Zakaz

Gdy mój facet się dowiedział,

Że zaszłam w ciążę, niestety

Bez skrupułów mnie zostawił.

On po prostu stchórzył, zdrefił!

 

Nawet nie chciał poznać syna.

On zniknął po prostu, nagle.

Był z zawodu marynarzem,

Więc po cichu zwinął żagle.

 

Na początku Go szukałam.

Potem się z tym pogodziłam.

Syn często pytał o niego.

„Odszedł od nas”, tak mówiłam.

 

Nie miałam po nim pamiątek.

Nawet zdjęć nie pozostawił.

On przepadł z naszego życia.

Czy w innych portach się bawił?

 

Niedawno syn z narzeczoną

Zrobić obiad umyślili

I zaprosili na niego

Mnie i rodziców dziewczyny.

 

Nie poznaliśmy się dotąd,

Więc pretekst sprokurowali,

Żebyśmy jako rodzice,

Przed Ich ślubem się poznali.

 

I ten obiad wiele zmienił.

Mój „były” tu się odnalazł,

Więc Młodzi są spokrewnieni!

Na ślub miedzy półrodzeństwem

Bóg i Prawo nie zezwala!

 

 

Odpocząć!

To było na delegacji.

Trzy dni w nerwach i to sporych

Pracowałem przy projekcie.

Z niewyspania byłem chory!

 

Dopiero rano o szóstej

Do hotelu doczłapałem.

Wlokłem się chyba z godzinę.

Dosłownie z nóg już padałem.

 

Ległem na łóżku w ubraniu

Licząc, że odpocznę sobie…

O siódmej wyły syreny

Na ćwiczenia pożarowe!!!

 

Jedynym co dziś pamiętam

I zdradzam dopiero teraz

To fakt, że ja wtedy wcale

Nie musiałem… się ubierać.

 

W groszki

Czekałem na mego brata.

Spóźniał się, a mnie cisnęło.

Wreszcie usiadłem na klopie.

Poczułem się jak Jagiełło!

 

Lecz nie miałem czasu rządzić.

Bo wnet zdzwonił domofon.

Wstałem, choć było mi „trudno”,

Podszedłem do drzwi mimo to.

 

Zaraz też go zbeształem:

„Czy ty zawsze musisz dzwonić

Akurat wtedy, gdy człowiek

Na tronie coś musi zrobić”?

 

Otworzyłem, a listonosz

Podał mi list polecony

Śmiejąc się i oglądając

Me groszkowe kalesony.

 

Wyrywna

Jako ratownik medyczny

Często-gęsto w ramach „zleceń”

Mam dyżury na imprezach,

Gdzie dzieją się różne hece.

 

Ostatnio pijany chłopak,

By mieć znacznie lepszy widok,

Właził  na słup z głośnikami,

Kiedy śpiewał jego idol.

 

Oczywiście spadł z wysoka

Waląc czerepem o ziemię.

Mimo wszystko to miał szczęście,

Że nie uderzył się w ciemię.

 

Żeby jednak się upewnić,

Czy nie ma mózgu wstrząśnienia,

Zadawałem rutynowe

Pytania dla wyjaśnienia:

 

– Twoje imię i nazwisko?

– Jaki miesiąc mamy teraz?

– Na jaki koncert przyszedłeś?

Et cetera, et cetera…

 

Ale to jeszcze nie wszystko.

Bo na każde zapytanie

Wyłącznie Jego dziewczyna

Znała odpowiedź. Na pamięć!

 

Niepytana, zawsze pierwsza

Spieszyła się z odpowiedzią

Nie wiedząc, że tym wyrządza

Jemu „przysługę niedźwiedzią”!

 

Po ponowieniu tych pytań,

Jednak trochę w innej formie,

Oceniłem, że ofiara

Zachowuje się przytomnie.

 

Tak. Dobrze podejrzewacie

Osądzając po uczynkach.

Potwierdzam Wasze domysły.

Ta dziewczyna to… blondynka!

Po latach

Miałam kilka przyjaciółek-

Tych szczenięcych podwórkowych.

Losy nas porozdzielały.

Chciałabym ten czas nadrobić.

 

Postanowiłam je znaleźć

I od nowa zebrać paczkę.

Udało się. Odnalazłam

Jadźkę, Kaśkę i Joaśkę.

 

Jeszcze dwie i będzie komplet.

Ale już się dowiedziałam,

Że najlepsza przyjaciółka

Zawsze mnie okłamywała.

 

Ona mnie nie lubiła, lecz

Ze mną się „przyjaźniła”,

Żeby tylko być przy innej.

Przez lata tak mnie zwodziła.

 

Ta „inna” to właśnie Kaśka.

Dziś właśnie się z nią spotkała.

Ucieszyło mnie cholernie,

Że jej… wcale nie poznała!!

 

Zmywarka

 

Kupiłam wreszcie mieszkanie.

Wzięłam mieszkaniowy kredyt.

Mam nadzieję, że rodzice

Pomogą spłacić go kiedyś.

 

Teraz muszę je urządzić.

Meble dość dużo kosztują.

Mama z tatą obiecali,

Że zmywarkę ufundują!

 

W dniu dostawy tej zmywarki

Wzięłam nawet wolne w biurze.

Chciałam być przy jej montażu.

Nie czekać ni chwili dłużej!

 

Przyjechali też rodzice

Bardzo jacyś rozchichrani.

Widać, że Ich to cieszyło,

Że ze mną oczekiwali.

 

Faktycznie podjechał kurier

Z niewielką paczuszką w dłoni.

Choć zdziwiona, odebrałam.

Towar był już opłacony.

W środku była wielka… gąbka

I niemiecki płyn do naczyń.

Rodzice tylko czekali

By nawet chwili nie stracić,

Chcąc mnie, jedyną swą córkę,

Z nową „zmywarką” zobaczyć.

 

Dłużnicy

Kilka lat temu mój szwagier

Niespodzianie stracił pracę.

Nie miał dobrej sytuacji

Bo w domu mały dzieciaczek,

 

Kredyt we frankach, a życie

jest bardzo kosztowne Przecież.

Mieliśmy małą lokatę

Założoną w BGŻ-cie.

 

Żona zadecydowała,

By lokatę zlikwidować

I w ten sposób siostrę z mężem

Choć częściowo poratować.

 

Przeżyli jakoś przez kwartał.

Szwagier znalazł pracę w końcu.

Stanęli szybko na nogi,

Chyba już w czwartym miesiącu.

 

Upłynęły już dwa lata.

Dotąd długu nie spłacili.

Nawet spłacić ten dług w ratach

Szwagrostwo się nie kwapili.

 

Były Święta. Zjazd rodzinny.

Odezwałem się do szwagra:

„Rozpoczynamy budowę,

Potrzebuję forsy z nagła.

Może byście wreszcie mogli

Oddać nam forsę choć w ratach”?

 

Szwagier na to: „Weź, nie pi***ol.

Macie na pewno zasoby.

Gdybyście nie mieli forsy,

Nie rozpocząłbyś budowy”.

 

I tydzień później z rodziną

Na Baleary popłynął!

Bilans wodny

Mama ma problem z nerkami.

Żeby móc Ją zdiagnozować,

Lekarz zlecił bilans płynów.

To bardzo ważne w chorobach.

 

Mama ma już swoje lata.

Przygotowałem słoiczek.

Zaznaczyłem poziom wody.

Rano to wszystko rozliczę.

 

Poprosiłem, żeby piła

Tylko z tego pojemnika.

Obok postawiłem drugi,

By mogła do niego sikać.

 

Rano sprawdziłem słoiki.

Pierwszy słoik nadal pełny.

Chociaż piła tylko z niego,

Żeby zalecenie spełnić.

 

Nie powiedziała mi jednak

Ta moja chora biedaczka,

Że wypitą wodę zawsze…

Uzupełniała do szlaczka!

Opalenizna

Mam solarium w dużym mieście.

Ludzie lubią się opalać,

By zimą „z opalenizną”

Pokazywać się na balach.

 

Przeważają młode panie,

Lecz też bywają panowie.

Nie wydaje mi się, żeby

Przychodzili tu po zdrowie.

 

Często muszą tu przychodzić

Na „opalającą” sesję,

Bo to ich uzależnienie,

Gdyż popadli w tanoreksję[1].

 

Lecz też bywają klienci,

Co chcą komuś imponować,

Ale większość mych klientów

Pretekst  w tajemnicy chowa.

 

Jednak dzisiaj przyszedł facet

W… goglach narciarskich na licu.

On tylko twarz chciał opalać.

Wyczułam, że to dla… picu.

 

Spytałam go więc o powód.

„Chcę mieć – tak odrzekł po chwili –

Opaleniznę narciarską,

By wszyscy mi zazdrościli”!

[1] Tanoreksja – odczucie, że skóra jest zbyt blada.

Antonimy

Jestem gruba, nie wiem czemu.

Cały czas stosuję dietę.

Odmawiam sobie słodyczy

Nawet nie wiem co to deser!

Nigdy nie jadłam fast foodów.

Czas wolny w ruchu wciąż spędzam.

Uczęszczam na gimnastykę,

Nawet po ciężary sięgam.

 

Pomimo wszystko nie chudnę.

Zazdroszczę każdej kobiecie,

Która potrafi bezkarnie

Zamówić co chce w bufecie.

 

Niedawno zaczęła pracę

Nowa osoba, kobieta.

Chuda, że ją posądzałam,

Iż z jej zdrowiem coś jest nie tak.

 

Ale do czasu, bo kiedyś

Miałyśmy tę samą zmianę.

Razem poszłyśmy na przerwę.

Śniadanie jadłyśmy same.

Tylko w ciągu pół godziny

Zjadła dietetyczne śmieci:

Chińską zupkę, dwa hot-dogi,

Hamburgera i… kotlecik.

Potem jeszcze to popiła

Z automatu czekoladą.

Ja piłam gorzką herbatkę

Zagryzając suchą strawą.

 

Patrzyłam z niedowierzaniem

Wreszcie zapytałam wprost:

„Ty masz co dzień „tłuste święto”,

A ja tylko „suchy post”.

Co Ty robisz, że codziennie

Jesz takie tuczące rzeczy

I wciąż jesteś aż tak chuda,

Że żakiecik z Ciebie leci”?

 

Odparła, że nic nie robi.

Po prostu ma tak od zawsze.

W dzieciństwie do Niej mówiono:

„Nasz Ty kochany cherlawcze”.

Dotąd nigdy nie  ćwiczyła.

Je bardzo dużo słodyczy.

Po pracy zjada obiadek

I na kanapie „się byczy”.

 

Słucham Jej i wprost głupieję,

Jak różni mogą być ludzie.

Ja grubaska, chociaż nie jem.

Ona, chociaż żarłok, chudziec.

Druga przeciwieństwem pierwszej,

Pierwsza antonimem drugiej.