Taksowanie szkody

Jestem kierowcą taksówki.

Od lat mam na nią licencję.

Zawsze klient może liczyć

Na mą grzeczność i… dyskrecję.

 

Ostatnio jednemu panu

Gdy opuszczał moją „taksi”

Przydarzyło się nieszczęście,

Dla niego i mnie… kataklizm!

 

Gdy wysiadał, nagle z torby

Wysunął się jego laptop

I niezauważony przez niego

Ułożył się jakoś na sztorc

Blokując od jego strony

Drzwi tylne przed zatrzaśnięciem.

Gdy wysiadł, to w żaden sposób

Nie radził sobie z zamknięciem.

 

Zaczął trzaskać raz za razem

Tymi drzwiczkami taksówki

Nie przewidując w ogóle

Jakie wywoła to skutki.

 

Zaczął nerwowo jazgotać

„Co jest, ku**a, z tymi drzwiami”?

Jak zobaczył, co się stało,

Na  mnie się rzucił z pięściami!

 

Przez cały czas się wydzierał,

Że to wszystko moja wina.

Nie zapłacił, zabrał laptop

I na odchodnym… przeklinał.

 

Nie poprzestał jednak na tym

I następny numer zmyślił,

Żeby tę sprawę opisać

W długim piśmie do Policji.

 

Całą winę na mnie zrzucał

Chcąc dostać odszkodowanie,

Bo źle „był skręcony fotel”;

To jest prawda. On nie kłamie!

Gdyż o zadni fotel taksi

I tylne drzwi jednocześnie

Zaparł się jego komputer…

I to było niebezpieczne!!!

 

A ja, teraz już legalnie,

Mam jego wszyściutkie dane

I oświadczenie na piśmie.

Już nie wykręci się sianem,

Bo zamierzam zgłosić szkodę

Za porysowane drzwi.

Koszt malowania, to pewne,

Będzie musiał zwrócić mi.

 

 

Jubel w ciemno

Po kilku pierwszych spotkaniach

Facet nagle zapytał mnie,

Czy chcę poznać jego krewnych,

Bo On mich tak; wzajemnie.

 

Jego rodzice będą mieć

Swój Okrągły Jubileusz.

Chcieli by było świątecznie

Jak co najmniej „na weselu”.

 

Więc przez Niego mnie pytali,

Czy tam przybyć zechciałabym.

Przyjęłam  myśląc, że będzie

To coś w rodzaju „poprawin”!

 

Pojechaliśmy taryfą.

Na parkingu zobaczyłam

Dwie skąpo odziane panie,

Więc troszeczkę się… zdziwiłam.

 

Obie w ostrym makijażu

I sukieneczkach dość kusych.

Śmiejąc się szły do lokalu,

Aż im drgały gołe biusty!

 

Od razu złapałam klimat

I nawet zażartowałam,

„Że będę na Jublu w Go-go,

Absolutnie nie wiedziałam”!.

 

Chłopaka nie rozbawiło

To, co właśnie powiedziałam,

Bo… to były Jego siostry,

Których wcześniej nie poznałam!

 

Pępek świata

Najlepszy mój kumpel wyrwał

Naprawdę ładną dziewczynę.

To typ wyniosłej księżniczki –

Każdy Jej uległość winien.

 

Rozpieszczona niebywale.

Wszystko dla niej się należy.

Nie liczy się z niczym, z nikim.

Nie zna  pojęcia „partnerzy”.

 

Po paru tygodniach, kiedy

Wciąż był zafascynowany,
Poradziłem, żeby sprawdził,

Jakie na przyszłość  ma plany.

 

Uważałem, że panienka

Jedynie na Nim żeruje.

Ale obraził się twierdząc,

Że to zazdrość mną kieruje.

 

Wczoraj było wręcz upalnie.

Dzień wcześniej przyjął szczepienie,

A mimo to Go zmusiła,

Żeby wniósł Ją na wzniesienie.

 

Siadła na nim „na barana”.

Kiedy był w połowie drogi

Poczuł się słabo i nagle

Odmówiły pracy nogi!

 

Po chwili stracił przytomność.

Nie przejęła się tym wcale,

Darła się, że to przez Niego

Zmęczyła się w tym upale!

 

A poza tym wstyd jej przyniósł

Że okazał się mięczakiem.

I nie będzie się spotykać\

Z takim jak on zdechlakiem!

 

Zrozumiał, że to nie zazdrość

Kierowała mym postępkiem,

Tylko by ją zdemaskować,

Że nie jest już świata pępkiem.

 

Wykalkulowała…

Dawno, bardzo dawno temu,

Kiedy nie było… „komórek”,

Zakład miał duże kłopoty:

Wpadł w zadłużeniową dziurę!

 

Szukałam pomocy z zewnątrz.

Musiałam właśnie zadzwonić,

Gdy nagle przy moim biurku

Dyrektor się usadowił.

 

Zdenerwowałam się mocno.

Bo wiem, że patrzy na ręce

Nie po to, żeby dopomóc,

Lecz żeby wymusić więcej…

 

Skinął ręką, bym spokojnie

Wybierała połączenie.

Dwa razy już wybierałam,

A połączenia nie miałam!

 

Dyrektor warknął przez zęby:

„Nie wybierzesz przed wieczorem…

Wybierz numer telefonem”!

 

„Dzwoniłam”… kalkulatorem.

Pech

Jechałem sobie spokojnie,

Gdy nagle ni stąd, ni z owąd

Wyskoczyła mi kobieta

Objuczona wielką torbą.

 

Lecz facet jadący za mną

Już nie zdążył wyhamować.

Wjechał z impetem w mój kufer.

Cały tył zgnieciony. Groza!

 

Spytałem kobietę, czemu

Nagle na jezdnię wtargnęła.

Tłumaczyła coś o pechu…

W ślepy zaułek zabrnęła.

 

Nareszcie dotarło do mnie

O co chodzi z tym gadaniem.

Ona w ostatniej już chwili

Uciekła, bo rusztowanie

Zajmowało cały chodnik

Od ściany aż do burtnika.

Ona musiała uskoczyć

Nagle, natychmiast, w trzy miga!

 

No, bo gdyby pod nim przeszła,

Przez „pecha”  mogłaby zginąć

Tak samo, jak by przelazła

Pod rozłożoną drabiną!!!

 

Stojąc słuchałem tych bredni

Zszokowany dokumentnie.

Przez takie bzdury, głupoty

Facet rozbity doszczętnie.

 

Aż popłakał się, gdy ujrzał

Straty nie z winy, lecz „pecha”,

Który Jego właśnie spotkał

Z winy drugiego człowieka.

 

„Na boku”

Wychodziłam z domu, kiedy

Jakaś nieznana wariatka

Spoliczkowała mnie „z liścia”.

Nagle przestałam być „gładka”!

 

Nadal lała mnie po twarzy

Wykrzykując wniebogłosy

Że puszczam się z jej facetem,

A ona tego nie znosi!

 

Jak się później okazało

Dziewczyna sąsiada z góry

Pomyliła pietra i stąd

W były w użyciu pazury.

 

Jej się wydawało, że ja

Wychodziłam z jego lokum

I pomyślała, że jestem

Tą, którą „trzyma na boku”.

 

 

Porzucona?

Matka mojego chłopaka

Tak dziwnie się zachowuje,

Jakby była Jego żoną,

No i to… wykorzystuje.

 

Patrzy na mnie krzywo za to,

Że „próbuję Jej Go odbić” .

To jedyny Jej mężczyzna,

Więc do mnie stosuje mobbing.

 

Ciągle jakieś ma uwagi,

Spojrzenia pełne zazdrości.

Daje mi do zrozumienia,

Że dość niechętnie  mnie gości.

 

Ojciec mojego chłopaka

Zginął w wypadku drogowym.

Matka została w rozpaczy,

Rodzina nie miała „głowy”.

 

Z czasem On przejął na siebie

Rolę faceta w rodzinie.

Matka kocha Go wyłącznie.

Mnie tolerować nie umie.

 

Starałam się to zrozumieć

I odpuściłam Mu wiele

Dziwacznych Jego zachowań,

Ale w ostatnią niedzielę

Przegiął już wybitnie pałę.

Tuż po tym, jak się zgodziłam

Przyjąć Jego oświadczyny,

Wybuchła następna chryja.

 

Bąknął, że jedzie do… mamy,

Bo dla Niej też ma pierścionek,

Żeby nie czuła się sama,

Gdy on mnie „weźmie za żonę”.

 

Jak w bajce…

Znajoma rzuciła męża

Dla jakiegoś księcia z bajki.

Nie był bogaty ni piękny,

Ale… „wywoływał ciarki”!

 

A w dodatku był bez pracy

I … zadłużony po uszy.

Wszyscy Jej Go odradzali,

Lecz „miłości nic nie wzruszy”!

 

Bo On dla Niej miły, grzeczny.

Zupełnie inny niż mąż!

A w dodatku kochający

I seksu Mu mało wciąż!

 

Mąż jest ciągle przemęczony.

Po pracy tylko by leżał.

Jej Książę zawsze gotowy –

Jest kaseczka, jest impreza!

 

Nawet wzięła kredyt, żeby

Spłacić długi kochanego.

On miał zaraz znaleźć pracę,

Będzie bajka na całego!

 

A potem rozpacz, bo Książę

Po paru miesiącach zniknął,

Wpierw ogołocił mieszkanie,

A potem „żegnaj Marychno”!

 

Teraz jest sama z dzieciaczkiem.

Nie ma męża ani Księcia.

Do tego jest… nowa ciąża

I… dług nie do udźwignięcia.

 

Bardzo się dziwi, że mąż

Nie Jej chce wybaczyć zdrady.

Życie „jak w bajce” jest krótkie

I na to już nie ma rady”…

 

Nigdy…

Mam fajnego wujka, ale

Nadużywa wulgaryzmów.

Tato mówi, że to przejaw

Dość specjalnego… artyzmu.

 

Ma dwóch synów. A niestety

W domu wynosi się wiele,

Więc kuzyni tak jak ojciec

Klną. I to nawet w … niedzielę!

 

To słownictwo w Ich rodzinie

Nie jest zjawiskiem niezwykłym

Do tego stopnia, że dzieci

Do wulgaryzmów przywykły.

 

A wujek nawet się chwalił

I nam wszystkim opowiadał,

Że pięcioletni Kamilek

Sam odwalił niezły… kawał.

 

Kiedyś wuj musiał wyjść z domu.

Synuś spytał Go, „Gdzie jedzies”?

On: „Do tego ch**a  Muja;

Muszę spotkać się z tym pedziem”.

 

Pan B. to szef mego wujka.

Chłopiec wyprosił u taty,

By pojechać z Nim do bossa.

Z sobą „zabrał te klimaty”.

 

Gdy dojechali do szefa

I wysiedli z samochodu

Mały zobaczywszy bossa

Wyrwał się troszkę do przodu.

 

Szef pochylił się ku niemu.

Przywitać się z Nim miał zamiar

I zagaił „Cześć, Kamilku…

Podał dłoń do powitania

 

A Mały obydwie rączki

Za plecki gwałtownie schował

Z okrzykiem: „Ja ch**om nigdy,

Psenigdy rącki nie podam”!

 

 

Wieczorem, wieczorem…

Z wybranką mojego serca

Mieszkałem jeszcze przed ślubem.

Ostatni wieczór „wolności”

Zarówno mój jak i Lubej

Zorganizowaliśmy… oddzielnie.

Dla Niej koniecznie „panieński”,

A dla mnie zgodnie z tradycją

Zwariowany „kawalerski”!

 

Zabrałem mych dwóch najlepszych

Kumpli „w miasto”, a ich żony

Zostały w naszym mieszkaniu

Pod „dowództwem” Narzeczonej.

 

Niestety, źle obliczyłem

I szybko zabrakło kasy.

A była młoda godzina,

Na zabawę byłem łasy.

 

Karty nie mam, by nie zgubić.

Po kaskę do domu trzeba …

Dotarliśmy, chociaż z trudem,

A tam… muzyczka rozbrzmiewa!

 

W gościnnym pokoju piski.

Można rozróżnić te głosy.

Nie chcieliśmy Im przeszkadzać,

A tym bardziej kogoś spłoszyć.

 

Po jakimś czasie ciekawość

Wzięła nad grzecznością górę

I po cichu zajrzeliśmy,

A tam… przepraszam cenzurę…

 

Dwie z nich, w tym ta moja „przyszła”

Klęczały przed  striptizerem

I zabawiały się jego

Odsłoniętym przyrodzeniem.

 

Ta trzecia bardzo radośnie

Filmowała te igraszki…

A obok nich się walały

Ściągnięte w pośpiechu łaszki.

 

Zamiast ślubu mamy zatem

Trzy nowe sprawy sądowe:

Jedna o ciężkie pobicie

I dwie zwykłe, rozwodowe.