Siostry

Pożyczyłam od swej siostry

Jej koronkowy staniczek.

Chciałam zrobić facetowi

Niespodziankę na rocznicę.

 

Założyłam go na siebie,

Bo chciałam go czymś zaskoczyć.

Kiedy zrzuciłam sukienkę

Z wrażania wytrzeszczył oczy

I zdumiony tym, co na mnie

Niespodziewanie spostrzegł

Wyrzucił z siebie w zachwycie:

W nim Ci lepiej, niż Twej siostrze!

 

Tak się oto się dowiedziałam,

Że mój facet to jest ku**s,

A moja młodsza siostrzyczka

To k**wa do cna zepsuta.

Gafa

Nie wiem dlaczego to robię,

Ale mam już taki nawyk,

Że w marynarce wciąż trzymam

Jedną sztukę… nie, nie „trawy”!

 

To, co tam mam, jest legalne

I niezakazane prawem.

Zawsze mam prezerwatywę

Tak na wszelaki wypadek.

 

Lecz dzisiaj się przekonałem,

Że to jest jednak zły pomysł,

By razem z wizytówkami

W kieszonce trzymać kondomy.

 

Po bardzo trudnej  rozmowie

Z ważnym dla firmy klientem

Dałem, jak to mówią, ciała.

Zblamowałem się ze szczętem!

 

Jak zwykle przy pożegnaniu

Sięgnąłem po wizytówkę

I zamiast wręczyć bilecik

Dałem mu do ręki… gumkę!

 

Zaskoczyłem bardzo gościa.

Spojrzał na mnie zadziwiony

I oddał mi ze słowami:

„Nie zamierzam zdradzać żony”!

Nie na żarty

Mam braciszka z „piekła rodem”.

Ciągle tylko by żartował.

Nie było chyba dnia, żeby

On czegoś tam nie przeskrobał.

 

Jest ode mnie o rok młodszy.

Dorastaliśmy w  „symbiozie”.

Lubiłem jego wygłupy.

Doświadczałem ich na co dzień.

 

Kiedyś zupełnie poważnie,

A to sytuacja rzadka,

Stwierdził, że będzie sią żenił

I… poprosił mnie na świadka!

 

Co się stało, myślę sobie.

Czy zmieniła Go kobieta?

Czyżby mój zgrywny braciszek

Rozpoczynał  nowy etap?

 

Znam przecież swego  braciszka.

Nie wierzyłem, co się dzieje.

Ten człowiek, którego znałem,

Od dzisiaj już nie istnieje!

 

Zgodziłem się oczywiście,

Bo to braterskie zadanie,

A jednocześnie przyjemność

No i wyróżnienie dla mnie.

 

Ślub odbywał się w kościele

W pełnym majestacie chwili.

Mój brat był bardzo skupiony,

Goście też przejęci byli.

 

 Gdy padło wreszcie pytanie

„Czy chcesz Ją za żonę pojąć”?

Odpowiedział: „A co mi tam,

Przecież i tak jest już moją.”

 

Świeżo „upieczona” żona

Natychmiast strzeliła focha,

Ale się uspokoiła.

Ona Go naprawdę… kocha!

Taki żarcik…

Wysłałem sms-a kumplom,

Że „właśnie mam gołą dupę

I na co dzień z nią przebywać

Nie tylko chcę, ale… muszę”.

 

Zapytałem też, czy zechcą

Jej fotografię zobaczyć.

Byłem pewien, że się zgodzą,

Bo to „banda” podrywaczy!

 

Prawie wszyscy się zgodzili,

Choć minęła tylko chwilka.

Zaraz im przesłałem fotki

Mojego…  gołego tyłka!

Siła grzeczności

Mój sąsiad to maniak siły.

Ciągle chodzi na siłownię.

Widać po nim, że wciąż ćwiczy

Jednak trochę nierozsądnie.

 

Zbyt szybko nabiera masy.

Może nawet się wspomaga.

Żeby sobie nie zaszkodzić,

Potrzebna jest równowaga.

 

Aby jeszcze więcej ćwiczyć,

Postanowił zamontować

Jakiś drążek na wspornikach

I w domu na nim trenować.

Musiał to zrobić solidnie,

Więc zakupił mega kotwy

Oraz odpowiednie wiertło,

Bo rozmiar przecież istotny.

 

Stałem sobie pod prysznicem

Myjąc swoje ciałko wątłe,

Gdy nagle huk mnie przeraził.

Myślałem, że szybę zgniotłem.

To odpadła pierwsza płytka.

Dalej też nie było lekko.

Obok namydlonej głowy

Pojawiło się „wiertełko”!

 

Wyskoczyłem na korytarz

Mokry i mocno wnerwiony.

Chciałem na łeb winowajcy

Spuścić pioruny i gromy!

 

Ale gdy go zobaczyłem,

To ochłonąłem niezwłocznie.

Wyjąkałem zadyszany:

„Proszę, może pan odpocznie”?

Dwie metody

Są takie dzielne dziewczyny,

Które na siłowniach ćwiczą.

Bywają także panienki,

Co tylko kalorie liczą.

 

Jedne i drugie to robią

Dla zdrowia, no i urody.

Dążą do wspólnego celu,

Ale przez różne metody.

 

Dzisiaj widziałem te drugie.

Jak się w sklepie oburzały,

Że na nalepce napoju,

Który właśnie kupowały

Brak jest ilości kalorii,

Które ten napój zawiera,

A powinna być podana.

Według nich to jakaś breja!

 

Długo się zastanawiałam,

Czy powinnam do nich podejść

I wyjaśnić im, że w ręku

Mają mineralną wodę!

 

Zostawiłam puste „dziunie”

W niepewności, bo z pewnością

Oburzyłyby się na mnie

I to, być może, ze złością.

Ocena

Moja dziewczyna od zawsze

Jest fanatyczką gry w karty.

Siadać przy niej do pokera

To naprawdę nie są żarty.

Wszystko więc jej się kojarzy

Z brydżem albo też pokerem.

Ale w stosunku do ludzi

Jest uczciwą, nie szulerem.

 

Mnie także tak oceniła

Przy naszym pierwszym spotkaniu.

Troszkę się wpierw zasmuciła,

Ale po pewnym wahaniu

Stwierdziła, że widzi we mnie

Potencjał, ażeby uznać,

Że „nie ważne karty, lecz to

Co potrafi nimi ugrać”.

 

Pięć lat już „gramy” uczciwie.

Każde z nas ma swoje hobby.

Szanujemy się wzajemnie

Bez żadnych wzajemnych fobii.

Pierwsze zdanie

Mamy prześliczną córeczkę.

Gaworzyła bardzo wcześnie.

Nawet w nocy słyszeliśmy,

Jak robi to nawet we śnie.

 

Roczek miała, kiedy pierwsze

Słowa swe wypowiadała:

Coraz wyraźniej i składniej:

Mama, tata, baba, mama…

 

My też do Niej mówiliśmy

Pracując nad każdym słowem.

Patrzyła nam prosto w oczy,

Jakby rozumiała mowę!

 

Wreszcie, gdy miała dwa latka,

Powiedziała pierwsze zdanie.

Właśnie gotowałam kaszkę

Na drugie śniadanko dla Niej.

 

Żeby jej się nie nudziło

Włączyłam płytkę Natalki

Z piosenkami, gdzie są pieski,

Misie, pajacyki, lalki…

 

Nie zauważyłam nawet,

Jak sama śpiewać zaczęłam.

Wtedy córeczka podeszła

Za kolana mnie objęła

I patrząc od dołu na mnie

Powiedziała swoje pierwsze

W swoim życiu pełne zdanie,

Bardzo króciutkie jeszcze,

Które od wtedy przestrzegam:

„Mama, mama nie śpiewaj”.

Wtopa

Siedziałem z dziewczyną w knajpie.

Przysiadł się do nas znajomy.

Nie wiem czemu, ale nagle

Przyszedł  mi do głowy pomysł.

 

Dla głupiego żartu bowiem

Posmyrałem ją pod stołem

Tak, żeby się wydawało,

Że ją łaskocze ten gnojek.

Spodziewałem się, że Ona

Zareaguje gwałtownie

Na to, że ten jej znajomy

Postępuje nietaktownie.

 

Ale ona tylko miło

Się do niego uśmiechnęła,

Jakby czekała na więcej

I w tę gierkę nadal brnęła.

 

 A ja nadal ją miziałem

Oczekując na ripostę

I zwyżkę moich szans u Niej –

Oczywiście jego kosztem.

 

Gdy wreszcie się doczekałem

Jej żywiołowej reakcji

To końcowy efekt dla mnie

Był odwrotny, bez atrakcji.

 

Kiedy się zorientowała,

Że to była moja stopa,

To dopiero się wkurzyła.

Zamiar niezły. Mega wtopa!

Woda zalewowa

Sezon urlopowy w toku.

Kiedy inni mieli wolne,

Ja pracowałem podwójnie.

Dziś chcę odpocząć spokojnie.

 

Wróciłem wcześniej do domu,

Bo na dzisiaj miałem w planie

Po smakowitej kolacji

Długie, aż do rana, spanie!

 

Ale już o piątej rano

Moja sąsiadka przez sufit

Obudziła mnie bezczelnie

Przedstawiając mi zarzuty,

Że zalewam jej mieszkanie!

Ona gada same bzdury,

Bo to przecież niedorzeczność,

By woda ciekła do góry!