Dostałam dziś od szefowej
Reprymendę, bo Jej zdaniem
Patrzę zawsze na Nią z góry,
A to świadectwo złych manier.
Czyżby jest tu coś na rzeczy,
Że jestem od niej „ciut” wyższa?
Ja mierzę metr dziewięćdziesiąt;
Ona… o pół metra niższa!
Spisane wierszem krótkie opowieści osób, które przeżyły różne (smutne, wesołe, dziwne czy krępujące) zdarzenia i publicznie podzieliły się tymi faktami. Dotyczą osób w różnym wieku, różnego statusu społecznego, czy materialnego. Zdarzyły się także w różnych miejscach i czasie. Tymi tematami zająłem się w roku 2013 i kontynuuję do dziś. Pierwszy zbiorek zatytułowany “Traumatyczne Przeżycia” publikuję jako pierwszy. Pozostałe będą zamieszczane sukcesywnie. Zapraszam do lektury i proszę o komentarze. JP.
Dostałam dziś od szefowej
Reprymendę, bo Jej zdaniem
Patrzę zawsze na Nią z góry,
A to świadectwo złych manier.
Czyżby jest tu coś na rzeczy,
Że jestem od niej „ciut” wyższa?
Ja mierzę metr dziewięćdziesiąt;
Ona… o pół metra niższa!
Moja koleżanka z HR [1]
Przyszła, żeby się mnie spytać,
Kiedy ja chcę odejść z pracy
I przed kim tak nagle… czmycham.
Szef to trzyma w tajemnicy,
Lecz rozpoczął rekrutację
Na obsadę mego „stołka”,
Co zakrawa na sensację.
Ciekawa też była tego,
Gdzie teraz będę pracować.
Zdziwiona odpowiedziałam,
Że nie będę rejterować.
Koleżanka miała błędne
Rozeznanie w moich sprawach.
Po miesiącu niespodzianie
Szef mi wręczył… Ale awans!
[1] Human Resources, czyli „Kadry”
Szef chodził dzisiaj po biurze
I niuchał na wszystkie strony.
Utyskiwał, że nasz lokal
Jest okropnie zasyfiony.
Wyczuwał on smród parówek
I to tygodniowych, starych.
Groził że osoba winna
Nie wymiga się od kary.
Widziałem, że kilka osób
Szukało z nim źródła smrodu.
Znaleźli szybko, bez trudu
I bez zbytniego zachodu.
Jednak nikt z poszukujących
Niestety się nie pokwapił,
Żeby szefowi powiedzieć,
Że to on właśnie tak capi.
Po pięciu latach partnerskich
W końcu zerwałam z chłopakiem.
Ostatnio już coraz bardziej
Było nam z sobą na bakier.
Czułam to, że on się zmienia.
Z kochanka stał się dozorcą.
Stał się bardzo roszczeniowy.
Chciał mnie zmienić na… służącą!
Nie byłam już dlań partnerką
Równorzędną jak dotychczas.
Z naszej gorącej miłości
Pozostały tylko zgliszcza!
Dziś znów zaczął rozkazywać.
I już do reszty mi obmierzł.
Nagle coś we mnie pękło.
Wykrzyczałam, że to koniec.
Kiedy pakowałam rzeczy,
On mnie bezczelnie zapytał:
„Czy przed wyjściem podasz obiad
Już jako „była kobita”?
Zmieniam mieszkanie na większe.
Jest okazja, by wyrzucić
Różne rzeczy niepotrzebne
Jak stare zabawki, ciuchy…
Przygotowałem mym synom
Trzy dosyć duże kartony,
By do nich to spakowali.
Są dość duzi i świadomi.
Dawno przecież już wyrośli
Ze zbyt małych butów, ubrań.
Ich szafa jest przepełniona.
Nie chcę, by chodzili w bublach.
Po godzinie wszystkie pudła
Były przez nich zapełnione.
Obrzeża i kanty były
Lasotaśmą obklejone!
Zdziwiło mnie to, że obaj
Byli nadmiernie strudzeni,
Jakby ktoś im zafundował
Nazbyt intensywny trening.
Okazało się, że oni
Wszystko spakowali sami,
Lecz kartony wypełnili…
Zeszytami i książkami.
O siódmej z samego rana,
Słyszałem komórki dźwięki.
Telefon gdzieś się ładował,
Był poza zasięgiem ręki.
Zerwałem się, by odebrać.
Myślałem, że dzwoni do mnie
Chory ojciec ze szpitala.
Zerwałem się półprzytomnie
I pobiegłem, by odebrać.
Nagle o coś się potknąłem
I na podłogę jak długi
Przed siebie na twarz runąłem.
Ale zdążyłem odebrać!
Właśnie jakiś miły głosik
Na pokaz wełnianych kołder
Bardzo uprzejmie mnie prosił.
Ten, kto nie ma szczęścia w kartach,
Ma za to w miłości szczęście”.
Odwrotności tej mądrości
Dowiodę właśnie w tym tekście.
Grałem dosyć często w karty,
Lecz przeważnie przegrywałem.
Czasem zupełnie spłukany
Do domu w nocy wracałem.
Żyłem spokojnie w małżeństwie
Choć bezdzietnym, lecz szczęśliwym.
Nawet nie zauważyłem,
Że w mym związku wzrastał kryzys.
Coraz lepiej szło mi w kartach.
Zacząłem zbierać profity.
Byłem pełnoprawnym członkiem
Tej pokerowej elity!
Raz zgarnąłem wielką pulę.
Około miliona było.
Zadzwoniłem do swej żony,
Z Nią się chciałem dzielić chwilą.
Odebrała chyba błędnie,
Bo miast „słucham Cię kochanie”
W swym smartfonie usłyszałem
Całkiem seksowne… „sapanie”!
W ten sposób się dowiedziałem,
Że mnie zdradza z jakimś gościem…
Gdy zaznałem szczęścia w kartach,
Opuściło mnie w miłości.
Choć starzy mego chłopaka
Mają pensjonat nad morzem,
Do tej pory sami latem
Wędrowaliśmy „bezdrożem”.
Włóczęga to nasza pasja.
Im dziksze strony, tym lepiej.
Bywaliśmy w głuchych borach,
W górach, nad jeziorem, w stepie.
W tym roku chłopak obiecał,
Że mi w wakacje pokaże
Pensjonat swoich rodziców
I piękne, bałtyckie plaże.
Uzgodnił to z rodzicami.
Zaprosili nas do siebie
Na drugą połowę lipca.
Byłam dwa tygodnie w niebie!
Świetnie się u nich bawiłam.
Poznałam oboje rodziców
Ojciec – spoko, mama – dziwna,
Trudno mi Ją było wyczuć.
Okazało się, że słusznie
Przeczuwałam coś przez skórę.
Na pożegnanie ukradkiem
Doręczyła mi… fakturę!
Dziś w pracy była awaria
Ważnej linii produkcyjnej.
Potrzebna była decyzja
Jakiejś osoby funkcyjnej.
Dzwoniłem do kierownika,
Ale szef jak na złość
Nie odbierał telefonu.
Po kwadransie miałem dość!
Byłem przekonany, że znów
Nie odbierze telefonu.
W nerwach rzuciłem słuchawką.
Zapominając „bon tonu”
Bluznąłem, że „ten sku***syn
Kolejny raz nie odbiera
I już więcej nie zadzwonię.
Tak to z nim było już nie raz.
Znienacka szef się odezwał
Wyraźnie tłumiąc wzburzenie:
„Sku***syn właśnie odebrał,
Co się do cho**ry dzieje”?!
Oboje babcia i dziadek
Są dosyć poważnie chorzy.
Spokojnie znoszą swą starość,
Lecz leczą się, by jeszcze pożyć.
Jestem świeżym maturzystą.
Jadę na dłuższe wakacje.
Właśnie kupiłem Im leki
Na dwumiesięczną kurację.
Rachunek był dosyć duży,
Mimo że dla plus – seniorów.
To podstawowe Ich leki.
Nie kupowałem kawioru!
Aptekarz w tej sytuacji
Trzy gratisy mi dorzucił.
Nie miał chyba złych zamiarów,
By w ten sposób mi dokuczyć.
Bo z zestawu upominków
Zdecydowanie wynika,
Że wszystkie są powiązane
Z pokonywaniem… trądzika.
Ja wiem, że przez liczne pryszcze
Nie wyglądam tak jak amant.
Podziękowałem uprzejmie,
A aluzja zrozumiana!