Szura…

Siostrze przybłąkał się kotek.

Przygarnęła go na stałe.

Chciał go uczyć porządku,

On nie poddawał się wcale.

 

Zamiast sikać do kuwety

On w niej na żwirku… zasypiał.

Kupiła drugą kuwetkę,

Żeby chociaż do niej sikał.

 

Postawiła ją w sypialni,

Żeby u niej mógł spać w nocy.

Pierwsza została w… salonie,

Bo na przedpokój się boczył.

 

Teraz kociak się załatwia

Do swej kuwety w… sypialni

I to zwykle o północy,

A do rana śpi w… w bawialni.

 

Zmiana kuwet nie wpłynęła

Na zachowania kocura.

Czy w sypialni, czy w salonie

Po podłodze nimi… szura!

Egzamin

Po szóstym semestrze studiów

Ten zostanie inżynierem,

Kto obroni pracę – dyplom

W terminie i…bez fuszerek.

 

Pisałem ją wraz z kolegą,

Bo temat dosyć obszerny:

To „System przeprowadzania

Egzaminów na Uczelni”.

 

Nawiasem mówiąc, ten projekt

Zaraz po jego obronie

Zostanie póbnie wdrożony.

To jest w skali państwa: pionier!

 

W trakcie obrony projektu

Nastąpił istotny moment

Wpisu do systemu listy

Pytań wcześniej ułożonych.

 

Profesor sam tę dyskietkę.

Wsunął do stacji roboczej

I plik zaczął się wczytywać,

Ale nagle coś chrobocze

I… procedura przerwana!

A na monitorze zaraz

Ukazał się komunikat:

„ZJE***E WSZYSTKIE PYTANIA”.

 

To oznaczało mniej więcej,

Że te wczytywane dane

Są w niepoprawnym formacie

I nie mogą być pobrane.

 

Kolega zapomniał zmienić

„Roboczy” tekst informacji

Na „dyplomową” odmianę

Komputerowej narracji.

 

Czyli mówiąc zrozumiale

Brak zmiany w kodzie programu

Spowodował, że ten „tekścik”

Nie trafił wcześniej do spamu.

 

Sytuacja nieciekawa.

Inną przewidywaliśmy.

To był taki błąd, którego

Wcześniej wykryć nie mogliśmy,

Gdyż dyskietkę z pytaniami

Profesor u siebie schował.

Zaś próbnej nie dostaliśmy,

A… powinna być jakowaś!

 

W tej sytuacji Komisja

Zleciła, by właśnie teraz

Zmienić „wredny” komunikat.

To szansę dla nas otwiera.

 

Bez zwłoki dokonaliśmy

Niezbędnej zmiany formatu.

Pytania się wyświetliły!

Jest oczekiwany status!

 

Byliśmy zestresowani.

Lecz Komisja się zgodziła,

Że „wpadka” z komunikatem

Projektu nie spartaczyła.

 

Co więcej. Udowodniła,

Że nasz program tym się ceni,

Że gdyby ktoś się weń włamał,

To nie może nic w nim zmienić.

 

Jesteśmy inżynierami,

Ale nadal studiujemy.

Za dwa lata, tak myślimy,

Magistrami też będziemy

Pamięć

Wykładam w szkole historię.

Uważam, że dość ciekawie.

Jednak mojej Narzeczonej

To temat nieznany… prawie.

 

Nie przepada za historią,

Więc kiedyś byłem zdziwiony,

Gdy zaczęła mnie maglować

Na wszystkie możliwe strony

O daty różnych wydarzeń

I związane z tym szczegóły.

Odpowiadałem dogłębnie,

Choć nie mam duszy gaduły.

 

Czasem, tak tylko od siebie,

Dodawałem ciekawostki,

Sensacje, wieści, nowinki

I inne różne błahostki.

 

W pewnej chwili Narzeczona

Spytała mnie, czy pamiętam

Datę Naszego Spotkania

I tu pamięć mi „wymiękła!

 

Dumałem, przemyśliwałem,

By wspomnieć datę spotkania,

Lecz nie odgrzebałem daty

Naszego z sobą poznania.

 

Przypomniało mi się tylko,

Że była… wiosenna pora.

Dziewczyna uzupełniła:

„Rocznica była… przedwczoraj”!

Na głowę…

Mój chłopak jeździ motorem.

Jest wprawny, ale ryzykant.

Lubię z Nim jeździć sportowo-

Włosy rozwiać, gdy pomykam!

 

Mówią: „Nosił …  razy kilka…”

Sprawdziło się to przysłowie.

Bo spadłam kiedyś z motoru,

Chłopak wezwał pogotowie.

 

Ja nie chciałam, bo nie czułam,

Że coś złego mi się stało.

Chłopak uparł się i wtedy

Wszystko mi się posypało…

 

W sanitarce brak lekarza,

Więc czym prędzej do szpitala

Chcieli mnie żywą dostarczyć

Więc kierowca zapi…alał!

 

A co ze mną? Zaraz powiem:

Udało się na zakręcie

Zrzucić mnie z noszy, a przez to

Złapałam… biodra zwichnięcie.

 

Dodatkowo uderzyłam

Głową w ratownika fotel,

To, że straciłam przytomność,

Dowiedziałam się już potem.

 

Bilans całego zdarzenia

Tu w dwuwierszu Wam wyłożę:

„Głowę kaskiem trzeba chronić

W karetce, nie  na motorze”!

Bez poślizgu

Mam dwudziestkę, ale jeszcze

Nigdy nie „byłem na łyżwach”.

O tym „kulawy pies nie wie”,

Lecz teraz mogę się przyznać.

 

Bo dziś po raz pierwszy raz w życiu

Wraz z kilkoma znajomymi

Poszedłem na lodowisko

Żeby pojeździć wraz z nimi.

 

Byłem pewny, że dorosłość

Pozwoli mi, żebym zaraz

Opanował trudną sztukę.

Lecz choć chciałem się postarać

To nie mogłem w żaden sposób

Utrzymywać równowagi

I raz po raz lądowałem

Boleśnie na lodu gładzi.

 

Byłem obiektem dla żartów

I uciechy wszystkich wokół.

Po prostu nie mogłem zrobić

Chociażby jednego kroku.

 

Po jakichś kilku minutach

Mojej „zabawy” z łyżwami

Jeden z gapiów mi krzyknął:

„Zobacz co masz pod butami”!

 

Zauważyłem na płozach

Dwie nakładki plastikowe.

Nie usunąłem ich  wcześniej

I… zapłaciłem frycowe!

Nietakt

Byłam po raz pierwszy w życiu

U rodziców kochanego.

W pewnej chwili pozostałam

Samiutka, nawet bez Niego.

 

Wcześniej już miałam kłopoty

Z ciśnieniem gazów w jelitach.

Wstrzymywałam się, lecz nieraz

„Folgowałam” sobie z cicha.

 

A teraz miałam okazję

Puścić głośnego „kopciucha”.

Byłam pewna, że nikt tego

Nie poczuł i nie podsłuchał.

 

I myliłam się w osądzie.

Kiedy wzrok spuściłam na dół,

Zobaczyłam w kącie… klatkę,

A w niej siedziała… kakadu.

 

Od tej pory, kiedy tylko

Papuga mnie zobaczyła,

Natychmiast „puszczała” bąka”;

Dość przekonująca była!

 

Mało tego. Do tej pory

Tak mnie wita każdym razem.

Rodzina cała się cieszy,

Bo to dość śmieszny obrazek.

 

Nigdy Im się nie przyznałam,

Skąd u porządnej papugi

Taki sposób „wysławiania”

Jak u nietaktownych ludzi.

Chory wstyd

Mój Braciak złapał „covida”.

Póki co, czuje się świetnie.

Jednak ma już objawy: brak

Węchu i smaku – kompletnie!

 

Nie wiedział, że się zaraził,

Więc bez żadnych ograniczeń

Chodził jak zwykle trzy razy

W tygodniu na salę ćwiczeń.

 

W bardzo kłopotliwy sposób

Dowiedział się, że jest chory.

W czasie ważnego spotkania

Zaczął popuszczał fetory!

 

Był świadom tego, lecz nie czuł.

Uważał, że są…bezwonne.

Dopiero, gdy panie zaczęły

Rozglądać się niespokojnie,

Uświadomił to sobie, że

Nic nie czuje, bo węch stracił!

Wstydem za swoją beztroskę

I nieświadomość… zapłacił

 

Baryton?

Nie było ostatnich lekcji,

Więc dzisiaj wcześniej wróciłem.

No i zamiast o piętnastej,

O trzynastej w domu byłem.

 

Niedługo miała też wrócić

Moja mama, a więc siadłem

W swym pokoiku do kompa.

Nagle zdrętwiałem i zbladłem,

Bo usłyszałem z parteru

Podniecony głos kobiecy:

„Kochanie, chodź tutaj do mnie,

Bo chcę się Tobą nacieszyć”!

 

Poznałem głos mojej Mamy.

A ten męski  głos „mołojca”

W żadnym wypadku być nie mógł

Barytonem mego Ojca.

Fifty – fifty

Dwa razy w jednym tygodniu

Uczestniczyłam w kolizjach.

W obydwu „ucierpiał” kufer.

Plajta nade mną zawisła.

 

Nie dlatego, że ja sama

Uszczerbku na zdrowiu doznałam,

Ale przez paradoks prawny

Zwrotu kosztów nie dostałam.

 

W obydwóch przypadkach miałam

Dokumentację wypadku:

Zdjęcia i opis zdarzenia

A nawet zeznania świadków.

 

Ubezpieczyciel pierwszego,

W kolejności zderzeń sprawcy,

Odmówił w całości wypłaty

Za straty z tytułu kraksy.

 

Bo…  pojawiły się  nowe

Uszkodzenia po zdarzeniu.

Jakie były te pierwotne,

Nie określi żadne gremium.

 

Drugi z ubezpieczycieli

Również płacić nie zamierza,

Bo było już  uszkodzone…

To ostateczna ich teza.

 

Jest szkoda, a nie ma winnych

Mimo, że mam ich polisy.

To paradoks? Niemożliwe!

Niesprawiedliwość aż krzyczy!

 

Pozostaje mi jedynie

Czekać, co Sąd na to powie.

Mam nadzieję, że za szkodę

Będą płacić po połowie.

Skrzyżowanie

Miałam pecha, gdy przedwczoraj

Do pracy rano jechałam

I na światłach sama jedna,

Bardzo długo stać musiałam.

 

Skrzyżowanie było puste,

Więc to do mnie ryło wydął

Jakiś menel, już pijany,

Żądał o datek na… piwo.

 

Wkurzona dałam złotówkę

Mówiąc mu, by się oddalił.

Spojrzał na monetę, na mnie

I w drzwiczki „z kopa” przywalił.

 

Potem jeszcze tą monetą

Przerysował mi bok auta.

A na odchodnym „milutko”

Złotóweczką mi… pomajtał.