Ośla afera

Kopulowały dwa osły.

Mamy sytuację sporną,

Czy to zoo – erotyka?

Czy może animals – porno?

 

Ani jedno, ani drugie,

Słyszałem z zadowoleniem,

Gdyż ten gorszący epizod

Zakończył się… zapłodnieniem!

Kontrowersyjne osły, to

Pełna wzorowa rodzina.

Osioł – mąż. Oślica – żona,

A nie grzeszny konkubinat.

 

Oni byli w swoim domu

Sami z sobą, a intruzi

Nawet bilety kupili,

By ich mir domowy zburzyć.

To jest zwykłe podglądactwo

Utrwalone przez kamery.

Czy ci tak bardzo zgorszeni

Chcieli ukryć swój wojeryzm?

Ale głupi kawał

Mieszkamy w akademiku

Z kumplem z innego wydziału.

Lubimy dobrą zabawę,

Nie stronimy od kawałów.

 

Wczoraj rano po raz pierwszy

Odwiedzili mnie rodzice.

On dla żartu na ich widok

Nim pożegnał się i wyszedł,

Podszedł do mnie, dał całusa

I powiedział całkiem szczerze:

„Ogromne dzięki za wczoraj.

Było fajowo, ogierze”.

Odmiana

Chcę odmienić mój pokoik.

Nie jestem małą dziewuszką.

Wczoraj prosiłam tatę, by

Pomógł mi przestawić łóżko.

To bardzo skomplikowane,

Bo trzeba je wpierw rozebrać

I na nowym miejscu złożyć

Wszystkie elementy mebla.

Inaczej ponoć się nie da

I stąd cała moja bieda.

 

Gdy dzisiaj wróciłam z zajęć,

Patrzę – łóżko przestawione.

Razem z mamą się męczyli.

Wszystko zostało zrobione.

Znaleźli też mój wibrator,

Ale nikt na mnie nie gderał,

Lecz ponownie go ukryli

Między stelaż i materac.

Narzeczona

Byłam razem z mym chłopakiem

W domu u jego rodziców.

Chodzę już z nim cztery lata

Na poważnie, nie dla picu.

Już nieraz u nich gościłam,

Choć niepewnie się tam czułam,

Bo ciągle mi przeszkadzała

Dziwna sztuczność i rytuał.

 

Matka chłopaka jest spoko,

Za to ojciec trochę dziwny.

To on jest główną przyczyną,

Że cały ten dom jest sztywny.

 

Dzisiaj, dla mnie niespodzianie,

Stałam się tam narzeczoną.

Chłopak nagle mnie poprosił,

Bym została jego żoną!

Jego mama z serdecznością

Mnie do siebie przytuliła.

Czułam, że z całego serca

Bez wątpienia się cieszyła.

Przyszły teść zawsze z dystansem

Traktował mnie oraz syna.

Dziś mi złożył gratulacje

Dopiero po trzech godzinach!

 

Wtedy, gdy nikt nas nie widział,

Z początku zaczął mnie miziać.

Potem do siebie przyciągnął.

Po dłuższej chwili odpuścił

Wolno zwalniając swój uścisk.

W oczy badawczo zaglądnął.

Patrzył na mnie i powiedział:

„Miałem w życiu wiele panien

I jeszcze dziś mogę sprawić,

Że sama zmienisz swe zdanie

Tak, by syn o tym nie wiedział”.

Byli sobie… Ona i On

Był sobie on i ona

Podstarzali oboje.

Ona na nogi słaba,

A on w krzyżu miał bole.

Ją przewlekły kaszel dręczy,

Jego serce zniszczył zawał.

Ją także pikawka męczy,

A on zawroty dostawał.

 

Nie zawsze jednak tak było.

Lepiej im się powodziło,

Bo oboje na etatach

Meble kupowali w ratach.

Dostali w bloku mieszkanie,

Aż pięć lat czekali na nie.

Do spółdzielni należeli

Nie dlatego, że tak chcieli.

Ale to państwo zadbało,

By małżeństwo zamieszkało

W nowym, słonecznym bloku

Z piękną zielenią wokół.

Mieli „full” wyposażenie:

Ścieki, gaz i ciepłą wodę.

Kotłownia ich ogrzewała,

Bez pieców mieli wygodę.

 

Tutaj córki wychowali,

Które dzisiaj są w oddali.

Pracowite życie mieli.

Ale żyli tak jak chcieli.

 

Ona ponad lat czterdzieści

W jednej branży pracowała.

Jego serce stres zamęczył

I w tym jest przyczyna cała,

Że zwekslowany na rentę

Zawodowe skończył życie.

Tak to los życiową puentę

Zaczął zapisywać skrycie.

 

W końcu pozostali sami,

Wraz ze swymi chorobami.

Ona ma trochę nadwagi

Lecz on od niej więcej waży.

U niego są bruzdy na twarzy,

Jej cera koloru malagi.

Jemu wypadły kędziory

I widać mu kształt głowizny.

Jej zapas włosów dość spory.

I w dodatku bez siwizny.

Jemu za to w kościach strzyka,

Że gdy idzie, to aż słychać.

U niego stwierdzono cukrzycę.

Ona od lat ma dychawicę.

On skrzeczy starczym dyszkantem,

Ona mówi miłym altem.

 

Tak to żyli on i ona.

Zgodnie, cicho i spokojnie.

Ona przez niego chwalona

On ma dobre słowo od niej.

Brali świadczenia od ZUS-u.

Z tego się utrzymywali

I ziemskiego exodusu

W „spokojności” dożywali

Swobodnie i bez nacisków,

Bez strat, ale też bez zysków.

 

Testamentu też nie mieli,

Bo go spisać nie musieli,

Cały ich stan majątkowy

Był skromniejszy niż zerowy.

Komornika sądowego

Jednak interesowała

Emerytura, nie cała.

Tylko w ćwierci ją zajmował

Na spłatę należnych świadczeń,

Będących ujemnym zyskiem

Działalności gospodarczej.

 

Oni odwiedzali córki.

Córki do nich przyjeżdżały.

A wnuczka i wnuczek mały

To ich starości podpórki.

 

Tak mijały długie lata

A oni nadal, wytrwale

Żyją spokojniutko dalej,

Choć wiek do ziemi przygniata.

 

Dziwowali się znajomi,

Że choć starzy, schorowani

Wbrew zasadom anatomii

Żyją. Czyżby zmutowani?

Czy nie wiedzą, że w tym wieku

Staruszkowie, mimo leków,

Muszą terminowo umrzeć,

Aby uratować budżet?

 

Czy śmierć o nich zapomniała,

Sama przecież starowinka?

O nie! Ona warowała

Pod ich drzwiami jak ta psinka.

 

Choć pukała mocno kosą,

Stojąc na posadzce boso,

Oni tego nie słyszeli,

Słuchawki na uszach mieli.

Nie otworzyli kostusze

Nieświadomie, lecz skutecznie.

Ona się denerwowała,

Bo nie mogła czekać wiecznie.

 

Kiedyś w takiej sytuacji

To przez komin wlazła niecnie.

Czy to nie jest jakaś kpina,

Że ten blok nie ma komina?

I właśnie w ten oto sposób

Kilku milionów osób

Mieszkających w blokach Gierka

Nie może kostucha spotkać.

Ona chodzi, na dach zerka

Zamiast komina – maskotka:

Wąski wylot wentylacji.

Chociaż trochę pokręcony,

Okapnikiem zadaszony

Pasuje do elewacji.

 

Jak ma przejść stara kostucha

Przez tak wąski kanaliczek?

Przecież kosa się nie zmieści,

Ani nawet jej buciczek!

 

To przyczyną, że obecnie

Ludzie żyją sobie dłużej.

Państwo płaci im świadczenia,

A to kwoty bardzo duże

Dziurawiące państwa budżet.

To jest zmorą kilku rządów

Jak wyrównać brak gotówki

Jest na to wiele poglądów,

Cały czas pracują główki,

Jak tenże problem uściślić,

Jaką reformę wymyślić.

A czas jak szalony leci

Rodzą się wciąż nowe dzieci

A starzy nie umierają,

Dalej kasę pobierają.

 

Potwierdza to statystyka,

Z której rubryk też wynika,

Że we współczesnej nam Polsce

Życie ludzkie coraz dłuższe.

Tylko powód trochę inny

Niż ciąg „GUSowskich” przypuszczeń

 

Na cały świat donosimy,

Że ludzkie życie chronimy.

Dlaczego je tak bronimy?

Bo… wyburzamy kominy!

2012.10

Ostra siostra

Dziwnym przypadkiem znalazłam

Pamiętnik mojej siostrzyczki.

Poczytałam i poznałam

Stan jej młodziutkiej duszyczki.

Nie powinnam tego robić,

Bo to wbrew moim zasadom.

Ale teraz nie żałuję –

Taki życiowy paradoks.

 

Odkryłam, że moja siostra

Mimo więzi między nami,

Przespała się ze wszystkimi,

Których miałam, chłopakami.

Z moim obecnym jeszcze nie,

Żałuje ten wredny babsztyl.

Jemu także nie odpuści.

Już teraz pracuje nad tym.

Premia

Mój przyjaciel informatyk

Lubi mi robić kawały.

W większości są dość dowcipne,

Czasem nie przynoszą chwały.

Wczoraj naprawiał laptopa.

To mój służbowy komputer.

Sygnały podłączeń sprzętu

Przez USB były głuche.

 

Zrobił mi to po godzinach.

Na dowód kartkę zostawił,

Że wszystko będzie w porządku.

Jak wcisnę dowolny klawisz.

Pełen obaw, co się stanie,

Zresetowałem komputer.

Wszystko działa. Odetchnąłem.

Zasłużył na piwa kufel.

 

Rano przyszedł ważny klient,

Żeby obejrzeć zlecenie,

Które zrobiłem mu szybciej

Licząc na sowitą premię.

Projekt miałem na pendrajwie.

Przez USB go odpalam.

Zamiast standardowego piii

Odzywa się jakaś lala

I jęczy bardzo namiętnie:

„O, wepchnij mi głębiej jeszcze”!

Przerażony go wyjąłem,

Lecz znów słowa lecą w przestrzeń:

„Co robisz, moje kochanie?

Nie wyjmuj. Niech tam zostanie”!

Deflorant

Poznałam fajnego chłopca.

Przystojny, miły, radosny.

Szybko się w nim zakochałam,

Czy to może był wpływ wiosny?

 

Wszystko działo się jak we śnie.

Sprzyjał nam także układ gwiazd.

Właśnie pewnej gwiezdnej nocy

Przeżyłam z nim swój pierwszy raz.

Byłam szczęśliwa, że to z nim

Straciłam wianek dziewiczy.

Zaraz potem wyszedł mówiąc,

Że tylko chciał mnie „zaliczyć”.

 

Zostałam w kompletnym szoku

Nie wierząc w to, co się stało.

Siedziałam niemal w bezruchu.

W głowie jeden wielki chaos.

Nagle wrócił. Pomyślałam,

Że tak ze mnie zażartował.

Byłam pewna, że potwierdzi,

Ale on głuchy, niemowa.

Tylko spojrzał na mnie dziwnie,

Nie tak jak dawniej seksownie.

Zabrał telefon z komódki

I wyszedł wyzbyty podniet.

Uchatka

Mam dziwną narośl na uchu.

To wrodzone moje znamię.

Choć mi niewiele przeszkadza,

Chętnie puszczę je w niepamięć.

Zdecydowałam się żeby

Usunąć ją chirurgicznie.

Zabieg odbył się w poradni.

Zbędne leczenie kliniczne.

 

Zaraz po przyjściu do domu

Chciałam zmienić opatrunek.

Tata mi w tym pomagał,

On dziś jest mym opiekunem..

Po odwinięciu bandaża

Coś na barki mi opadło.

Tata skoczył przestraszony

I krzyczał na całe gardło:

„Cholera! To chyba ucho,

Nie ruszaj się i uważaj!”.

Zemdlałam . Gdy się ocknęłam,

Spojrzałam. To była gaza.

Pluj kawką

Wybuchła w biurze afera.

Ktoś nasikał do zbiornika

Wody przy naszej kawiarce.

Ohyda! Aż brak słownika.

 

Na szczęście jest monitoring.

On ujawnił nam szczegóły

I pseudo dowcipnisiowi

Plugawy efekt zepsuły.

 

Winowajcę wyrzucono

Ad hoc, w klimacie niesławy.

Pech, że nim się dowiedziałem,

Zdążyłem wypić trzy kawy.