Zamierzenia

Mieszkam z żoną oraz dziećmi

W fajnej, niewielkiej dzielnicy.

Mamy przyjaznych sąsiadów,

A to wysoce się liczy.

 

Sąsiad na początku roku

Siłownię sobie urządził.

Zaprosił mnie, bym obejrzał

I jego „dziecko” osądził.

 

Byłem po prostu w szoku,

Siłownia – prawie profeska!

Gdybym nie miał swego domu,

To chętnie bym w niej zamieszkał!

 

On zaraził mnie swą pasją

Do aktywności sportowej.

Staram się jak tylko mogę.

Niedługo będę jak Owens[1]!

 

Już po miesięcznym wysiłku

Czuję się świetnie jak nigdy.

Wyglądam też znacznie lepiej:

Brzuch pozbawił się krzywizny!

 

Dzieciakom się spodobało

I też tam chciałby chodzić.

Zapytałem przy okazji,

A sąsiad się na to zgodził.

 

Nie tylko dźwigamy, lecz także

Wokół osiedla biegamy.

Ze mną ćwiczą moje dzieci,

Ale… brakuje Ich Mamy!

 

Sąsiad nawet trochę wcześniej

Proponował, żeby żona

Także z tego skorzystała.

Powtórzyłem Jej, lecz Ona

Ma coraz  większego focha,

No bo ja wyglądam młodziej,

A Ona w zestawieniu ze mną

Wygląda coraz to gorzej.

 

Jednak wcale nie zamierza

W wieku „zaraz po czterdziestce”

Pocić się tylko dlatego,

Żeby dorównać… „dwudziestce”!

[1] Jesse Owens – wybitny lekkoatleta I poł. XX w.

„Ab ovo”

Pierwszy raz byłam z wizytą

U rodziny mego chłopca.

Do tej pory to właściwie

Byłam Im zupełnie obca.

 

Chciałam się zaprezentować

Możliwie z najlepszej strony,

Lecz niestety miałam pecha.

Zamysł był bardzo chybiony.

 

Nie dość, że zalałam obrus

I wełniany dywan barszczem,

To wyłamałam też drzwiczki

Od zmywarki wpółotwarte.

Maszyna była leciwa,

Więc wymagała sposobu,

Którego nie znałam, żeby

Zamknąć ją bezpiecznie znowu.

 

Jego mama kulturalnie

Prosiła mnie, żebym więcej

W niczym Jej nie pomagała,

Bo mam „zbyt gorące” ręce.

 

To byłby dla mnie komplement,

A była jednak udręka,

Tak przecież nie było, że mi

„Robota pali się w rękach”.

 

Bo jeszcze… „udało” mi się

Urwać haczyk od wucetu

I wyłamać jedną z czworga

Drewnianych nóg z taboretu.

 

A na koniec chciałam ściągnąć

Kurtkę z haczyka wieszaka.

Zerwałam z nią… całą deskę!

Mogłam się tylko… rozpłakać!

 

Wstydu miałam jak cholera.

Lecz zaznaczyć muszę, że to

Nie ja jestem tak niezdarna,

Lecz chłopak nie jest „rzemiechą”

 

Bo wszystko o nich się trzyma

Tylko „na honoru słowo”.

Wszystko trzeba remontować.

Zacząć najlepiej „ab ovo”.

Gadać do sera

Jestem kelnerką w kawiarni.

Zwykle prawie komplet mamy.

Ale raz z pewnym klientem

Zostaliśmy nagle… sami!

 

Facet był dość specyficzny.

Rozejrzał się i powiedział:

„Nooo, w końcu się doczekałem,

Że sam z tobą będę siedział.

 

Czy wiesz, co ci teraz zrobię”?

Oblałam się zimnym potem,

Ale nie straciłam ducha.

Zdjęłam ze stopy pantofel

I postanowiłam się bronić

Przed grożącym mi napadem.

Lecz nagle zaschło mi w gardle,

Więc schowałam się za ladę.

 

On dokończył swoją kwestię:

„Zjem cię, tak jak zawsze jadam”

I wziął na łyżeczkę sernik,

Do którego dotąd… gadał.

 

Uśmiechał się przy tym błogo

I oczami mrugał nie raz.

Aż się na usta cisnęło:

Śmiał się jak głupi do sera…

 

…jak jeden dzień…

Mama bardzo się wkurzyła,

Kiedy Ojciec Jej darował

Prezent urodzinowy,

Zamiast… przez miesiąc go chować.

 

Wydarła się nawet na Niego,

Że „przez lata nie potrafi

Zapamiętać takiej prostej

Jak budowa cepa daty”!

 

Ojciec na to się zapytał

Jak na Niego obcesowo:

„Ile to lat przeminęło…”

Matka zaraz wpadła w słowo

Krzykiem, że „już ze trzydzieści”

Warcząc groźnie jak ta lwica.

On znów nadzwyczaj spokojnie:

„Kiedy wypada rocznica”?

 

Po krótkiej chwileczce zbladła

Znając odzew na pytanie.

On na to cicho, z miłością…

„Dalszych, dobrych lat, Kochanie”.

Trening

Wchodzę rano do łazienki

Nieprzytomna od snu jeszcze,

A tam już córeczka siedzi

Z instrukcją od „lego” w ręce.

 

Zdziwiona otwarłam usta,

Lecz zanim Ją o coś spytam,

To Ona zdenerwowana

Sama do mnie warczy z cicha:

 

„Czy ja Ci przeszkadzam, jak Ty

Tę swoją gazetkę czytasz?

Muszą całą wiedzę poznać,

Co w tej książeczce ukryta”!

 

No i dotarło to do mnie.

Nagle wszystko było jasne!

Moja Córa z grupą dzieci

Ma wziąć udział w „Lego Masters”!

 

Wstydliwi

Poprosiłem swego szefa

Żebym mógł wyjść z pracy wcześniej,

Bo zamówiłem dentystę,

Gdyż zęby mam dziś bolesne.

 

Zgodził się, choć z oporami.

Potwierdził, że mnie rozumie

I schorowanej osobie

Zgody odmówić nie umie.

 

Bo  niego jest podobnie:

U okulisty ma być dziś

I  dokładnie o czternastej

Na badanie oczu przyjść.

 

Po godzinie wyszło na jaw,

Że nas obu jedna droga

Prowadzi do okulisty

Oraz do… stomatologa.

 

Obaj na siebie wpadliśmy

W przychodni u… proktologa[1]!

Patrzcie ludzie! Różne „stołki”,

Ale ta sama choroba.

 

[1] Lekarz specj. chorób odbytu

Termin

Pracuję już dosyć długo

W pewnej firmie usługowej.

Awansowałem na szefa

Jej Placówki Terenowej.

 

Ciężko jest być samodzielnym

Kierownikiem kilku ludzi,

Szczególnie, gdy poprzedni szef

Dyscypliną się nie trudził.

 

Kiedy po miesiącu pracy

Poznałem tamten bałagan,

Zacząłem porządnej pracy

Od swych podwładnych wymagać.

 

Napotkałem duży opór,

Więc musiałem twardo działać,

Szczególnie, gdy część załogi

Pozostałych buntowała.

 

Kilka osób wyrzuciłem

Za kradzieże i pijaństwo

Naruszenia behapowskie,

Spóźnienia i bumelanctwo.

 

A wczoraj miałem rozmowę

Bardzo zresztą nieprzyjemną.

Podczas niej dyrektor firmy

Prawie… znęcał się nade mną!

 

Zarzucił, że w mej placówce

Jest nazbyt duża rotacja

I jeśli tak dalej pójdzie,

To będzie jego reakcja

I zostanę przeniesiony,

Albo wylecę z roboty…

 

To był wtorek, a dostałem

Czas do… najbliższej soboty.

Wołowina

Kumpela mnie wyciągnęła

Na amatorskie zawody,

Które rozgrywano w „pinglu”,

Czyli w tenisie stołowym.

 

Na tym turnieju startował

Jej świeżo poznany chłopak

I to jemu zależało,

By dopingiem ktoś go poparł.

 

Sama nie chciała się… nudzić,

Więc wyciągnęła mnie z chaty.

Spóźniłyśmy się, on zdążył

Wpaść w poważne tarapaty.

 

Po prostu odpadł z turnieju

Już wcześniej, nim my przyszłyśmy.

Przegrał po zaciętym meczu,

Którego nie widziałyśmy.

 

Był przybity tą przegraną.

Kumpela go pocieszała.

Ja patrzyłam na rozgrywkę,

Która obok właśnie trwała.

 

Chcąc pocieszyć przegranego

Powiedziałam: „ Miałbyś awans,

Gdybyś zagrywał z tym „kolem”,

No bo gra jak jakaś baba!

Nawet ja bym z nim wygrała.

Nie musiałabym się starać”!

 

No i wielkie zaskoczenie!

Przebrała się żalu miara.

Uciekł od nas. Nie wiem nawet,

Gdzie nasz „bohater” się schował.

 

On przegrał z nim w pierwszym meczu

Jak zwykła „dupa wołowa”!

 

Starania

Zawsze dostaję w prezencie

Pod choinkę od Teściowej

Nowe ciuchy ciut za małe,

Ale za to dosyć drogie.

 

Każdorazowo żałuje

Z pozorowanym przejęciem,

Że tego nie przewidziała,

Lecz mogę…przenieść… zapięcie.

Wymienić już się nie uda,

Gdyż  zniszczyła paragony.

Na koniec ciągle powtarza

Głosem do reszty znudzonym,

Że to dla mnie motywacja

Bym schudła o rozmiar chociaż,

Bo choć młoda, to wyglądam

Jak Jej… niezamężna ciocia.

Return

Mój ojczulek kocha tenis.

Jest jego gorącym fanem.

Ta namiętność w Nim na pewno

Do końca życia zostanie.

 

Kilka lat temu byliśmy

U Taty na urodzinach.

Akurat grała Radwańska.

On, choć już zaczynał kimać

Uparł się, że telewizor

Ma być włączony na „głośno”.

Bo jak Polka gra w tenisa,

To Jemu „ma być radosno”!

 

Aga grała mecz o wszystko

Z zawodniczką  leworęczną,

Która odbijała piłke

Bardzo przy tym głośno… jęcząc.

 

Mały Kubuś, czterolatek,

Klockami obok się bawił.

Wydawało się, że na nic

Więcej nie zwraca uwagi.

 

Tak było, póki nie rzucił:

„Mama i tata tes długo

Jak ciemno grają w tenisa

I… jęki mamy mnie budzą”.