Ten trzeci

Jestem z dziewczyną od roku.

Miałem do niej zaufanie.

Byłem pewien, że ma miła

Nigdy w życiu mi nie skłamie.

 

Niedawno podejrzewałem,

Że zdradzała mnie z kolegą.

Często się z nim spotykała,

Ale wyparła się tego.

Uwierzyłem, (bo nie kłamie),

W to, że tylko rozmawiają,

I jedynie ważne sprawy

Tak bardzo ich pochłaniają.

 

Ostatniej nocy, gdy spała,

Popieściłem ją subtelnie,

Lecz pieszczot mi nie oddała

I kołdrą okryła szczelniej.

Wymamrotała jedynie

W senności nareszcie szczera:

„Nie, Bartuś, jestem zmęczona.

Nie teraz, kotku, nie teraz”…

 

To nie do mnie tak mówiła.

To też nie imię kolegi.

Teraz nie może zaprzeczyć,

Że w jej życiu jest ktoś trzeci.

Komplement

Powiedziałem koleżance,

Że dzisiaj wygląda ładnie

Kłaniając się przy okazji

Miło, ale nieprzesadnie.

 

Za chwilę od niej dostałem

Maila, żebym się powstrzymał

Od seksistowskich odzywek,

Bo biuro to nie melina.

 

Czuje się niekomfortowo,

Gdy słyszę takie uwagi.

“Lepiej bym następnym razem

Taki tekst gdzieś sobie wsadził”!

 

Kopie tekstu otrzymały

Wszystkie pracownice biura.

Od tej pory jestem przez nie

Traktowany jak Don Juan

W sensie jakiegoś ”perwersa”.

A ja po prostu, zwyczajnie

Byłem w humorze i chciałem,

By ona czuła się fajnie.

Pod prąd

Podczas bardzo silnej burzy

Gdzieś niedaleko od biura

Uderzył znienacka piorun

I rozpętała wichura.

 

Wysiadł prąd w calutkiej firmie.

Nic nie działa, a załoga

Męczy się leniuchowaniem,

Zamiast po prostu… próżnować.

 

Po godzinie szef ogłosił

Wolne dla całej załogi.

Muszą zostać elektrycy,

Ale bez żadnych nadgodzin.

 

Wszyscy ruszyli do wyjścia.

Wąskie gardło na portierni,

Bo nie można karty odbić,

A jeszcze wchodzą kolejni…

 

Nim ktokolwiek wyszedł z pracy

Wrócił prąd, także znienacka.

Iść do domu, czy do pracy?

Sytuacja dość wariacka.

Odmowa

Chciałem spotkać się z dziewczyną,

Lecz brakowało odwagi,

Żeby podejść i zagadać,

Gdyż bałem się, że mnie spławi.

 

Jednak jakiś tydzień temu

Zdobyłem się na zuchwałość

I zaprosiłem dziewczynę

Do kawiarni na kakao.

Dowiedziałem się od kumpla,

Że ona nie pije kawy,

A kakao to jedyny

Na tą dziewczynę jest wabik.

 

Ale ona odmówiła,

Bo co innego ma w planie.

Prosiłem, żeby podała

Inny termin na spotkanie.

 

Znów odmowa, choć dziś jeszcze

Nie chce niczego uściślić,

Ale na pewno odpowie,

Jak… coś mądrego wymyśli!

Konflikt

Zostałem zwolniony z pracy.

Powodem był durny pretekst,

Bowiem właśnie moja mama

„Poznała” się z moim szefem.

Tłumaczyli mi, że byłby

Duży konflikt interesów,

Gdybym pracował w tej firmie

Mimo łączących ich więzów.

Ich wielka miłość przetrwała

Niecałe cztery tygodnie,

Gdyż się bardzo pokłócili

I rozstali się gwałtownie.

 

Przez cały czas tego romansu

Bezskutecznie się starałem,

Żeby zdobyć jakąś pracę,

Ale żadnej nie dostałem.

Spytałem wtedy „byłego”,

Czy w tej nowej sytuacji

Mogę już wrócić do firmy

Z tych przymusowych wakacji.

Brak konfliktu interesów,

Jesteśmy obcymi ludźmi,

A konflikt z mamą odpuśćmy

Albo też sobie darujmy.

 

W odpowiedzi usłyszałem,

Żebym pakował manatki,

Bo w okolicy brak pracy

Dla rodziny mojej matki.

Lista obecności

Miałam w klasie dwóch kolegów:

Jeden z nich to Jaś Ruchała.

„Starego”, to godność drugiego,

Która się nie odmieniała.

 

Na początku każdej lekcji

Obecność uczniów sprawdzano.

Całą listę po nazwiskach

Z dziennika odczytywano.

 

Wyobraźcie sobie brzmienie

Zbitki nazwisk z takiej listy:

„Pęksa, Ruchała, Starego” –

Efekt dosyć oczywisty.

I tak kilka razy dziennie

Monotonnie i niezmiennie.

Diagnoza

W zeszłym tygodniu mój chłopak

Przewrócił się na rowerze

I doznał urazu dłoni.

Zniósł to dzielnie. Był harcerzem.

 

Ręka bolała, więc poszedł

Do poradni przy szpitalu.

Lekarz stwierdził, że jest dobrze.

Chociaż ma stłuczony paluch,

Za tydzień wszystko się zgoi

I ręka będzie jak nowa.

Tak w szpitalu zdiagnozował

Dyżurny lekarz – konował.

 

W tym samym dniu jeszcze poszedł

Prywatnie do ortopedy.

Tam mu prześwietlono rękę

I usłyszał taki werdykt:

Ma popękany nadgarstek,

A za tydzień od urazu

Nie mógłby już ruszyć dłonią

Ani razu, ani razu…

Wkręcony

Jestem w USA na praktyce.

Często, gęsto z kolegami

Chodzimy na małą kawkę

Do bistro, bo tam jest taniej.

Mój angielski jest dość słaby.

Cały czas się muszę uczyć.

Pytam, kiedy czegoś nie wiem.

Ciągle nastawiam swe uszy.

 

Kiedy zamawiałem kawę,

Koledzy zawsze się śmiali.

Nie wiedziałem, że po prostu

Najzwyczajniej mnie wkręcali.

Nauczony przez kolegę

Zawsze w ten sam grzeczny sposób

Zamawiałem swoją kawę

W obecności wielu osób.

 

Po zachowaniu kolegów

Wyczułem, że jest „nie halo”,

Że oni po prostu ze mnie

Najzwyczajniej „głupa palą”.

Domyśliłem się, że tekst ten

Jest dla mych kumpli rozrywką.

Po przetłumaczeniu znaczył:

 „Przynieś mi kawę, ty dz*wko”.

 

Ja myślałem, że mój akcent

Taką wesołość w nich wzbudza.

Ich jarała ludzka krzywda,

Ale oczywiście cudza.

Symulant

Mam małego pieska w domu.

To prawdziwy mój przyjaciel.

Jest tak mądry, że na rozkaz

Umie nawet przynieść… gacie.

 

Wczoraj, już późnym wieczorem,

Podszedł do mego łóżka

Potykając się co chwila,

Jakby go bolała nóżka.

Wciąż ją trzymał podkuloną.

Później nie mógł na niej stanąć.

W końcu nie mógł zrobić kroku,

Bo bolało go kolano.

 

Przed pójściem z nim do lecznicy

Obserwowałem stan szkraba

Licząc na to, że z tą łapką

Nastąpi znaczna poprawa.

Przez cały dzień go nosiłem

Na dwór, do miski, do kojca.

Dałem mu opiekę taką,

Jak niemowlaczek od ojca.

 

Dziś, gdy wróciłem do domu,

Ujrzałem piękny obrazek.

Mój piesio radośnie biegał;

Ani śladu po urazie.

Kiedy tylko mnie zobaczył

Podkulił znowu swą łapkę

I proszącym wzrokiem prosił,

Bym go zaniósł na kanapkę.

Wodne ewolucje

Pomimo wysokiej ciąży

Niezmiennie chodzę na basen.

Pływam spokojne, uważnie.

Unikam wodnych igraszek.

 

Kiedy płynęłam na plecach

I usiłowałam skręcić,

To brzuch mnie na bok przeciążył

I tylko jeden momencik

Wystarczył, że błyskawicznie

Grawitacja zadziałała.

Mnie do dołu obróciło,

A brzuch był pod spodem ciała.

 

Facet płynący obok mnie

Widział ten mój fajny popis

I dostał napadu śmiechu

Tak, że byłby się… utopił!