fundusze.

Z odpornością na choroby

Bardzo trudno się uporać,

Bo bakterie i wirusy

To jest taka „dzielna” flora,

Która sama się mutuje

I odporniejsza się staje

Na środki, które roślina

Jako lekarstwa dostaje.

 

Tu nadzieja w genetyce.

Ona przyspieszy zjawiska,

Które odkrył Grzegorz Mendel

W prawie od Jego Nazwiska.

Dotychczas praktykowana

Zwierząt i roślin hodowla

To już niewystarczające,

Żeby starać się o „Nobla”.

Tak robiono do tej pory.

Dziś nauka sięga dalej.

Gdy potrzeby coraz większe,

Lepszych trzeba doskonaleń.

 

Dla ogółu  niezbyt znane

Jest to, że „Pierwszy Genetyk”

To naukowiec w habicie,

Który dowiódł niezbicie,

Że zespól genów to cechy

Potomstwu przekazywane.

 

Dziś wiadomo znacznie więcej.

DNA i jego struktury

To pole dla genetyka,

Szansa poprawy natury.

 

Trzeba uzyskać odmiany

Odporne na te choroby,

Które pomimo ochrony

Znacznie niszczą ziemiopłody.

 

Trzeba lepiej przystosować

Rośliny rosnące na polu

Do przetrwania braku wody

Lub jej większych niedoborów.

 

To kierunki najważniejsze

Dla poprawy sytuacji.

Co najmniej ćwierć wieku trzeba

I miliardowych dotacji,

Nim uda się plany wdrożyć.

Chciałbym takich czasów dożyć,

Kiedy ziemski „padół marny”

Ludzie będą opuszczali

Tyko z przyczyn naturalnych.

 

Nie wystarczy już doraźna

Pomoc na wypadek głodu.

Potrzeba jest wspólnych działań

Wszystkich bogatych narodów,

Żeby w czasie dosyć szybkim,

Zmniejszyć poziom głodowania.

Zamiast przysłowiowej rybki

Dać wędkę do jej łapania.

 

Kiedy zniknie z ziemi głód

Ja uwierzę, że to cud!

Żeby Polska…

Albośmy to jacy tacy?

Pytają prawdziwi Polacy.

Przecież my, to nacja cudna.

Nikt nam nigdy nie dorówna!

 

Urodziliśmy się w polskiej

I katolickiej rodzinie.

Niechęć do Niemców i Rusków

Póki życia nam nie minie.

 

Kochamy najbardziej swój Kraj,

Ale nam się nie podoba,

Gdy inni, rządzący Polacy

Politykują na grobach.

Przecież to nasza spuścizna.

Nasze są wszystkie przegrane.

Rozbiory, wojny, powstania

Nie mogą być zapomniane!

 

W tych porażkach nasza siła.

Myśmy Chrystusem Narodów.

Ten zaszczytny tytuł przecież

Dzierżymy nie bez powodu!

 

Męczeństwo to nasza cecha,

Której nie ma żadna nacja.

Oddać życie za Ojczyznę

To powszechna akceptacja.

 

Wiary też nie porzucimy.

Od Millenium Ona z nami.

My tak, jak nasi Ojcowie

Jesteśmy katolikami!

 

Polak – katolik to sedno

Całego życia naszego.

Gdy się komuś nie podoba,

To nikomu nic do tego!

 

Grzeszymy też, jak to ludzie.

Mamy też wady, niestety.

Może żyjemy w obłudzie

Uznając je za zalety?

 

Ale zasad nie zmienimy

Oddani naszej spuściźnie.

Na zawsze jesteśmy wierni

Polsce, Bogu i Ojczyźnie!

 

Godzien imienia Polaka

Może być tylko Ten lub Ta,

Jeśli identyczne z nami

Zasady i poglądy ma.

 

Musi być więc katolikiem

Okazującym swą wiarę

I rodziców, poślubioną

Przed Bogiem w kościele parę.

 

Wiary nauczyć się w szkole

Na lekcji katechizacji.

Przyjmować też sakramenty

Od chrzcin aż do konsolacji.

 

Wypełniać swe obowiązki

Dla Boga i Jego kościoła.

Ksiądz ci w tym bardzo pomoże,

Gdy nie zdołasz im podołać.

 

Masz słuchać swoich rodziców,

Bo to ich jest władza taka,

By zapewnić wychowanie

Na prawdziwego Polaka.

 

Będziesz Prawdziwym Polakiem

Spełniającym wszystkie wzory.

Szczególnie dwóch najważniejszych:

Wierności oraz pokory.

 

Hardym też koniecznie będziesz

Ale tylko wobec Niemców,

Rosjan, ludzi innych kultur,

Ale głównie innowierców.

 

Musisz im brzęknąć szabelką,

Gdyż masz fantazję ułańską

Oraz krzyczeć bardzo głośno

Za twoją krzywdę jałtańską.

Za czas niewoli, udręki

Od sierpa oraz od młota.

Za Drugą Rzeczpospolitą,

Gdzie nie rządziła chołota.

Za rządy ludowe w Polsce,

Choć wtedy Polską nie była.

Za Czwartą Rzeczpospolitą,

Co za szybko się skończyła.

Oczywiście też za Smoleńsk,

Gdzie Wielki Prezydent poległ.

 

Możesz krzyk wielkiej rozpaczy

Zamienić w dobro nam wspólne,

Kiedy wszystkie harde karki

Staną się nam znów potulne.

Za to, że zagłosujesz

Na Prawo i Sprawiedliwość

Podziękują pokolenia,

Bo tak im każe uczciwość.

Wtedy polska będzie Polską,

Ojczyzną Prawych Polaków,

A ci, co myślą inaczej

Nie będą zgrywać chojraków.

Zaraz po wyborczej klęsce

Zostaną tam, gdzie ich miejsce.

 

Tylko jeden jest warunek.

Wie o tym każdy historyk.

Musimy po kilku porażkach

Nareszcie wygrać wybory!

Wina Tuska

Wina Tuska. Wina Tuska!

Te dwa słowa wciąż na ustach

Mają nasi politycy

I z prawicy i z lewicy.

 

Slogan w każdej sytuacji

Przywołują wszyscy zgodnie

Cytując  go zawsze wtedy,

Kiedy to im jest wygodnie.

 

Czy to może jakaś nowa

Kampania jest reklamowa,

Na żywioł, bez ograniczeń

Chwaląca Tuska winnice?

Jeśli tak, to trochę marnie,

Bo gdzie są Tuska winiarnie?

Gdzie On wina produkuje

I komu On je serwuje?

 

Kiedyś jeden znany Prałat

Swoje wina reklamował.

„Monsignore” swoją twarzą

Każdą butelkę firmował.

Potem ogłosił metodę

Zamieniania wina w wodę!

Potrzebny jest anty-cud,

Żeby wody było w bród?

 

Choć to dziwnym się wydaje,

Reklama win nie ustaje.

Pan Tusk zachowuje spokój,

Chociaż coraz głośniej wokół,

Że za Winami Tuska

Kryć się może ręka ruska!,

A może nawet zdradzieckie

Kondominium proniemieckie!

Może winnice w Lubuskiem

Interesują się Tuskiem?

Toć to Ziemie Odzyskane

Przez Patriotów kochane!

 

Wina Tuska, Wina Tuska!

Ten okrzyk nie może ustać.

Chociaż nie daje efektów,

To nikt nie zmienia tekstów.

Dalej piszą dziennikarze,

Ciągle mówią politycy.

Kilkanaście  razy w roku

Podczas wieców na ulicy

Widać wielkie transparenty,

Słychać zawołania gromkie

Że przesławne „Wina Tuska”

Mają coś wspólnego z „Bronkiem”!

 

Tyle starań i wysiłków

A efekty bardzo marne,

Bo do wsparcia „Wina Tuska”

Mało rodaków się garnie.

Wyszło na to, że reklama

Jest nieakceptowana

Przez ogromną część narodu

Z bardzo ważnego powodu.

 

Jesteśmy członkami Unii

I jej wszystkie dyrektywy

Muszą w Polsce być spełniane,

Bo nie są prawem „na niby”.

Prawo  jest w Unii jednakie

Dla wszystkich twórców reklamy,

Szczególnie gdy jest podana

W sposób zakamuflowany.

Reklama ukryta w tekście

Artykułu  lub wywiadu,

Bądź publicznie przekazana

W czasie wiecu lub wykładu,

Musi zostać oznaczona,

Że zawiera lokowanie

Tego produktu, którego

Dotyczy reklamowanie.

 

Żadna reklama „Win Tuska”

Tej informacji nie miała,

Wobec tego cała akcja

Naruszać prawo musiała.

 

Więc zgłaszam prokuraturze

Tą sprawę niezbyt banalną,

Żeby winnym z mocy prawa

Wytoczyła sprawę karną.

Drzemie we mnie jeszcze wiara,

Że tam wszędzie gdzie jest wina,

Nieuchronna będzie kara.

Czy będę miał wsparcie Gowina?

Gębo ty moja…

To polityk z pełną gębą,

Bo w gębie pełno frazesów.

Więc dlaczego do tej pory

Nie odniósł znacznych sukcesów?

Nim pomyśli, to wypaple.

To jest jego wada główna.

Ale gdy się jej pozbędzie,

Nikt mu wówczas nie dorówna.

 

Lecz co zrobić, by na próżno

I bez sensu przestał gadać?

Trzymać język za zębami,

To jego nowa zasada.

Musi więc przez zęby cedzić

Odpowiedź na każde pytanie,

Wtedy frazes w jego ustach

Złotą myślą wnet się stanie.

Gdy frazesów mu zabraknie,

Kłamstwa cedzi z miną hardą.

Wie, że powtarzane kłamstwo

Stanie się dla ludzi prawdą.

I tak cedzi przez swe zęby

Każdą bzdurę, każde kłamstwo.

Wielokrotnie je powtarza,

Chociaż wie, że to jest draństwo.

Wciąż chodzi w glorii i w chwale

Coraz wyżej, coraz dalej.

Ludzie za mędrca go mają,

Niektórzy mu nawet ufają.

 

Długo przez swe zęby cedzi.

Coraz gorzej zęby służą.

Mowa jego mniej wyraźna,

Gdy mówi z lekka mazurząc.

Już nie cedzi słów jak kiedyś.

Zniknęła frazesów „głębia”,

Bo jak orzekł mądry medyk,

Dostał choroby przyzębia.

Zęby stały się ruchome,

Dziąsła mocno napuchnięte.

Jak cedzić kłamstwa, frazesy

W dodatku ze złym akcentem?

 

Gdy się szczęka nie domyka,

Trzeba wezwać protetyka.

Sprowadził go z zagranicy

Z efektem, nie po próżnicy.

Prawie rok kuracja trwała.

Bolała, bo kosztowała.

Nowa szczęka lepiej cedzi.

Ząbki równe, bez przepustów.

Wartość pana bardzo wzrosła,

Nie u wszystkich, to rzecz gustu.

 

Przez rok ludzie zapomnieli

Co za prawdę dotąd mieli.

Na kłamstwa uodpornieni

Każdy swoją prawdę ceni.

Więc on pod nowe adresy

Cedzi kłamstwa i frazesy.

 

Wszystko, co mówi ze znawstwem,

Znów jest jego nowym kłamstwem.

On pracuje, się nie leni.

Niektórzy są zachwyceni.

Dzięki swym nowiutkim ząbkom

Kłania się nie tylko snobkom.

I dystans skutecznie skraca.

Cóż ma robić. Taka praca.

 

Ci, co podejść się odważą

Ważny szczegół zauważą.

Dotąd nie wiedzieli o tem,

Że zęby błyskają… złotem.

Złoto piękne, dentystyczne

Daje refleksy rozliczne.

Gdy usta bardziej rozchylił,

To wszyscy zauważyli

Czego dotąd nie widzieli,

O czym pojęcia nie mieli.

Patrzą: w głowie bardzo pusto,

Widać bezczelne oszustwo.

Zobaczyli: król jest nagi!

Lecz brakuje im odwagi,

By rzecz nazwać po imieniu.

Oni są przecież dorośli,

Każdy coś ma na sumieniu.

Ze złudzeń też się otrząśli.

Wszyscy, od Tatr do Bałtyku,

Teraz sekretem związani

Muszą trzymać za zębami

To, co mają na języku.

 

Wiedząc, że w środku jest pusty,

Mówią o nim „złotousty”.

Faktografomania

Życie ciągłe niespodzianki niesie.

Częściej w polityce niż w biznesie.

A każda niespodzianka

Opiera się na faktach,

Czyli tym co było lub jest

Rzeczywistością tak jak fresk.

 

Fresk to trwałe malowidło

Malowane od wiek-wieków

Przez najlepszych dla największych.

Dzisiaj jest fresków opiekun,

Który nowe freski tworzy

Według swoich własnych reguł.

Jego wizje amatorzy,

Wybrani z partii szeregu,

Malują na styropianie.

Nie potrzebne mu są ściany

Ani świeżo nakładany

Tynk farbami malowany.

Starczy normalne kłamanie.

 

Jego freski lub inaczej

Zwane „fakty autentyczne”,

To nieprawdy wyrażane

Wszędzie głośno i cynicznie.

Za każdym razem też stwierdza,

Że on we wszystko to wierzy.

Tym chcąc, czy nie chcąc, potwierdza,

Że nie chce z prawdą się zmierzyć.

 

Bo wierzyć można jedynie

W to, co faktem nie potwierdzisz.

Wierzenie nie jest dowodem.

Kłamie, kto inaczej twierdzi.

 

Na kłamstwie nie można zbudować

Niczego, co prawe i trwałe.

Wszystko, co nie jest faktyczne,

(Patrz: freski na styropianie),

Musi w końcu ulec faktom.

Choć niejeden bardzo wierzy

I chce, by była to prawda,

Chociaż ją głoszą… szulerzy.

Przed EURO 2012

Za schyłkowych rządów PiS-u

Sportem rządziła kobieta.

Ona „sprytnie załatwiła”,

Aby piłkarska UEFA

Wyznaczyła właśnie Polskę

Wraz z Ukrainą w „dipolu”,

Żeby zorganizowały

Europejskie finały

W „piłce kopanej”, w Futbolu!

 

Wielka radość i ekstaza.

Nikogo to nie przeraża.

To będą nasze mistrzostwa!

Polska Europie zagraża!

 

Trudno związać koniec z końcem.

W drogach i w budżecie dziury.

Lecz porwiemy się na Słońce,

Czy zatrzyma nas w tym który?

W Polsce amok, zapał, werwa.

Państwo będzie fundatorem.

Będziemy grać na Mistrzostwach!

Górski dla nas będzie wzorem!

Po raz pierwszy taka ranga.

Po raz pierwszy w takiej klasie.

My zrobimy, co potrzeba

W myśl: Zastaw się, a postaw się!

 

Ten, który myśli inaczej,

Nie godzien miana Polaka.

Zagramy na tych mistrzostwach

Jak trzeba, to na bosaka!

Tak też myśli były premier,

Który nie grał nigdy w piłkę.

Jednak kiedyś z Bratem ukradł

Księżyc. Z największym wysiłkiem!

 

Unia nam da pieniądze,

Będą więc na to fundusze.

Pokażemy Europie,

Że Polska, to choć Kopciuszek

Co złą macochę miała,

Lecz za sprawą Euro-księcia

Swój buciczek odzyskała.

 

Chociaż Polska biedą stoi,

To kłopotów się nie boi.

Wszystko zdążymy nadrobić

O ile nie będzie… gradobić.

Sporządzono spis zamierzeń,

Co, kto i kiedy ma zrobić.

Najważniejsza jest dyskusja,

Gdzie zbudować „Narodowy”:

Czy ma być zupełnie nowy,

Ale już poza Warszawą,

Czy w miejscu „X-cio Lecia”,

Oprotestowany wrzawą

Tych, co na jego koronie

Handlowali lat dwadzieścia

W „Jarmark Europa” zonie?

 

I znowu waśnie i spory.

Gorączka dyskusji nie stygnie.

Gdzie ma stanąć „Narodowy”?

Cała Polska jest w malignie!

W Stolicy, czy poza nią stanie?

Koniec dyskusji w tej sprawie:

„Narodowy” – to w Warszawie!

 

Wyznaczono cztery miasta,

Gdzie się rozegrają mecze.

To Warszawa, Wrocław, Poznań

I Gdańsk, Trójmiasta „skraweczek”.

Rozpoczęła się dyskusja

O stadionach i hotelach,

O kolei, autostradach…

A reprezentacja? Nie strzela!

Spadają jej notowania.

Nie radzi sobie Beenhakker,

Co miał dać napęd drużynie

Tak, jak żaglówce spinaker.

Nawet prezydent go poznał

I polubił  ponad miarę.

Nie pamiętał go z imienia,

Ale z nazwiska: „Benhałer”.

 

Ruszyły przygotowania.

Są plany i zamierzenia.

Ale polityka górą.

Parlament i rząd się zmienia.

Do imprezy już pięć lat.

Euro nam zorganizuje

Zupełnie nowy, świetny sztab.

 

W przygotowaniach do mistrzostw

Mnóstwo jest do nadrobienia.

To jest sprawą oczywistą,

Dość dalszego „cyganienia”.

Nowy premier gwarantuje,

Że choć mamy opóźnienia,

To na EURO będzie „cacy”,

Nowy rząd wszystko pozmienia.

Wie, co mówi, bo on czynnie

Futbol uprawia o zmierzchu.

Ale kiedy jest już ciemno,

Nie widzi drwiących uśmieszków.

 

W miastach – gospodarzach mistrzostw

Przebudowę ich stadionów

Trzeba gwałtownie przyspieszyć

Tak, jak przyspieszacz hadronów.

A poza tym, nie ma rady,

(Będzie cud, jak to się uda),

Trzeba zrobić autostrady.

Nowe. Z asfaltobetonu.

 

W międzyczasie „Wielki Leo”

Nieładnie pożegnał się z kadrą,

Gdy po porażce z Irlandią

Rozlało się pomyj wiadro.

Reprezentacja jest słaba.

Dalekie miejsce w rankingach.

Czy trener i zawodnicy

Nie pracują na treningach?

 

Nowym selekcjonerem jest Smuda.

Dla większości kumpel Franek.

Miał już sukcesy klubowe.

Czy długo z kadrą zostanie?

 

Początki były dość trudne.

Ciągłe zmiany i kontuzje.

W rankingach nie ma poprawy.

To prawda, a gdzie iluzje?

W dół o ponad trzydzieści miejsc

Przez ostatnie cztery lata.

To jest fakt niepodważalny,

Wstyd wobec całego świata.

Ranking FIFA równy klęsce:

Sześćdziesiąte szóste miejsce!

Ale apetyty mamy.

Tanio skóry nie oddamy.

W PZPN-ie rozróby.

Korupcyjne podejrzenie

Na zarządzie kładzie cienie.

Jest dymisja, ale zarząd

Ocalił swoje istnienie.

 

Nie wiem, czy w takim chaosie

Ktoś pomyśli o drużynie.

Nawet, gdy ona polegnie,

To PZPN nie zginie!

 

Już wiadomo, w jakiej grupie

Swe pierwsze mecze zagramy.

To Czechy, Rosja i Grecja.

Szczęście, że innych nie mamy.

I znów radość wszędzie słychać:

Grupa marzeń, losu uścisk.

Wszyscy tak zadowoleni,

Że żal będzie ją opuścić.

Przedtem jednak trzeba zagrać

Trzy spotkania po kolei.

Czy Franek Smuda potrafi

Jakoś drużynę pokleić?

 

Lech, Czech i Rus to bracia,

Którzy w zamierzchłej historii

Założyli państwa Słowian,

A dzisiejsi ich potomni

Na boisku stoczą bitwy

Nie o ziemie, nie o branki,

Ale o strzelenie… bramki.

Polska, Czechy oraz Rosja

To sąsiedzi. Na nich czeka

Czwarty rywal, który wcale

Nie będzie udawał Greka.

 

Oprócz Polski – wszyscy mistrze.

Im zwycięstwa będą bliższe,

Tym bardziej, że naszych chłopców

Sklasyfikowano na końcu.

Do mistrzostw jeszcze pół roku,

A już wiemy, gdzie i z kim

Polskie Orły będą grały:

Czy o radość, czy o splin…

 

Na Stadionie Narodowym

Mecz otwarcia z Grecją gramy

Gdy im bramek nastrzelamy,

Może kryzys zażegnamy.

Ja nie bardzo na to liczę,

Ale wierzą w to kibice.

 

Drugi mecz także w Warszawie.

Ciężka będzie gra o wszystko.

Wynik: rosyjska ruletka.

Czy zagrają w miarę czysto?

Jeśli mam powiedzieć szczerze,

To nie bardzo w sukces wierzę.

 

Trzeci mecz już we Wrocławiu

Zagramy z braćmi Czechami.

Będzie to walka o honor,

Bo nie bardzo ich  kochamy.

Choć może być też debilnie,

Jak to bywa w czeskim filmie.

 

Na dziś kończę epopeję.

Nie wiem, czy mi sił wystarczy,

Żeby pisać za pół roku

O polskiej piłce „na tarczy”.

****

Jednak muszę znów napisać,

Bo odczuwam wielki splin.

Krakałem i wykrakałem.

Niech to weźmie „jasny gwint”!

 

A więc zacznę po kolei:

Remis z Grecją w dniu otwarcia.

W pierwszej części wyśmienicie,

Lecz potem kompromitacja!

Apetyty były wielkie.

Remis to jednak za mało.

Ale przeważa opinia,

Że jeszcze nic się nie stało!

 

Przed meczem z „braciszkiem Rusem”

Bardzo się Go obawiano,

Bo potrząsał swoim sierpem,

Żeby bardziej się go bano.

A były wielkie obawy

Po tym, jak Czecha rozgromił.

Lech szykował się do meczu,

Czasu na darmo nie trwonił.

A więc o honor trwa walka.

Dokopać Wielkiemu Bratu

Połowicznie się udało,

Chociaż bardzo się Lech starał

I miał swego pola  atut.

Ale remis, brak porażki.

Lech dosyć zadowolony.

Wystarczy mu złoić Czecha

I ma awans zapewniony.

Tak ma być! I tak już będzie!

W innej opcję nikt nie wierzy.

Czech dostanie zaraz łupnia

Jak tylko się z Lechem zmierzy!

Jednak starcie na boisku

Czech wygrał i triumfuje,

A zbyt pewny siebie Leszek

Po laniu w kałuży leży.

 

Dla kompletności obrazu

Od „Alfa” aż do „Ygreka”

Muszę jeszcze o tym wspomnieć,

Że Rus także dostał lanie

Od niedocenianego Greka.

 

Ma awans do dalszych gier

Tylko jeden z braci trzech.

To nie Rus, ani też Lech.

Lecz ten, który miał przegrać: Czech!

To on z Grekiem awansował,

A Rus wraca już do domu.

Lech zostaje, bo u siebie

Będzie tylko „maior domus”.

Droga nie tylko do mostu

Droga nie tylko do mostu

Cieszy się bardzo cała Polska

Gdy słyszy wieści z Wąchocka.

Nie zawsze są one sprawdzone,

Lecz zawsze ciekawe są one.

Tam: długi most, bo wzdłuż rzeki.

– Kryty basen pod tym mostem.

– Rzeczułka głęboka do kostek,

Nie topi się w niej manekin.

 

W znanych dowcipów opisie

Także głośno o sołtysie,

Który, chociaż jest głupawy,

Zyskał bardzo wiele sławy.

 

Kiedyś w nadwiślańskim Płocku

Zbudowano most przez Wisłę.

Most potrzebny, z piękną bryłą,

Lecz dojazdu doń nie było.

Tak więc kierowcy musieli

Przez stareńki mostek jeździć.

Płynność ruchu blokowali,

Godzinami w korkach grzęźli.

Dużo wtedy mieli czasu,

Jak to zwykle w korkach bywa,

I zamiast „hurra” czy „vivat”

Klęli na wszystko. Od razu!

Nowy most widać z oddali,

Piękny, utęskniony, nowy.

Nowoczesny, bo linowy.

Liny jak w harfie, ze stali.

 

Lata gotowy most czekał

Nim dojazdy zbudowano.

Otwarcie się jednak odwleka,

Tygodnie na wstęgę czekano.

Dzisiaj ciszej o Wąchocku,

Ale głośniej znów o Płocku.

 

W Mazowieckiem, koło Płocka,

Dwie wsie połączyli drogą.

Od Goślic aż do Ciółkowa

Droga piękna, asfaltowa.

Kiedy dzionek, albo nocka

Wszyscy, którzy chcą, to mogą

Jeździć wozem lub w „lanosie”.

Razem dzieci i dorośli

Jeżdżą z Ciółkowa do Goślic.

Ta droga w rejestrze krajowym

Numer pięćset sześćdziesiąt osiem.

Droga gminna, zwykła, boczna

I jest prawie niewidoczna

W atlasie samochodowym.

 

W Polsce rządzi koalicja.

Już dwa lata tak się męczy.

Ale rządzi też ambicja,

Co koalicjantów dręczy.

Oni współpracują chłodno,

Więc nie razem, lecz osobno

Nową drogę otwierali.

Nawet się nie przepychali:

Najpierw Pan Wicemarszałek,

(Oczywiście Mazowiecki,

Lecz z PO) – Stefan Kotlewski

W Ciółkowie wstęgę przecinał.

Dwa dni później Pan Marszałek,

(W PSL-u Go widziałem),

Ruch na tej drodze zatrzymał.

W Goślicach sam Adam Struzik

Też nożyce w rękę imał.

Z błogim uśmiechem na buzi.

Persona użyła nożyc –

W drugą stronę można jechać.

Czyżby ktoś raczył narzekać

Jak władza mu drogę otworzy?

 

Ten kawałek gminnej drogi

Był powodem wielu scysji.

I w TV podczas emisji,

I w prasie artykuł srogi.

No, bo jakże, jedna droga

Dla przyjaciela i wroga

Dwa razy jest otwierana,

Czy tak można, proszę pana?

 

Cały naród poruszony.

Mężowie oraz ich żony

Mają wielkie bóle głowy,

Słyszą dzwonek alarmowy!

Ten precedens niebywały

Wywołuje wielkie skutki:

Bo trzeba powtórzyć cały

Obrządek władzy milutki.

Pytania się cisną na usta:

– Czy nie ma łamania ustaw?

– Czy w Polsce tylko otwarto

Połowę autostrad i dróg?

– Czy tak bardzo nam coś zmienia,

Że jeździć w obydwie strony

Kierowca nie mógł, czy mógł?

– Jadąc drogą raz otwartą

Potrzebujemy ochrony?

– Czy jeżdżąc drogą raz otwartą

Popełniamy wykroczenia?

 

Od niedawna, tuż przy drodze

Stawia się fotoradary.

Czy nie po to, aby srodze

Nakładać pieniężne kary

Bezzwłocznie i bez dochodzeń?

Naród mandaty zapłaci

A budżet się nam wzbogaci

I będą nowe pieniążki

Na podwójnie cięcie wstążki.

Budżet nam wtedy wytrzyma

A i Unia coś dołoży

I zanim ktoś się nasroży,

Będzie już pozamiatane:

Pojedyncze otwieranie

Wszystkich pasów autostrady;

A na to już nie ma rady…

 

Hola, hola miły panie,

Czy to także twoje zdanie?

Tak zapyta ten, kto czyta

Te wieszczenia bez wytchnienia.

Nie. To wyobraźnia działa,

Że to wszystko jest, bez mała,

Możliwe do stosowania,

Gdy nie zmienią swego zdania

Celebryci i ich świta.

Oni lubią takie fety.

Dla nich trzeba tej podniety,

Ażeby wszystkim pokazać

Jakie ich miejsce w szeregu,

Jak ich kariera rozkwita.

To dla nich więcej niż hazard,

Oni są ciągle w obiegu!

Są na wszystkich szczeblach władzy

W województwie, mieście, gminie.

Rzadko im się to przydarzy,

Że celebra ich ominie.

Marszałkowie – zawsze pierwsi,

Burmistrzowie, ich zastępcy,

Sołtys, wójtowie, prezydent,

Radny, co przed szereg wybiegł,

Sam starosta – on jest ważny,

Zamyślony i poważny.

Na najwyższych szczeblach władzy

Minister także się zdarzy.

W Polskę rusza brać sejmowa

Rzucać na wiatr piękne słowa.

 

A okazji wciąż przybywa.

Będą jeszcze sute żniwa,

Bo otwierać trzeba wszystko:

Drogę, szkołę i boisko.

Za państwowe, więc niczyje,

Można łyknąć, więc się żyje.

Całej armii celebrytów

Od Szczecina aż pod Stryków,

Od Łodzi aż do Zakopca

Ta zabawa nie jest obca.

Szkoda tylko, że marnują

Czas potrzebny na rządzenie.

Czasami się sumitują,

Lecz zwykle nie mówią „że nie”.

Dzisiaj to ja jestem skłonny,

Aby w sposób wielce skromny

Apelować do Rodaków:

Róbcie to tak, jak nasz Kraków.

Liczcie euro, centy, grosze.

Gońcie te celebry drogie,

Bo nasze Państwo ubogie.

Bardzo dziś Was o to proszę.

Otwierajcie festiwale,

Akademie, różne gale.

A nowe stadiony, drogi

Do użytku przekazujcie

Natychmiast, gdy nadzór srogi

Zezwoli eksploatować.

I od dzisiaj nie szykujcie

Tego, z czego można…

                   zrezygnować!!!

Do Hymnu!

Wiele hymnów jest na świecie.

Nawet szkoły takie mają.

Ale czy wy o tym wiecie,

Po co te hymny śpiewają?

 

Hymn, to zwykle pieśń pochwalna

Bóstwa lub ważnej osoby,

Idei, myśli państwowej,

Do Boga prośba błagalna.

Patriota hymn swój śpiewa,

Żołnierz, student, także uczeń.

Hymnu melodia pobrzmiewa

Spontanicznie, z falą uczuć.

Uczucia zawarte w hymnie

Choć intymne i niewinne

Jednak pasje wyzwalają,

Kierunki działań podają.

 

Tak się stało w jednej szkole.

Któryś z uczniów pieśń ułożył

I wcale się tym nie strwożył.

Znienacka, tuż po apelu,

By go usłyszało wielu

Na melodię hymnu szkoły

Zagrzewał orły, sokoły

Do walki z nauczycielami.

Czy słusznie, osądźcie sami.

 

Niedawno słyszał na WOS-ie,

Że mamy już demokrację.

Więc zorganizował akcję,

By słowo ciałem stało się.

To większość ma w szkole rządzić,

Tak to ten chłopak osądził,

To uczniów w szkole jest większość

A nauczycieli – mniejszość.

Od wielu lat się nie zmienia

I mniejszość większość ocenia.

 

Dobrze, że już Dorn z Orzechowskim

Nie rządzą edukacją Polski,

Bo jutro wszystkie dzieci nasze

Poszłyby niechybnie w kamasze.

Biały kruk

Biały kruk

W każdej talii do tarota

Jest też zwykle biała karta.

Nic na niej w ogóle nie ma,

Jest po prostu nic nie warta.

Wtedy nabiera znaczenia,

Kiedy inna się zagubi.

Białą się w oryginał zmienia,

I ją najbardziej się lubi.

Wszyscy wiedzą: nie oryginał,

Ale zwykła imitacja.

To surogat lub zamiennik,

Erzac, po prostu namiastka.

Jak tu powróżyć z erzacu

Komuś, kto nie zna przyszłości?

Jeszcze gorzej erzac działa,

Kiedy chcesz grzebać w przeszłości.

Takie praktyki są znane,

Coraz częściej stosowane.

W taliach się robi „szast-prast”,

Białe karty idą w tas.

Możliwości jest bez liku.

W talii kilka białych blotek

Pozwala szybko wyjaśnić

Nawet Wielką Katastrofę.

W sejmie Wielki Tarocista

Rozkłada karty „a vista”.

Komu on tarota stawia?

Komu z białych kart on wieszczy?

Dowodom racji odmawia,

Jego pogląd jest najlepszy.

Tylko on wie, jak to zrobić,

Tylko on sięgnie daleko.

On po prostu wie jak było

I nic nie wierzy „esbekom”.

Przez pół roku kart stawiania

Marny obraz się wyłania,

Który wstrząsnąłby też Bonda,

Gdyby te karty oglądał.

Białe karty przetłumaczył

Na swą „prawdę” jak należy.

Nasz naród jest bogobojny,

We wszystkie słowa uwierzy.

I to na pewno, niechybnie,

Bo od wieków wierzy w Biblię.

Setki białych kartek trzeba

Przekształcić też w coś białego.

I tak, na przykładzie z biblii,

Jest biała księga. Z niczego!

Rzadkość na skalę światową

Jakiej nie znała nauka!

Mamy coś niebywałego,

Pięknego, białego kruka!