Ten moment

Ciąża to wyjątkowy czas

Dla kobiety i jej związku.

Nowe, nieznane przeżycia,

Coraz więcej obowiązków.

Kiedy już się upewniłam,

Że jestem w odmiennym stanie,

Dopiero wtedy mężowi

Powiedziałam „o bocianie”.

 

Ucieszył się, że nareszcie

Rodzina nam się powiększy.

Nawet zamarzył, że synek

Będzie naszym dzieckiem pierwszym.

 

Dziś, kiedy wróciłam z pracy,

Była pustka w jego szafie,

A na stole kartka do mnie –

Taki zwykły, biały papier.

Pierwszy list od dziesięciu lat

Napisał do mnie małżonek:

„Mam kogoś. Teraz odchodzę.

Teraz jest właściwy moment”.

Sztuka?

Wystawiłam swoją pracę

Na wystawie młodych twórców.

To był wymóg, by wziąć udział

W drugim etapie konkursu.

 

Miałam dobre notowania,

Więc liczyłam na zwycięstwo.

Jednak byłam tylko druga.

Ten wynik był dla mnie klęską!

Tym większą, że zwyciężyło

Puste płótno o tytule

„Sztuka Wyobraźni”

Podpisane: Emanuel.

 

Ten ktoś zgarnął pięć tysięcy

I szansę na wystawienie

Wszystkich prac w dużej galerii

I niezłe wynagrodzenie!

Zachęta

Wynajmuję mały pokój

U pani przed sześćdziesiątką.

Jest rozwódką pełną życia,

Przy tym miłą i beztroską.

Prowadzi życie na luzie.

Sama przyjmuje i bywa.

U niej zawsze coś się dzieje.

Często słyszę „Vivat! Vivat”!

 

Ja też jestem po rozwodzie.

Nie mam swojego mieszkania,

Ale mam chandrę po związku.

Żyć spokojnie, to mój zamiar.

Z sympatyczną gospodynią

Zawsze się dogadujemy.

Bardzo często się wspieramy,

Kiedy są jakieś problemy.

 

Ostatnio miałam anginę

I ponad tydzień zwolnienia.

Ale po dwóch dniach choroby

Nie miałam nic do jedzenia.

Brakło mi siły. Musiałam

Prosić panią o przysługę,

Żeby mi kupiła w mieście

Choć chleb i kilka parówek.

Jakiś czas później wróciła.

Pełną torbę z zakupami

Dyskretnie pozostawiła

Tuż, tuż pod moimi drzwiami.

 

W środku było to, co chciałam,

Ale jeszcze oprócz tego

Coś, czego nie zamawiałam,

Zupełnie niespodzianego:

Piękna, seksowna bielizna

Oraz pluszowe kajdanki.

Duża paczka prezerwatyw

I coś w rodzaju nahajki.

 

Początkowo nie wiedziałam

Dla kogo tę rzeczy kupiła;

Czy dla siebie? Może dla mnie,

Żebym coś życiem zrobiła?

Teraz wiem, że ona dla mnie

Te „eroski” kupowała,

Bo miała na mnie oskomę,

O czym dotąd nie wiedziałam.

Spacerowicz

Spacerowałem po parku.

Usłyszałem, że przy bramie

Od dosyć długiej już chwili

Trwa poważne zamieszanie.

Agresywny pies – owczarek

Atakuje tam kolesia.

Z daleka widać, że z niego

Taki dość typowy dresiarz.

 

Kiedyś pracowałem z psami

Jako opiekun w schronisku.

Umiem się z nimi obchodzić.

Nie jestem żaden nowicjusz.

Odciągnąłem pieska na bok.

Uspokoił się po chwili,

Ale warczał wciąż na niego.

Tak jak ja czuł „woń promili”.

 

Nagle ten uratowany

Przywalił mi „fangę” w twarz

Z obiecanką, że uderzy

Mnie jeszcze niejeden raz,

Gdy zobaczy mego „kundla”

Biegającego bez smyczy,

Bo po parku spacerują

Tylko ludzie przyzwoici!

Desperatka

Rewolucja w mej rodzinie!

Babcia zostawiła dziadka

Po czterdziestu latach życia.

Dla mnie to była zagadka.

 

Wzięłam babunię na „spytki”.

Wydusiła, że „ma zamiar

Na nowo ułożyć życie,

I to jest początek dla zmian”!

 

Dziadek jest wprost załamany.

Zresztą trudno mu się dziwić.

Przez całe małżeńskie życie

Niczym babci nie uchybił.

 

Nikt też nie mógł się spodziewać

Tak desperackiego kroku

Po tej, która przez ćwierć wieku

Chodziła w tym samym koku!

Odporny

Mój mąż nie sprząta po sobie

Brudnych naczyń po jedzeniu.

Ma w nosie moje uwagi.

Po prostu śmierdzący leniuch!

 

Nie byłoby to tak straszne,

Gdyby jadał razem z nami.

On je w nietypowych porach,

Nawet w nocy też się karmi.

Zostawia na stole w kuchni

Pełno brudnych resztek jadła

I talerzy, kubków, sztućców…

Chyba tylko brak tu… diabła!

 

Koleżanka miała pomysł,

Bym mu stawiała strawę

W jego niemytych naczyniach,

Na obrus ze starych gazet.

 

Pomyślałam, że być może

Kumpelka dobrze doradza.

Zrobiłam. Brak jest efektów.

Całkiem mu to nie przeszkadza!

Łabędzica

Narzeczona proponuje,

By mój wieczór kawalerski

Trwał co najmniej cały tydzień,

Tak samo jak jej panieński.

Na ten okres damy sobie

Przyzwolenie na swobodę

W poderwaniu kogokolwiek

I przespaniu się z kimkolwiek.

Proponuje, żeby teraz,

Po raz ostatni przed ślubem,

Móc szalony tydzień spędzić.

O co chodzi? Nie rozumiem!

 

Ona także nie rozumie,

Że jestem temu przeciwny,

A mój sprzeciw w jej mniemaniu

Jest dla niej co najmniej dziwny.

Bo gdy się wyszalejemy,

To obojgu łatwiej będzie

Żyć w lojalności małżeńskiej

I być wiernym jak… łabędzie

Ze świecą na… komara!

Planowałem zrobić grilla

W ostatnią sobotę maja.

Pomyślałem, że na działce

Komarów już będzie zgraja.

Szukałem czegoś dobrego

W sklepach i nawet w aptece.

Zdecydowałem, że kupię.

Przeciw komarowe świece.

 

Grill się pali. Goście przyszli.

Wszystkie świece zapalone.

Niestety, mimo ochrony

Wielka chmara tych stworzonek.

Goście mocno pogryzieni

Opuścili mnie przed czasem

I sam zostałem na działce

Z zapasem pysznych kiełbasek.

 

Zaraz rano w poniedziałek

Byłem w markecie ze skargą,

Że mimo zapalonych świec

Był na działce wielki „sajgon”.

Te świece zamiast odstraszać

Tylko wabiły komary

I przyciągnęły na działkę

Niewyobrażalne chmary!

Zapytali, w jaki sposób

Użytkowaliśmy świece.

Mówię, że obstawiliśmy

Wokoło cały ganeczek.

Przecież w tym celu tam stały

By komary odstraszały!

 

Ze śmiechem mi wyjaśnili,

Że świece dobrze działały,

Bo są przeznaczone po to,

By właśnie je przyciągały.

I dlatego zawsze trzeba

Palić świece w odległości,

By odciągały komary

Od biesiadujących gości.

Swatka

Zmarła żona mego brata.

Młoda to była kobieta.

Oszczędzę bliższych szczegółów,

Bo byłbym popełnił nietakt.

 

Po pogrzebie, na cmentarzu

Doszła do Niego znajoma

I ni z gruszki, ni z pietruszki

Gadała jak nakręcona.

Zaczęła mu proponować,

Żeby zapoznał jej córkę,

Bo z niej bardzo dobra partia

I w dodatku… ma figurkę!

 

Brat był w takim wielkim szoku,

Że nie wiedział, co powiedzieć.

Rozpłakał się biedaczysko,

A baba za nim wciąż lezie.

Pogoniłem tą znajomą,

Bo to rzecz niewybaczalna,

Żeby w tych okolicznościach

Była aż taka nachalna.

 

Wieczorem do mnie dzwoniła

Bardzo mocno roztrzęsiona,

Że została dziś przeze mnie

Bezpodstawnie obrażona.

Przecież to jest człowiek wolny.

Ona córkę swatać musi,

Żeby jakaś lafirynda

Nie zabrała go Martusi.

Kosz weselny

Ślub mojej rodzonej siostry

Odbył się w zeszłą sobotę.

Wiedziała to, że mam zamiar

Prosić o rękę Dorotę.

Dorota, to ta dziewczyna,

Z którą chciałbym spędzić życie.

Zamierzałem się oświadczyć

Tak jak trzeba, należycie!

 

Siostra zaproponowała,

Że gdy będą oczepiny,

To wyrzuci bukiet ślubny

Prosto w ręce mej dziewczyny.

Ja zaś wykorzystam moment

I założę jej pierścionek.

 

Siostra dobrze wymyśliła,

Ale jedno przeoczyła.

Kiedy już rzuciła bukiet,

Ona raptem odskoczyła

Z krzykiem przechodzącym w skowyt:

„Nigdy w życiu! Nie ma mowy”!