Pluj kawką

Wybuchła w biurze afera.

Ktoś nasikał do zbiornika

Wody przy naszej kawiarce.

Ohyda! Aż brak słownika.

 

Na szczęście jest monitoring.

On ujawnił nam szczegóły

I pseudo dowcipnisiowi

Plugawy efekt zepsuły.

 

Winowajcę wyrzucono

Ad hoc, w klimacie niesławy.

Pech, że nim się dowiedziałem,

Zdążyłem wypić trzy kawy.

 

Jeden z ojców

Za tydzień w naszej katedrze

Ma się odbyć chrzest kuzyna,

Na który mnie wraz z chłopakiem

Prosiła moja rodzina.

 

Chłopakowi nie mówiłam,

Gdzie kuzynek będzie chrzczony,

Ale odniosłam wrażenie,

Że był trochę zaskoczony.

Potem okazało się, że

Sama będę na celebrze.

Chłopakowi coś wypadło,

Nie będzie kto miał mnie wesprzeć.

 

Przyszło bardzo wielu gości,

Bowiem to był chrzest grupowy.

Nagle wyjaśnił się powód

Mego chłopaka odmowy.

Poczułam raptem, jakby ktoś

Niespodzianie mi dokopał.

Jednym z ojców chrzczonych dzieci

Okazał się kto? Mój chłopak!

Tapeciara

Któregoś dnia mój kolega

Podszedł do mnie z telefonem

Mówiąc: „Pewnie jesteś zakochany.

Masz fajną dziewczynę, Tomek.

Chyba zgubiłeś komórkę.

Dziś znalazłem ją w bufecie.

Że jest twoja, rozpoznałem

Po tej fotce na tapecie”.

 

Podał mi komórkę. Patrzę,

A tam nie bardzo ubrana

Dziewczyna, to rzeczywiście

Moja Zosia ukochana.

Ten telefon, że tu wspomnę,

Nigdy nie należał do mnie.

Jedna za wszystkich

Moja nastoletnia córka

Powiedziała, że jest w ciąży.

Po chwilowym szoku

Zaczęliśmy z mężem drążyć,

Kto jest ojcem , żeby z nami

Porozmawiał i ustalić,

Co robić w tej sytuacji

Teraz i w czasowej dali.

 

Tego jednego musimy

Wyszukać w długim szeregu,

Bo kandydatów jest wielu:

Chłopak i … kilku kolegów.

Smarkaty

Mój sześcioletni syneczek

Boi się badania krwi.

Zawsze, gdy to trzeba zrobić,

Musi coś wywinąć mi.

 

Dzisiaj rano przed badaniem,

Choć z niego kawał smakosza,

By nie być zupełnie na czczo,

Zjadał swoje gile z nosa,

 

Jaką rozpacz miał na buzi,

Kiedy pani pielęgniarka,

Powiedziała, że nie szkodzi,

Że zjadł wszystko, co wysmarkał.

Byłeś synku w wielkim błędzie.

Badanie krwi się odbędzie!

Twardzielka

Mam córeczkę, pięciolatkę,

Którą staram się wychować

Jak chłopaka na twardziela.

Nawet uczę ją… boksować.

Chcę żeby, gdy coś „nie jest tak”,

Nawet troszkę nie płakała,

A przeszkody i trudności

Odważnie pokonywała.

W każdej chwili, w stresie, w szoku

Musi zachowywać spokój.

 

Kiedyś córcia, ja i żona

Powracaliśmy z zakupów.

Mała niosła dwie torebki

Pełne zakupowych łupów.

Podczas wchodzenia po schodach

Potknęła się nieszczęśliwie

I wpadła na kaloryfer

Raniąc się w główkę dotkliwie.

 

Nie zdążyłem jej uchronić,

Bo też miałem torby w rękach.

Ta chwila dla mnie i żony,

To była wielka udręka.

Córcia, choć guzek na czole

I policzki jej sinieją,

Odetchnęła i spokojnie

Powiedziała: „O, już grzeją”!

Dojrzałość

Moim chrzestnym jest najlepszy

Przyjaciel mojego taty.

Poznali się bardzo dawno,

Bo przed dwudziestu dwu laty.

Wspólnie prowadzą firmę,

Która nieźle prosperuje.

Chrzestny często mnie odwiedza.

To naprawdę fajny wujek.

 

By uczcić mą osiemnastkę,

Dziś zabrał mnie na zakupy.

Jest październik, wszędzie widać

Halloweenowe wygłupy.

Na stoisku z przebraniami

Włożył hełm Lorda Vadera

I bardzo głębokim basem

Rzekł tak jak do Skywalkera:

„To ja jestem twoim ojcem”.

Było śmiesznie, więc się śmiałem,

A on w przypływie szczerości:

„To prawda. Nie żartowałem”.

Po trzech latach…

Od trzech lat mam prawo jazdy.

Przydarzyła mi się stłuczka.

Nie jechałam zbyt uważnie.

Będzie kosztowna nauczka.

Facet, którego stuknęłam,

Wyskoczył jak oparzony

I zaczął się na mnie wydzierać

Językiem dość mocno „słonym”.

 

Kiedy się ze mną rozprawił,

To miał pełne usta wzgardy

Dla tych wszystkich, dzięki którym

Otrzymałam prawo jazdy.

Szczególnie źle się wyrażał

O mym byłym instruktorze,

Że to baran i niezdara…

Potem było jeszcze gorzej.

 

Ja przerażona siedziałam

I patrzyłam, jak się ciska.

Dopiero wysiadłam z auta,

Gdy przyjechała policja.

Wtedy poznałam, kim jest ten

Kierowca nadzwyczaj wprawny.

Teraz nikt, ale wcześniej mój

Instruktor nauki jazdy.

Pierniczek

Bardzo lubię czytać książki.

Nie ruszam się bez lektury.

Kiedyś wybrałam się w podróż

Koleją aż na Mazury.

Miałam przesiadkę w Toruniu.

Byłam głodna, więc pierników

Dość dużą paczkę kupiłam

Na stacji w małym sklepiku.

 

Usiadłam na ławce obok

Dość zdrożonego mężczyzny.

Widać zmęczenie podróżą.

Na głowie pasma siwizny.

Mogłam oddać się lekturze.

Czytałam i zajadałam

Pierniczki, które co chwila

Z paczki obok wyjmowałam.

 

W pewnej chwili zobaczyłam,

Że pan także się częstuje

Mięciutkimi pierniczkami.

Wprost się nimi delektuje!

To mnie bardzo zaskoczyło,

Jednak nie reagowałam.

Wzięłam następne ciasteczko

I dalej książkę czytałam.

 

Sytuacja się powtarza.

Paczka leży między nami.

Na zmianę, jedno po drugim

Ciastka z paczki wyjadamy.

 

Po ostatni piernik na dnie

Sięgnęliśmy równocześnie.

Pan zachował się szarmancko,

On ostatniego nie weźmie.

„Proszę bardzo”, usłyszałam.

Nagle nadjechał mój pociąg.

Złapałam książkę i torbę.

Dałam już spokój łakociom.

 

Szukałam swego biletu,

Kiedy już byłam w wagonie.

Otworzyłam torbę, a w niej…

Pierniki wcześniej kupione.

A propos

Jestem na “ostatnich nogach”.

Za tydzień może urodzę.

Już teraz miewam kłopoty

Wtedy, gdy z wanny wychodzę.

Mąż, widząc jak się gramolę,

Zaśpiewał a propos tego:

„Zostawcie Titanica,

Nie wyciągajcie go…”.

 

Innym razem go prosiłam,

Żeby mi założył buty.

Muszę ciepło się ubierać,

Bo jest zima, luty luty.

Nogi w ciąży bardzo puchną.

Bardzo też przeszkadza brzuszek.

On siłując się z kozaczkiem

Ciepluteńkim jak kożuszek

Skomentował: „Jaka bajka,

Taki bucik i Kopciuszek”