Bilans wodny

Mama ma problem z nerkami.

Żeby móc Ją zdiagnozować,

Lekarz zlecił bilans płynów.

To bardzo ważne w chorobach.

 

Mama ma już swoje lata.

Przygotowałem słoiczek.

Zaznaczyłem poziom wody.

Rano to wszystko rozliczę.

 

Poprosiłem, żeby piła

Tylko z tego pojemnika.

Obok postawiłem drugi,

By mogła do niego sikać.

 

Rano sprawdziłem słoiki.

Pierwszy słoik nadal pełny.

Chociaż piła tylko z niego,

Żeby zalecenie spełnić.

 

Nie powiedziała mi jednak

Ta moja chora biedaczka,

Że wypitą wodę zawsze…

Uzupełniała do szlaczka!

Opalenizna

Mam solarium w dużym mieście.

Ludzie lubią się opalać,

By zimą „z opalenizną”

Pokazywać się na balach.

 

Przeważają młode panie,

Lecz też bywają panowie.

Nie wydaje mi się, żeby

Przychodzili tu po zdrowie.

 

Często muszą tu przychodzić

Na „opalającą” sesję,

Bo to ich uzależnienie,

Gdyż popadli w tanoreksję[1].

 

Lecz też bywają klienci,

Co chcą komuś imponować,

Ale większość mych klientów

Pretekst  w tajemnicy chowa.

 

Jednak dzisiaj przyszedł facet

W… goglach narciarskich na licu.

On tylko twarz chciał opalać.

Wyczułam, że to dla… picu.

 

Spytałam go więc o powód.

„Chcę mieć – tak odrzekł po chwili –

Opaleniznę narciarską,

By wszyscy mi zazdrościli”!

[1] Tanoreksja – odczucie, że skóra jest zbyt blada.

Antonimy

Jestem gruba, nie wiem czemu.

Cały czas stosuję dietę.

Odmawiam sobie słodyczy

Nawet nie wiem co to deser!

Nigdy nie jadłam fast foodów.

Czas wolny w ruchu wciąż spędzam.

Uczęszczam na gimnastykę,

Nawet po ciężary sięgam.

 

Pomimo wszystko nie chudnę.

Zazdroszczę każdej kobiecie,

Która potrafi bezkarnie

Zamówić co chce w bufecie.

 

Niedawno zaczęła pracę

Nowa osoba, kobieta.

Chuda, że ją posądzałam,

Iż z jej zdrowiem coś jest nie tak.

 

Ale do czasu, bo kiedyś

Miałyśmy tę samą zmianę.

Razem poszłyśmy na przerwę.

Śniadanie jadłyśmy same.

Tylko w ciągu pół godziny

Zjadła dietetyczne śmieci:

Chińską zupkę, dwa hot-dogi,

Hamburgera i… kotlecik.

Potem jeszcze to popiła

Z automatu czekoladą.

Ja piłam gorzką herbatkę

Zagryzając suchą strawą.

 

Patrzyłam z niedowierzaniem

Wreszcie zapytałam wprost:

„Ty masz co dzień „tłuste święto”,

A ja tylko „suchy post”.

Co Ty robisz, że codziennie

Jesz takie tuczące rzeczy

I wciąż jesteś aż tak chuda,

Że żakiecik z Ciebie leci”?

 

Odparła, że nic nie robi.

Po prostu ma tak od zawsze.

W dzieciństwie do Niej mówiono:

„Nasz Ty kochany cherlawcze”.

Dotąd nigdy nie  ćwiczyła.

Je bardzo dużo słodyczy.

Po pracy zjada obiadek

I na kanapie „się byczy”.

 

Słucham Jej i wprost głupieję,

Jak różni mogą być ludzie.

Ja grubaska, chociaż nie jem.

Ona, chociaż żarłok, chudziec.

Druga przeciwieństwem pierwszej,

Pierwsza antonimem drugiej.

 

Współlokatorka

Nie uważam się za brzydką.

Wielu chłopcom się podobam.

Mieszkam ze współlokatorką.

To jest przepiękna osoba.

 

Sądzę, że wielu facetów

W skali jeden do dziesięciu

Dwanaście punktów by dali

Temu pięknemu dziewczęciu.

 

Robiłam wczoraj porządki

I wszystko to, co zbyteczne

Zapakowałam do pudła,

By je wyrzucić koniecznie.

 

Sama musiałam je wynieść.

Kiedy już byłam na schodach

Potknęłam się o swe nogi

I poleciałam jak kłoda

A razem ze mną to pudło.

Zawartość się rozsypała.

Leżałam biedna wśród śmieci,

Potłuczona i zbolała.

 

Sąsiad z dołu drzwi uchylił.

Mój widok go… rozczarował.

Spojrzał i po dłuższej chwili

Pod nosem tylko wyjąkał:

„Eeeee…myślałem, że to będzie

Ta pani  współlokatorka”…

I szybko za drzwi się schował.

Buty, buciki…

Ma siostra, „fajna” zgrywuska,

Prezent dla mnie wymyśliła.

Miał być bon podarunkowy,

Ona buty mi kupiła!

 

Najbrzydsze jakie widziałam!

Do tego jeszcze zły rozmiar!

Jak bym je kiedyś włożyła,

Każdy by się ze mnie obśmiał!

 

Z bardzo serdecznym uśmiechem

Dała mi je z paragonem.

Zaraz szybko je schowałam

Do sypialni, za zasłonę.

 

Już ranem następnego dnia

Byłam sklepie szukać butów

Takich, które mogę włożyć

I pasują do mych ciuchów.

 

Pogadałam z ekspedientką

O niby humorze siostry.

Żartowałem, że ich sprzedaż

Winien ścigać prokurator

I to ktoś naprawdę ostry,

Taki prawniczy gladiator!

 

I wtedy dotarło do mnie,

Czemu się ze mną nie śmiała.

Ona dzisiaj ten sam model

Bucików na nogach miała!

 

Kanar

Opiekuję się dorywczo
Małym syneczkiem sąsiadów.
Chłopczyk bardzo mnie polubił.
Nawet mówi do mnie: „dziaduś”!

W zeszłym tygodniu mój „wnuczek”
Dał mi swoją ulubioną
Kartę z jednym Pokemonem
Uśmiechniętym wesoło.

Zdradził mi też jego imię.
Nazywa się on Pikachu.
Taki królik ogoniasty.
Po brzuszku widać, że łasuch.

Bardzo mnie tym darem wzruszył.
Noszę go z dumą w portfelu.
Dzisiaj przez swą nieuwagę
Mogłem stracić to trofeum.

Podałem kontrolerowi
Swoją kartę z Pokemonem
Jako mój bilet miesięczny.
Kontroler był zaskoczony

A ja ze swej strony wdzięczny
Za  to, że spojrzał z uśmiechem,
Podziękował, poszedł dalej…
Są jednak „kanary” w dechę…

Igiełka

Gdy byłam na sali u chorych,

To wtedy się dowiedziałam,

Że mam pobrać krew pacjenta,

Który już czeka od rana.

 

Kiedy wróciłam do dyżurki,

Nagle się zorientowałam,

Że nie mam już czystych igieł;

Cały zapas wyczerpałam.

 

Był na półce w magazynku

Cały zestaw nowych igieł.

Sama byłam na dyżurze,

Musiałam je przynieść migiem.

 

Poprosiłam, żeby pacjent

Nie zwiał, bo wrócę do niego

I pobiorę „krwawą próbkę”,

A to przecież nic wielkiego.

 

Chory spokojnie poczekał.

Teraz mogłam mu krew pobrać.

Jak tylko zobaczył igłę,

Jakoś dziwnie naraz pobladł.

 

Potem się lekko uśmiechnął,

Westchnął i wskazał mi ręką

Na wózek, na którym siedział.

Nie było mi z tym zbyt lekko.

 

Co mam zrobić nie wiedziałam.

On był sparaliżowany

Od pasa po same stopy.

„Pan wybaczy”, powiedziałam…

 

 

Podobieństwo

Na zasadach loteryjnych

Wyciągałyśmy ryciny.

Dzieci nazwy zgadywały.

Dość często się tak bawimy.

 

Gdy kiedyś wylosowałam

Goryla piękny rysunek,

Jeden z chłopców krzyknął „mama”

Do obydwu opiekunek.

 

Popłakałam się ze śmiechu,

Chociaż nie powinnam przecież,

Postanowiłam, że kiedyś

Opowiem o tym kobiecie.

 

Dziś zdarzyła się okazja,

Kiedy swego synka mama

Przyprowadziła do żłobka.

Czekałam, gdy będzie sama,

Żebym mogła się przekonać,

Czy syn nie przesadził czasem.

 

Popatrzyłam i odeszłam.

Musiałam… się zgodzić z Jasiem!

 

Szara strefa

Dorabiam pieczeniem ciastek,

Bo stypendium nie wystarcza.

Mój dom to dla fiskusa

Szara Strefa Gospodarcza.

 

Muszę to robić pokątnie,

Bo stypendium nie wystarcza.

Mam kilku klientów w cukierniach.

Tam im swój produkt dostarczam.

 

Parę razy się zdarzyło,

Że któryś z mych domowników

Bezczelnie podkradł mi „towar”

Pozbawiając mnie „grosików”.

 

Nikt do tego się nie przyznał,

Więc zastawiłem pułapkę:

Kamerkę internetową

Schowałem sprytnie za szafkę.

 

W przerwie między wykładami

Chciałem sprawdzić jej działanie.

Włączyłem podgląd. Kamerka

Działała nader wspaniale.

 

Akurat moi rodzice

Sami byli w wolnej chacie

I… w kuchni jedząc wypieki

„Zabawiali” się na blacie.

 

Chyba jednak bardziej wolę

Piec dodatkowe rogale,

Niż oglądać moich starych

Uprawiających „sex balet”.

Prześladowca

Żeby żyć w miarę spokojnie,

Musiałem się przeprowadzić.

Ten manewr już powtarzałem

Od czterech lat kilka razy.

 

Nigdy pracy nie zmieniałem,

Ale zawsze  ten sam powód

Był bezpośrednią przyczyną,

Że wciąż to robiłem znowu!

 

Wszędzie, gdzie dotąd mieszkałem,

Ktoś drzwi do mego mieszkania

Cuchnącymi fekaliami

Co jakiś czas „przyozdabiał”.

 

Czasem sfajdał wycieraczkę.

Często brudna była klamka.

Regularnie się zdarzało,

Że paprano szyby auta.

 

Kto to robił? Nie wiadomo.

Sąsiedzi nic nie widzieli.

Ja też nikogo nie znałem,

Ktoś jednak popełniał delikt.

 

Dziesięć dni po mej ostatniej

Przeprowadzce „incognito”,

Znalazłem swą wycieraczkę

Smrodliwą mazią pokrytą.

 

To nękanie, zadręczanie,

Gnębienie, niepokojenie

Musi byś „dziełem” osoby,

Której na imię „szaleniec”.

 

estem spokojnym człowiekiem.

Nikomu chyba nie wadzę.

Zastanawiam się dziś  dokąd

Znowu mam się przeprowadzić.

 

Chyba muszą zmienić pracę.

Muszę też się wyprowadzić

Z miasta. Ale dokąd? Nigdy

Nie mogę nikomu zdradzić!!!