Braki kadrowe

Jestem kadrową, więc muszę

Cały czas o to się starać,

By mieć najlepszą załogę.

Inaczej byłby to blamaż!

 

Teraz muszę poszukiwać

Pracownika  marketingu.

Musi on być samodzielny

I znający prawa rynku.

 

Przez ponad cztery tygodnie

Przesiewania kandydatów

Byłam podłamana brakiem

Jakichkolwiek rezultatów.

 

Nikt sensowny się nie zgłosił,

A szef bardzo niecierpliwie

Oczekiwał pracownika,

Czemu się wcale nie dziwię.

 

Jak zatrudnię dyletanta,

To ja będę winna temu,

Że ze sprzedażą produkcji

Może być wiele problemów.

 

Coraz poważniej myślę,

Czy nie byłoby najlepiej

Zatrudnić pewnego „gościa”,

Co ma wtyczki w „szarej” strefie.

 

Chwalił się do mych znajomych,

Że w młodości z sukcesami

Handlował na „nielegalu”

Alkoholem i… dragami.

 

I był w tym aż tak dobry, że

Ludzie jeden przez drugiego

Chcieli kupować ten towar

Wyłącznie tylko od niego.

 

Fifty – fifty

Dwa razy w jednym tygodniu

Uczestniczyłam w kolizjach.

W obydwu „ucierpiał” kufer.

Plajta nade mną zawisła.

 

Nie dlatego, że ja sama

Uszczerbku na zdrowiu doznałam,

Ale przez paradoks prawny

Zwrotu kosztów nie dostałam.

 

W obydwóch przypadkach miałam

Dokumentację wypadku:

Zdjęcia i opis zdarzenia

A nawet zeznania świadków.

 

Ubezpieczyciel pierwszego,

W kolejności zderzeń sprawcy,

Odmówił w całości wypłaty

Za straty z tytułu kraksy.

 

Bo…  pojawiły się  nowe

Uszkodzenia po zdarzeniu.

Jakie były te pierwotne,

Nie określi żadne gremium.

 

Drugi z ubezpieczycieli

Również płacić nie zamierza,

Bo było już  uszkodzone…

To ostateczna ich teza.

 

Jest szkoda, a nie ma winnych

Mimo, że mam ich polisy.

To paradoks? Niemożliwe!

Niesprawiedliwość aż krzyczy!

 

Pozostaje mi jedynie

Czekać, co Sąd na to powie.

Mam nadzieję, że za szkodę

Będą płacić po połowie.

Próżniaczka

Dwa tygodnie temu przeszłam

Trudną operację ręki

Złamanej w kraksie drogowej.

Ze względu na duże obrzęki

Mam zakaz jej używania

Przez minimum trzy tygodnie.

I najlepiej jakbym w łóżku

Polegiwała wygodnie.

 

To czas na regenerację

I wypoczynek po stresie.

Tych zaleceń stosowanie

To pewno sukces przyniesie.

 

Mój mąż, mimo że obecnie

Siedzi w domu bezrobotny

Nie uważa, by był powód

Aż tak szczególnie istotny,

Dla którego mam zaprzestać

Zajmowania się rodziną,

Bo to jest każdej kobiety

Fundamentalna powinność!

 

Przecież on i mały Synek

Pozbawieni mej opieki

Będą tylko wegetować

Jak jakieś „bidne kaleki”!

 

Teściowie go popierają

Stojąc murem za „biedaczkiem”

Bo jestem leń i stosuję

Chwyty i gierki… próżniackie.

 

Pod „pułapem”

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Niby to honor i luksus,

Lecz  nie tylko to się liczy.

 

Najpierw plusy: grube mury,

Duże okna, te skrzynkowe.

Metraż większy niż w spółdzielni,

Tam miałem tylko… połowę.

 

Są minusy, bo zabytek.

Konserwator „łapę” trzyma.

Na wszystko trzeba mieć zgodę,

On we wszystkim dzierży prymat.

 

Sąsiedzi z góry dostali

Zgodę na dość duży remont.

Mieli skończyć wszystkie prace

Dwa dni przed Wielką Niedzielą.

 

Spieszyli się, by dotrzymać

Ustalonego terminu,

Ale groziło poślizgiem!

Wielki Czwartek termin… minął!

 

Spieszyli się, by uprzątnąć

Wszystkie po remoncie ślady,

No i jak to zwykle bywa,

Pośpiech bardzo źle doradził.

 

Nieuważnie i pośpiesznie

Lokal z gratów opróżniali.

Sufit na klatce schodowej

W kilku miejscach zrysowali.

 

W tę szkodę mnie chcą wrobić,

A to jest bzdura jakowaś,

Twierdzili, że to kurierzy,

Gdy… pralkę nieśli po schodach.

 

I to niby jest logiczne?

Absurdalne są zarzuty,

Żeby sprzętem AGDowskim

Zniszczyć tak wysoki sufit,

Niźli targając po schodach

Drabiny, belki, czy dechy.

Przecież tego typu zarzut

Nawet głupiego rozśmieszy!

 

 

 

Dążenie przedszkolaczka

Jestem młodą przedszkolanką.

Kocham pracę z dzieciaczkami.

W domu mam też swoją Dwójkę,

A Trzecie jeszcze przed Nami.

 

Do wszystkich dzieci w mej grupie

Odnoszę się tak, jak do swoich.

Szkoda, że w Polsce jest mało

Takich jak moje przedszkoli.

 

Kiedyś zaczęłam rozmowę

Z dziećmi  starszego oddziału,

Kim chciałyby być w przyszłości,

Tak na serio, bez banałów.

 

Padały zwykłe w tym wieku

Zawody męskie typowo:

Strażak, policjant czy pilot…

Nic nowego, daję słowo…

 

Ale był jeden wyjątek!

Mariolka była tą jedną,

Która się wyrwała, że chce

Zostać strażniczką więzienną!

 

Nim zatliła mi się w głowie

Lampka kontrolna przed wpadką,

Pochwaliłam Ją przed grupą,

Że  wybrała pracę… rzadką.

 

Spytałam: „Czemu”? Odrzekła:

„No, bo mogłabym odwiedzić

Mego Drogiego Dziadziusia,

Co sam w tym więzieniu siedzi”.

 

Zadymiara

Nie jestem mistrzynią w kuchni

I nie da się tego ukryć.

Gotuję, bo przecież muszę,

Czasem też mięsko uduszę.

 

Nie wiem jak to się dzieje,

Ale prawie zawsze, kiedy

Smażę na patelni schabik,

To napytam sobie biedy.

 

Nic strasznego, ale potem

Wywietrzyć muszę mieszkanie,

Bo moje patelnie… dymią.

Wiele kasy tracę na nie,

I chyba co dwa tygodnie,

A czasami nawet częściej

Muszę niestety kupować

Nowe patelnie na mieście.

 

Moja Córcia – przedszkolaczek

Opowiedziała, że dzisiaj

Był u nich z wizytą strażak –

Tato Jej kolegi Zdzisia.

 

Opowiadał o swej pracy

I niebezpieczeństwie ognia,

Szczególnie wtedy, gdyby skądś

Dodatkowo wietrzyk powiał.

 

Już na koniec pan zapytał,

Co dzieciaki by zrobiły,

Gdyby dym lecący z okna

Swego domku zobaczyły.

 

Moja Córka – Rezolutka

Z uśmiechem odpowiedziała,

Że by się wpierw upewniła,

Czy to czasem nie jest mama,

Bo… wtedy na obiad by były

Kotlety, co się przypaliły.

 

 

Maniera

Żona jest uzależniona!

Wciąż wypominam to Żonie,

Że za dożo czasu traci

Tkwiąc przy swoim… telefonie.

 

Na moje częste uwagi

Zawsze niezmiennie twierdziła

Że się czepiam niepotrzebnie

I była bardzo niemiła.

 

Wczoraj wieczorem już w łóżku

Małżonka czytała książkę.

Ja rozsiadłem się w fotelu

Bom włosy miał mokre troszkę.

 

Patrzyłem na Nią uważnie

Nie odzywając się do Niej.

Ona czytała, co chwilę

Palcem suwając po stronie.

 

Zdziwiony cicho spytałem:

„Po co tak palcem dotykasz”?

„Muszę dotykać ekran, bo

Mi strona bardzo miga”.

 

Ona prawie zasypiała,

Lecz jeszcze w Jej świadomości

W ręku telefon trzymała –

Nową manierę ludzkości.

Rozgrzewka

Mąż pracuje w magazynie.

Od rana było tam zimno.

Ktoś nie włączył ciepła, chociaż

Była to jego powinność.

 

Nie dali rady pracować.

Chociaż wszyscy się starali,

Popędzał ich szef z kantorka.

Pięściami po szybach walił!

 

Krzyczał, że wolno pracują

I gdy bardziej się przyłożą,

To zaraz im będzie… cieplej

I… zysku firmie przysporzą.

 

To była kropla, co czarę

Ich goryczy przepełniła.

Cała zmiana zaraz po tym

Pracę w tym dniu porzuciła.

 

Dwóch z nich poszło do dyrekcji

Z oświadczeniem, że nie wrócą,

Dopóki szefa – sadysty

Z naszej firmy nie wyrzucą.

 

Doniesienie o tym „strajku”

Po mieście wnet się rozeszło.

I komu to teraz właśnie

Zrobiło się bardzo ciepło?

Świntuch

Od zawsze toczyłam boje

I to ciężkie z mym facetem

O to, że ciągle zaświnia

Naszą wspólną… toaletę.

 

Niby drobiazg, lecz powszechny.

Czytelniczki ten „ból” znają:

Faceci, no i mój także,

Deski moczą, jak sikają.

 

Nie chce mu się deski podnieść

I na nią sika, niestety.

Zawsze moczy prawie wszystko

Naokoło toalety.

 

Od tygodnia problem zniknął.

Ja bałam się go poruszyć.

Byłam mile zaskoczona

I szczęśliwa w głębi duszy.

 

Dziś sama to wyjaśniłam,

Bo odkryłam draństwo nowe.

On po prostu się załatwiał

Do.. miski umywalkowej!

 

 

Skrzyżowanie

Miałam pecha, gdy przedwczoraj

Do pracy rano jechałam

I na światłach sama jedna,

Bardzo długo stać musiałam.

 

Skrzyżowanie było puste,

Więc to do mnie ryło wydął

Jakiś menel, już pijany,

Żądał o datek na… piwo.

 

Wkurzona dałam złotówkę

Mówiąc mu, by się oddalił.

Spojrzał na monetę, na mnie

I w drzwiczki „z kopa” przywalił.

 

Potem jeszcze tą monetą

Przerysował mi bok auta.

A na odchodnym „milutko”

Złotóweczką mi… pomajtał.