Może nad morze?

W wakacje moja dziewczyna

Nad morzem jak zwykle była.

U swej dobrej przyjaciółki

Aż dwa tygodnie spędziła.

 

Mnie mówiła, że w tym roku

Wykręcała się od tego,

Ale w końcu się zgodziła

Zażyć klimatu morskiego.

 

Przed wyjazdem wiele razy

Obiecywała, że będzie

Strasznie tęsknić, a na dworcu

Miny też miała nietęgie.

 

Nawet mi się rozpłakała.

Przytuliłem Moją Żabcię

Obiecując, że bez przerwy

Będziemy w stałym kontakcie.

 

Odjechała. Ja w tym czasie

Nie bawiłem się jak zwykle.

Ona na „fejsie”  pisała,

Że nie w głowie Jej są figle.

 

Jest stateczną, miłą panią.

Nie wychodzi wieczorami.

Obie razem z koleżanką

Nie zajmują się chłopcami.

 

Po dwóch tygodniach wróciła.

Z początku było jak dawniej.

Ale jednak się zmieniło,

Już przestało być zabawnie.

 

Jej „przemądra” przyjaciółka

Kamerkę mi użyczyła,

Którą będąc na wakacjach

Ma Żabcia zdjęcia robiła.

 

Kartę pamięci włożyłem

Do czytnika komputera.

Całą zawartość przegrałem.

Wszystkie nagrania mam teraz.

 

W szoku byłem, gdy filmiki

Obejrzałem tylko w części.

To co tam było nagrane,

W mojej głowie się nie mieści.

 

Żabcia, ta wredna ropucha,

Zdradziła mnie kilka razy

I to z niejednym facetem.

A wszyscy byli dość… starzy.

 

 

Cios

Jestem jedyna w rodzinie.

Szkoda, że nie mam rodzeństwa.

Mieszkam razem z rodzicami.

Niespieszno mi do małżeństwa.

 

Chociaż dawno już dorosłam,

Nadal mieszkam z rodzicami.

Choć kobieta, to najchętniej

Zajmuję się… rowerami.

 

Jeżdżę na nich „od małego”.

Stary rower już się zużył,

Więc szukałam nówki, żeby

Przez następne lata służył.

 

Znalazłam w sieci egzemplarz

W korzystnej cenie, jak dla mnie!

Była szansa by go sprawdzić.

Zrobiłam to bardzo starannie.

 

Ostatnia sprawa: zapłata.

Bank nieczynny, duży kłopot.

Przez awarię ten mój zakup

Może zakończyć się wtopą!

 

Prosiłam rodziców, by Oni

Zapłacili za mój rower,

Oddam, kiedy bank wypłaci –

Poręczyłam własnym słowem!

 

Nie mogli zrobić przelewu,

Bo akurat gdzieś jechali.

Ja za Nich mam zrobić płatność,

Oni podadzą namiary.

 

Logowałam się do banku.

A gdy hasło miałam podać,

Mama na chwilę zamilkła.

Czyżby znów jakaś przeszkoda?

 

Po dosyć długim milczeniu

Zmienionym podała głosem:

 

„CzemuNieMamSyna@”

 

Hasło było dla mnie ciosem!

 

 

 

Zakręcony, zakręcona…

Rodzina naszych sąsiadów

Jest kompletnie… odlotowa.

Są sympatyczni, obłędni…

Cała familia wdechowa.

 

Ojciec, matka i dwóch synów

Są zakręceni totalnie.

Nie dziwię się nastolatkom,

Bo to w tym wieku normalne…

 

Wszyscy są… nieogarnięci.

Wciąż zdarza się coś głupiego:

To nie zaciągną hamulca

I samochód wjedzie w drzewo.

 

A to zapomną o… kocie

I dzwonią w czasie urlopu,

By „tylko do ich powrotu

Dać wikt i azyl ich kotu”…

 

Lecz teraz przebili wszystko:

Na urlop mieli wyjechać.

Auto spakowane „na full”

I… znowu zaznali pecha:

 

Rodzice z nastolatkami

Rozlokowali się w aucie,

A auto nie chce… zapalić.

Oj, nie zostaną na aucie…

 

Bo od czego auto… żony?

Przesiedli się całą czwórką,

Ruszyli i… pojechali.

Przez chwilkę słyszałem turkot.

 

Żadne z nich przez parę godzin

Nie skumało, że bagaże

Tu zostały. Kiedy wrócą?

To dopiero się okaże…

Egzamin

Miałem termin egzaminu,

Więc jechałem na uczelnię.

W baku mało już paliwa,

Pomyślałem, że dopełnię.

 

Dotarłem na stację paliw.

Nie mogłem wlewu otworzyć,

Bo zameczek zamarznięty.

Trzeba go szybko odmrozić.

 

Łatwo mówić, kiedy mroźnie,

A nie miałem odmrażacza.

Ale przecież nie zamarzał

Także… płyn ze spryskiwacza.

 

Musiałem koniecznie pobrać

Kilka  kropli tego płynu,

Żeby tylko zmoczyć zamek

Do niezbędnego minimum.

 

Szukałem, no i znalazłem

W bagażniku samochodu.

Po co kiedyś ktoś go schował,

Naprawdę nie znam powodu.

 

Polałem tym płynem zamek.

Już po chwili wlew otwarłem.

Zatankowałem, ruszyłem,

Aż nagle cały zamarłem,

 

Bo wyprzedził mnie radiowóz.

Policjant macha lizakiem

Żebym zatrzymał się zaraz

Za „Zakaz Postoju” znakiem.

 

Zatrzymałem się posłusznie

Zdziwiony, że każą „dmuchać”,

Lecz na alkomacie – „zero”,

Czyżby chciał „władzę” oszukać?

 

Zdziwieni takim wynikiem

Wezwali drugi radiowóz.

Przyjechał po półgodzinie

Dmuchałem. „Zero” jest znowu.

 

Jestem już zdenerwowany,

Minął termin egzaminu.

Zapytałem o co chodzi,

Czemu  do mnie taki przymus.

 

Mówili, że ktoś dzwonił, że

Widział, jak piję na stacji

Przy ludziach, a że z ich strony

Nie było…. żadnej reakcji,

 

Więc zadzwonił na policję,

Żeby pijaka zatrzymać …

Nie mógł wiedzieć, że w mym aucie

Zamek korka  wlewu przymarzł.

 

A z kieliszka  to nikt nie pił,

Bo w nim był płyn zimowy.

Co prawda to był alkohol,

Tyle, że…. metylowy.

 

Wyjaśniłem policjantom,

Ten pechowy zbieg omyłek.

Przeprosili mnie za kłopot…

Na egzamin nie zdążyłem,

A szkoda, bo… się uczyłem!

 

„Ocalić Orkę”

Pracuję w prywatnej szkole.

To jest moja pierwsza praca

Nie mam umowy „na stałe”,

A „kredycik” muszę spłacać.

 

Jestem w ciąży. Czas porodu

Zbliża mi się nieuchronnie.

Boję się, że gdy urodzę,

To właściwie będzie… po mnie.

 

Bo umowa w każdej chwili

Wypowiedziana być może.

Po porodzie zamiast lepiej

Może już być znacznie gorzej.

 

Bardzo mnie to zaskoczyło,

Gdy nagle się dowiedziałam,

Że moi uczniowie wysłali

Petycję, żebym została

I zaraz po „macierzyńskim”

Wróciła do Nich, bo Oni

Lubią mnie i poważają

I dlatego… chcą mnie chronić.

 

Swoje orędzie w mej sprawie

Przedstawili Dyrektorce

Nadając „anarchistyczny”

Kryptonim „Ocalić Orkę”!

 

 

Co to będzie?

Dwie agresywne mamuśki

Nawrzeszczały na mnie, że mam

Wynosić się z… placu zabaw,

Bo jestem psubrat i szelma!

 

Bo tylko siedzę i patrzę,

Że aż dzieci mnie się boją.

One tu malców pilnują

I o Nie się… niepokoją!

 

Jedna z nich to nawet ostro

Zaczęła wołać „ty zboku”!

Bo niesłychane, by facet

Tak długo nie spuszczał wzroku,

Tylko gapił się  i… gapił.

Na bawiące się dzieciaki.

 

Nikt by mnie nie posądził, że

Czekam na i siostrę żonę

Które w pobliskiej cukierni

Kupują paluszki… słone.

 

Bo żona jest w mnogiej ciąży.

A ja patrzę na plac zabaw

I u siłuję się skupić, bo

Nad tym się zastanawiam ,

Jak to będzie, kiedy to ja

Ojcem bliźniaków zostanę.

 

Z tego, co widzę i słyszę

Czeka mnie cholerny zamęt!

 

Pech

Jechałem sobie spokojnie,

Gdy nagle ni stąd, ni z owąd

Wyskoczyła mi kobieta

Objuczona wielką torbą.

 

Lecz facet jadący za mną

Już nie zdążył wyhamować.

Wjechał z impetem w mój kufer.

Cały tył zgnieciony. Groza!

 

Spytałem kobietę, czemu

Nagle na jezdnię wtargnęła.

Tłumaczyła coś o pechu…

W ślepy zaułek zabrnęła.

 

Nareszcie dotarło do mnie

O co chodzi z tym gadaniem.

Ona w ostatniej już chwili

Uciekła, bo rusztowanie

Zajmowało cały chodnik

Od ściany aż do burtnika.

Ona musiała uskoczyć

Nagle, natychmiast, w trzy miga!

 

No, bo gdyby pod nim przeszła,

Przez „pecha”  mogłaby zginąć

Tak samo, jak by przelazła

Pod rozłożoną drabiną!!!

 

Stojąc słuchałem tych bredni

Zszokowany dokumentnie.

Przez takie bzdury, głupoty

Facet rozbity doszczętnie.

 

Aż popłakał się, gdy ujrzał

Straty nie z winy, lecz „pecha”,

Który Jego właśnie spotkał

Z winy drugiego człowieka.

 

Po bratersku

Po raz pierwszy zaprosiłem

Moją dziewczynę do domu.

Mój braciszek się „poświęcił”

I postanowił mi pomóc.

 

On jest z zawodu kucharzem,

Więc nie poprzestał na pyzach.

Przygotował kilka dań,

Że tylko paluszki lizać!

 

To był zestaw azjatycki:

Chińskie skrzydełka z kurczaka,

Pieczony łosoś, sajgonki…

Wyżerka nie byle jaka!

 

W domu jest nas trójka braci.

Wszyscy zasiedli do stołu.

Najmłodszy z nas ma szczególnie

Dziwne poczucie humoru.

 

I to on po kolacyjce

Podjął się posprzątać kuchnię.

Jednak robił to zbyt głośno,

Narzekał, że wszystko brudne!

 

I… że szczególnie patelni

W ogóle nie da się domyć,

Marudził tak, by dziewczyna

Usłyszała Jego skowyt.

 

Z toalety, w tajemnicy,

Przyniósł świeżutką i nową,

Co ją dzisiaj właśnie kupił,

Białą szczotkę  klozetową

I zaczął szorował patelnię

Patrząc na Nią dość dwuznacznie.

Wiedział, że podstęp się uda

I zaraz akcja się zacznie!

 

Ona tego nie wiedziała,

Że szczotka jest całkiem nowa

I na widok tych „czynności”

Zaczęła tam… wymiotować

Super…

Mam na pieńku z mym facetem

O to, jak on imprezuje.

Nie chodzi o częstość imprez,

Ni z kim i kiedy baluje.

 

On przesada coraz częściej

Z ilością wypitych trunków.

Zapija do upadłego,

Nie może przestać na „szumku”.

 

Nie słucha mych żadnych uwag.

Uważa się z ideał.

Nic Mu nie może zaszkodzić,

Jest wcieleniem Supermena!

 

W ostatni weekend gdy wrócił,

Po pijaku „cześć” mi machnął.

Rzucił się na wspólne łóżko,

Chrapnął i natychmiast zasnął.

 

Chciałam zasnąć  obok niego.

Gdy tylko zmrużyłam oczy,

Poczułam zaskakująco

Mocne uczucie… wilgoci…

 

Tak! Niemal trzydziestolatek,

Na co dzień prawnik, mecenas,

Zsikał się do mego  łóżka.

Oto „obraz” Supermena!!!

 

 

Wagary w wakacje?

Mieszkam z rodziną w Hiszpanii

I tam też do szkoły chodzę.

Mam przez to dłuższe wakacje,

Niż może mieć polska młodzież.

 

Po trzech latach po raz pierwszy

Spędzałam w Polsce wakacje.

Był już początek września

I w związku z tym… perturbacje.

 

Wracałam rano ze sklepu.

Plecak miałam wypełniony.

Nagle zatrzymał mnie patrol

Na ulicy, obok szkoły!

 

Kiedyś, gdy mieszkałam w Kraju

Ja do tej szkoły chodziłam.

Teraz Straż Miejska się czepia,

Czemu lekcje… opuściłam.

 

Bo o tej porze powinnam

Być na zajęciach z innymi.

Mówiłam, że mam wakacje,

Ale mi nie uwierzyli.

 

Pokazałam im zakupy.

Powiedzieli, że to próba

Ukrycia moich wagarów,

A to przesada… za gruba!

 

Wcale nie chcieli mnie słuchać

I zaciągnęli do szkoły

Przed oblicze dyrektorki…

A finał był bardzo wesoły!

 

Dyrektorka mnie poznała.

Moją wersję potwierdziła.

Ciepło mnie ucałowała,

A strażników… wyrzuciła!