Epitet

Moja matka twierdzi, że ja

Jestem od niedawna w ciąży.

To nieprawda, ale ona

Cały czas ten temat drąży.

Prawdą jest, że mam kłopoty

Z opóźnieniami miesiączki.

Znacznie głębiej są ukryte

Powody mojej bolączki.

Mama nie wie, że ja jestem

Anoreksją wycieńczona.

W tą chorobę obelgami

Jestem przez mamę wpędzona.

Teraz już mnie nie wyzywa,

Że „jesteś jak beka tłusta”,

Bo uzupełnia epitet:

„Do tego jeszcze się puszczasz”!

Podchody

Mój mąż od pewnego czasu

Zrobił się bardzo żałosny.

O mojego przyjaciela

Nagle zaczął być zazdrosny.

 

Wczoraj dał mi ultimatum,

Że ma dosyć „tego homo”.

Mam przestać się z nim spotykać

I zerwać wszelką znajomość!

Jeśli tego nie wykonam,

To on ze mną się rozwiedzie.

Z ciężkim sercem mnie zostawi,

A sam gdziekolwiek wyjedzie.

 

Nie zawahałam się wcale.

Powiedziałam, że ze wszystkich

Jest bezsprzecznie najważniejszy

I nadzwyczaj sercu bliski.

Z kumplem koniec po wsze czasy.

Zapomnę, że on istnieje.

Był mym dobrym przyjacielem

Choć na pewno nie jest gejem.

 

Mąż słuchając wynurzenia

Z każdą chwilą tracił werwę.

Miał nadzieję, że wkurzę

I tej przyjaźni nie zerwę.

 

I tak od słowa do słowa

Potoczyła się rozmowa.

Wyszło na to, że małżonek

Od dawna ma romans z inną.

Chciał mnie zostawić, a potem

Rozstania uczynić winną.

Piekielnie = magicznie?

Jestem ulicznym magikiem.

Zabawiam dorosłych i dzieci.

Na me pokazy iluzji

Nie jest potrzebny bilecik.

Latem zawsze występuję

Na Wybrzeżu albo w górach.

Wczoraj też występowałem

W Mikołajkach na Mazurach.

Przy „Hotelu Gołębiewski”,

Największym w tej miejscowości,

Zabawiałem iluzjami

Dosyć dużą liczbę gości.

Podczas mojego występu

Jakiś pan w podeszłym wieku

Wyszedł na środek wołając:

„ Opamiętaj się człowieku!

To, co tutaj pokazujesz,

To dzieło samego szatana.

Nie dostaniesz rozgrzeszenia

Od ani jednego kapłana”!

Wiele jeszcze słów wykrzyczał,

A na koniec dodał wściekle:

„Za to, pokurczu diabelski,

Będziesz się przypiekał w piekle!”

Widziałem, skąd wysiadł przed chwilką,

Więc odpowiedziałem mu tylko:

„Czy już wszystko wykrzyczałeś,

Co kazał ci ksiądz dobrodziej?

Zjeżdżaj stąd zaraz do niego.

On czeka tam w samochodzie”!

Orzeczenie

Po przeprowadzce robiłam

Porządek w starych papierach.

Dużo ich było szufladzie.

Niektóre poznałam teraz.

Odkryłam karty medyczne

Z dzieciństwa, z których wynika,

Że przeszłam dość dużo badań

W renomowanych klinikach.

Szukano przyczyn zniekształceń

Mojej twarzy, bo rodzice

Na widok mnie – noworodka

Byli w ogromnej panice.

 

Mądre konsylium orzekło,

Że nie byłam inwalidką

Tylko normalną dziewczynką

Z buzią wyjątkowo… brzydką.

Suma przyczyn

Robiłam zakupy w markecie

Takie duże, comiesięczne.

Mam spokój na cały miesiąc.

Po prostu tak mi poręczniej.

 

Uzupełniłam też zapas

Artykułów higienicznych

Oraz mydła, płynu, żelów

Do kąpieli i pod prysznic.

Cały wózek zapełniony:

Z wierzchu ręcznik papierowy,

Tampony, chustki do nosa

I papier toaletowy.

 

W oczekiwaniu do kasy

Stał gość o dość słusznej tuszy.

Miał pod pachą tylko wino.

Widać, że go bardzo suszy.

Patrząc na moje zakupy

Wycharkał jak z grubej rury:

Popatrzcie na tą dziewczynę!

Ona cieknie z każdej dziury!

Rejonizacja

Wracałem z pracy do domu.

Tramwaj nie był zatłoczony.

Usiadłem na wolnym miejscu,

Bo byłem trochę zmęczony.

Chyba nawet się zdrzemnąłem,

Gdyż nie widziałem babinki,

Która od dość długiej chwili

Serwowała mi docinki.

 

Chociaż były miejsca wolne,

Żądała bardzo niegrzecznie,

Żebym zwolnił dla niej miejsce

I to natychmiast, koniecznie!

 

Kulturalnie zapytałem,

Czy mogłaby usiąść obok,

A nie chcieć zabierać miejsce

Siedzącym na nich osobom.

Ona nic mi nie odrzekła,

Tylko jakimś twardym kijem

Przywaliła mocno w głowę.

Myślałem, że nie przeżyję.

 

Wściekły krzyknąłem, że zaraz

Wezwę policyjny patrol,

A ona powinna zaraz

Spotkać się z dobrym psychiatrą.

 

 Zaśmiała mi się prosto w nos

Mówiąc, że mnie wyśmieją.

Rzeczywiście. Powiedzieli,

Że tramwaj to nie ich rejon.

Pechowiec

Dziś jest piątek – trzynastego.

Nie wierzę w żadne przesądy,

Ale po tym co się stało,

Nie jestem już taki mądry.

 

Miałem niewielką kolizję.

Ktoś uderzył w mój kabriolet.

Przywaliłem głową w szybę,

Stąd mam kilka szwów na czole.

Wróciłem pieszo do domu

Zdenerwowany i zdechły.

Musiałem usiąść na kibel

I… na czole szwy mi pękły!

Nigdy więcej…

Miesiąc temu zakończono

Moje małżeństwo przez rozwód.

Dowody mej niewierności

Stanowiły powód pozwu.

Mąż otrzymał moje nagie

Zdjęcia z nieznanym facetem.

Dla niego to dowód zdrady

Oraz do rozwodu pretekst.

Nigdy nie zdradziłam męża.

Nie znam faceta ze zdjęcia.

Chyba ktoś chciał mi zaszkodzić

I nie poprzestał na chęciach.

 

Właśnie dziś się dowiedziałam,

Kto chciał rozbicia małżeństwa

I posunął się w tym celu

Do ohydnego fałszerstwa.

Rok temu w moim laptopie

Grzebał młody informatyk.

Chyba mu się podobałam,

Patrzył się na mnie jak satyr.

Mam w laptopie zdjęcia topless

Zrobione latem na plaży.

Gdy naprawiał mi laptopa,

To musiał je zauważyć.

Zmiksował me podobizny

Z fragmentami filmu porno.

A sąd uznał je za dowód,

Co było rzeczą potworną.

 

Najgorsze jednak było to,

Że mąż uwierzył tym zdjęciom.

Tego jemu nie wybaczę.

Nie zapomnę także sędziom!

Nie będę dochodzić prawdy.

Nie chcę więcej widzieć męża.

Już za nic w świecie nie będę

Żyła w małżeńskich więzach!

Pomoc koleżeńska

Moja dobra koleżanka

Ma trudny okres życiowy.

Z dnia na dzień straciła pracę,

A spłaca kredyt bankowy.

Z mężem także ma kłopoty,

Bo go ciągnie do kielicha.

Jest tym bardzo zdołowana.

Sytuacja bardzo licha…

 

Nie we wszystkim mogłam pomóc,

Ale próbowałam chociaż

Poratować przyjaciółkę

W trudnej kwestii bezrobocia.

 

Zachwalałam naszą firmę,

Że robota nie jest ciężka,

Że w niej ludzie sympatyczni

I całkiem godziwa pensja.

 

Chyba źle mnie zrozumiała,

Bo poszła do mego szefa

I powiedziała, że może

Od zaraz przejść na mój etat

I wszystkie me obowiązki,

Nie wyłączając nadgodzin,

Wykonywać za pół pensji.

A szef… z ochotą się zgodził!

 

Papieros, to…

Kiedyś w życiu nałogowo

Paliłem szlugi i skręty.

Teraz czuję ucisk w płucach

I głos mam bardzo schrypnięty.

Za późno rzuciłem nałóg.

Jak mogłem tak nisko upaść?

Teraz wszystkim opowiadam,

Że papierosy to… kupa!

Powtarzałem to jak mantrę.

Nawet synka nauczyłem.

Kiedy to ciągle powtarzał,

Bardzo dumny z niego byłem.

Jednak duma mi odeszła,

Kiedy w parku na spacerze

Zobaczyliśmy faceta

Z karczychem grubym jak zwierzę.

Szedł i palił papierosa.

Dymił mocno jak parowóz.

Każdy mu ustąpi miejsca.

Przecież widać, że to łobuz.

Tato! Ten pan śmierdzi kupą!

Usłyszałem głos syneczka.

Jedną rączką zatkał nosek,

A drugą rączką usteczka.

Sytuacja była trudna.

Strachem zamarła mi dusza.

Ale facet poszedł dalej,

Bo… miał słuchawki na uszach.