Mniejsze niż bonsai

Me dzieciaki, a mam trójkę,

Bardzo często i dość zgodnie

Bawią się w domek, przedszkole

Traktując wszystko dosłownie.

 

Dziś urządzały „dom na wsi” –

Taki malutki dla lalek.

Muszę przyznać, że to „dzieło”

Wypadło im „doskonale”.

 

By „posadzić” kilka drzewek

Przy ganeczku i przy bramie,

Pocięły… stuletnie bonsai –

Pamiątkę po mojej mamie!

Odwet

Mam nastoletniego syna.

Jest fanem motoryzacji.

Gdy „dłubie” przy samochodzie,

Zapomina o… kolacji.

On ma to po swoim ojcu.

Godzinami razem, zgodnie

Potrafią siedzieć w garażu

I to bezinteresownie!

Lubią majstrować przy autach.

Naprawiają, myją, czyszczą.

Są przez nich tak wypieszczone,

Że nawet opony błyszczą.

 

Dopiero w czasie weekendu

Chłopak chodzi na imprezy.

Popierałam te zabawy,

By mógł się na nich odprężyć.

 

W zeszłym tygodniu mój synek

Tak dokładnie się „odprężał”,

Że musiałam późną nocą

Wyprawić po niego męża.

Syn miał wrócić przed północą,

Ale wtedy zabalował,

Bo ponoć go poderwała

Panieneczka długonoga.

 

Za to, że wrócił z imprezy

Znacznie później niż powinien,

Obcięłam mu kieszonkowe

Jako karę za przewinę.

Przyjął sankcję, a następnie

Samotnie siedział w garażu.

Przez wieczór do mnie i ojca

Nie odezwał się ni razu.

 

Rano jechałam do pracy.

Przed wjazdem na skrzyżowanie

Usłyszałam dźwięk klaksonu

Zupełnie niespodziewanie.

 

Dotarło do mnie natychmiast,

Co ta anomalia znaczy:

Mój synek w ramach odwetu

Podpiął klakson do migaczy!

Zawsze pomocna

Mama poszła do znajomych

Na proszone imieniny.

Miałem wtedy wolną chatę

Dla siebie i mej dziewczyny.

 

 Po szesnaście lat już mamy.

Lubimy miłe zabawy.

Na razie jeszcze bez seksu,

Ale… nabywamy wprawy.

 

To był dla nas świetny wieczór,

Nagle drzwi się otworzyły.

Pojawiła się w nich  mama,

Gdy myśmy się… nie nudzili.

 

Niezrażona powiedziała,

Że u znajomych tchnie nudą,

Więc wolała chociaż chwilkę

Spędzić ze mną i… mą lubą.

 

Lecz to jeszcze nie najgorsze,

Że nas jakby przyłapała,

Tylko to, że zaraz po tym

Z cierpkim uśmieszkiem dodała:

 

„Wy sobie nie przeszkadzajcie.

Dobrze znam uczuć porywy.

A jakby była potrzeba,

To mam gdzieś… prezerwatywy”.

Toast

Za tydzień mamy z małżonkiem

Pierwszą rocznicę zaślubin.

Staramy się o potomka.

Mąż mnie do tego namówił.

 

 Od miesiąca mi się spóźnia

To, co zwykle świadczy o tym,

Że niedługo będę miała

Poranne mdłości, wymioty…

 

Szczęśliwa, jak nigdy w życiu

Czekałam na wielką chwilę,

Kiedy mężowi tą wieścią

Naszą rocznicę umilę.

 

Ta uroczysta kolacja

Byłaby świetną okazją…

Do dzisiaj, no bo niestety

Szydło z woreczka wylazło.

 

Jednak “ciotka” przyjechała,

Jak co miesiąc, choć spóźniona.

Niestety, jeszcze musimy

Trochę poczekać na toast.

Wędkowanie

Mam małe mieszkanko w bloku.

Choć to tylko kawalerka,

To jednak jest też balkonik:

Mały podest i barierka.

W tym pionie mojego bloku

Są jedynie kawalerki.

Wszyscy najemcy tych mieszkań

To single albo singielki.

Zawsze muszę na balkonie

Suszyć każde moje pranie,

Gdyż by rozstawić suszarkę,

Za małe jest me mieszkanie.

Niedawno tak się zdarzyło,

Że źle zapięłam zapinki

I na balkon piętro niżej

Zleciały me nowe stringi.

Zeszłam na dół, lecz sąsiadki

Akurat nie było w domu.

Ściągnęłam swego faceta,

Żeby mi  w nieszczęściu pomógł.

On wymyślił, żeby zgubę

Ściągnąć tu z powrotem wędką.

Póki nie ma tej sąsiadki

Trzeba by zrobić to prędko!

Wyobraźcie sobie scenkę:

Jakiś dość młody osobnik

Na wędkę  kradnie majteczki

Suszące się  piętro pod nim.

On tak zrobił! Po kwadransie

Udało mu się je „złowić”.

Potem dopiero spokojnie

Nad sprawą się zastanowił.

„Lepiej późno niźli wcale”;

Przysłowie znów się sprawdziło.

Sam bowiem doszedł do wniosku,

Że chyba nie warto było…

Kilkoro osób z sąsiedztwa

Widziało te jego wyczyny.

Teraz patrzą nań z ukosa

Robiąc różne, głupie miny!

Ona czy On?

Mój chłopak jest delikatny.

Ma ciało drobnej budowy.

Do tego włosy w kędziorach

I długie, szczuplutkie nogi.

 

Niejednokrotnie mówiłam

Że wygląda na cud-laskę.

Zawsze jednak me uwagi

Wzbudzały w nim irytację.

Miał pretensję, że przesadzam.

Dobrze czuł się w swoim ciele.

Czasem tylko swą czuprynę

Prostował smarując… żelem!

 

Kiedyś, gdy był na basenie,

Podszedł ratownik do niego

Prosząc go, „żeby włożyła

Górę od kąpielowego”!

Nie widziałam go przez tydzień,

Do spotkania ze mną nie był skory.

Po tygodniu już wiedziałam:

Zapuścił wąsy. Przystrzygł kędziory!

Czy to wstyd?

Jako ratownik medyczny

Pracuję już cztery lata.

Uczestniczę, choć nie zawsze,

W różnych nieszczęściach, dramatach.

 

Dzisiaj rano nas wezwano

Do  młodej kobiety w ciąży,

Której odeszły już wody.

Gnaliśmy, by na czas zdążyć.

 

Ona była w autobusie.

Właśnie do pracy jechała.

Wezwali nas dwaj studenci

Nie wiedząc, że… oszukiwała.

 

Pani dopiero w karetce

Przyznała nam się do tego,

Że nie odeszły jej wody,

Tylko siknęła, dlatego

Że dziecko się tak wierciło

I kopało po wielokroć;

To jest najważniejszy powód,

Że zrobiło się zbyt mokro.

 

A poza tym się wstydziła

Powiedzieć, że się zsikała.

Reakcji współpasażerów

Panicznie się obawiała.

Doradca

Koleżankę z mego biura

Wezwano dzisiaj do szefa.

Strasznie się denerwowała,

Że przydarzy się jej  niefart.

 

Próbowałam  w jakiś sposób

Rozładować atmosferę

Głupim kawałem, co zaraz

Niestety stał się  problemem.

 

Tylko do niej powiedziałam,

Ale wszyscy to słyszeli:

„Zrób szefuńciowi lodzika,

Wtedy zły los się odmieni.

To jedyny sposób, żeby

Dostać awans i podwyżkę.

Robiły to już przed tobą

Koleżanki. Prawie wszystkie”!

 

Miał być dowcip, wyszła wtopa.

Tuż za mną stał szef – przystojniak.

Zamarłam ze strachu słysząc:

„A to ciekawa teoria”!

 

W praktyce się okazało,

Że na nią już czekał awans.

A ja koleżankom nadal

Głupie dykteryjki gadam.

Przemiana

Jeden z mych kolegów z pracy

Od pierwszego dnia poznania

Nie potrafił się powstrzymać

Od ciągłego docinania.

Dokuczał mi nieustannie.

A że jestem dość nieśmiała,

To najzwyczajniej na świecie

Kontaktów z nim unikałam.

 

W zeszłym tygodniu, gdy znowu

Znów mi dociął dosyć szpetnie,

Nawrzeszczałam tak na niego

Że zaniemówił kompletnie.

Stał i patrzył na mnie głupio,

Bo wreszcie poszłam na całość.

Co się wtedy wydarzyło,

Pół biura chyba widziało.

 

Dzień później on podszedł do mnie

I  przyznał, że nigdy dotąd

Nie był aż tak podniecony.

Ma złość była dlań pieszczotą!

 

Od wtedy jest bardzo miły

I wciąż powtarza pytanie,

Czy on może na to liczyć,

Że jego Panią zostanę,

A on z namiętności dzikiej

Zostanie mym… niewolnikiem.

Co twoje, to…

Mieszkałam w jednym mieszkaniu,

Z koleżanką, która była

Bardzo serdeczną kobietą.

Niestety się pomyliłam.

 

Tydzień temu niespodzianie

Wyprowadziła się z domu

Wtedy, kiedy byłam w pracy.

Narzeczony jej w tym pomógł.

Podjechał autem dostawczym

I załadował do niego

Rzeczy, jakie ona miała

I część dobytku mojego.

 

Gdy wróciłam, zobaczyłam

Puste półki i szafeczki.

Brakowało mych talerzy,

Zniknęły srebrne łyżeczki.

Nie doliczyłam się garnków,

Mikrofalówki, pościeli.

Zabrali także suszarkę,

Mój odkurzacz też „zwinęli”.

 

Zaraz do niej zadzwoniłam

Z pretensją, o co jej chodzi.

Ona wielce zadziwiona,

Tak mi swe racje dowodzi:

„Mieszkałam z tobą trzy lata.

Ze wszystkiego korzystałam,

Więc to też jest mój dobytek,

I swą część z sobą zabrałam”.

 

Zgłosiłam kradzież policji,

Ale czarno wszystko widzę,

No bo nie mam żadnych faktur.

Jeśli zobaczę, to… figę!