Informacja

Zadzwoniła do mnie dzisiaj

Jakaś nieznana mi Ewa

Z trochę dziwną informacją,

Że… dzieciaczka się spodziewa,

A ja jestem pierwszą z osób,

Której ona mówi  o tym.

Zaczęłam się głowić czemu

I jaki poważny motyw

Kierował mą rozmówczynią,

Że mnie spotkał taki honor

I właśnie  jako „tą  pierwszą”

O ciąży powiadomiono.

 

Lecz wyrwała mnie z rozmyślań

Kończąc rozmowę słowami:

„Drugą będzie ojciec dziecka –

Małżonek szanownej pani”!

 

Motywacja

Byłam wczoraj na zakupach.

Mam swój ulubiony butik,

Gdzie za niewielkie pieniądze

Coś fajnego można kupić.

 

Polowałam właśnie na coś,

W czym mogłabym już niebawem

Iść z kochanym chłopakiem

Na Noworoczną Zabawę.

 

Trudno było zdecydować,

Czy mam kupić, może uszyć?

Bo nic ciekawego nie widzę,

Ale za to słyszą uszy!

 

Młoda parka między sobą

Rozmawiała gdzieś na boku.

W głosie faceta wyczułam

Zatroskanie i… niepokój.

 

Facet zdziwiony zapytał

„Czy ta bluzka nie jest ciasna”?

Na co ona mu odparła:

„Wiem, że jestem zbyt dupiasta,

Ale chcę zrzucić choć trochę

I kupuję rozmiar mały,

Żeby te za ciasne ciuchy

Ciągle mnie motywowały”.

 

Po chwili pauzy ten chłopak

„Wypalił” z nutką przekory:

„A nie boisz się  tego, że

Wyjdą z mody do tej pory”?

 

Nie wyszło

Chodziłam kiedyś z facetem.

Był bardzo fajny, więc rychło

Zaczęło być „bardziej serio”,

Z dobrym widokiem na przyszłość.

 

Chłopak nawet mnie przedstawił

Swojej najbliższej rodzinie,

A w

szczególności jedynej

Swojej siostrzyczce Krystynie.

 

Kiedy zaczęłam tam bywać,

Zauważyłam dość dziwną

Relację między rodzeństwem.

Czyżby to była… intymność?

 

Zbyt dożo tam dotykania,

Nadmiernie długie całusy.

Powitanie, pożegnanie

Erotycznością aż prószy!

 

Wreszcie zebrałam się w sobie

I odważnie zapytałam

O ich stosunek wzajemny

Mimo, że prawdy się… bałam.

 

Odpowiedzieli ze śmiechem,

Że nic ich teraz nie łączy

I mogę sypiać spokojnie,

Bo romans się… dawno skończył.

 

Jako przybrane rodzeństwo

Planowali wspólną przyszłość,

Bo się w sobie zakochali,

Ale… im jakoś nie wyszło.

 

Wyobraźcie sobie Państwo,

Że to jakimś cudem dziwnym

Zaczęło mi nagle przeszkadzać

W naszych kontaktach intymnych.

 

Nie dla mnie takie układy.

Nie mogę się na nie godzić.

Żałuję, że w naszym związku

Też zaczyna… „nie wychodzić”.

 

Bilet

Przez kilka długich miesięcy

Odkładałem zaskórniaki,

Żeby sprawić Ukochanej

Prezencik nie byle jaki.

 

Zamierzałem na choince

Wśród ozdóbek z celofanu

Zawiesić bilet lotniczy

Na wycieczkę do Wietnamu.

 

Marzyła o tym przez lata.

Choć to kosztowna impreza,

Dla Ukochanej Kobiety

Żadnych pieniędzy mi nie żal.

 

Miałem w tym też swój interes,

Bo przebrany jak Wietnamczyk,

Podczas pobytu w tym kraju,

Zamierzałem się… oświadczyć.

 

Wszystko to co planowałem,

Było tajemnicą skryte.

Byłem pewny, że me plany

Przeprowadzę z wielkim… sprytem.

 

Wszystko to spełzło na niczym,

Gdyż się rozstaliśmy wczoraj.

Ona na swoim Facebooku

I na kilku innych forach

Zmieniła  status  z „zajęta”

Na  określenie „nie twoja”.

 

Uczyniła to rozmyślnie,

By sprawdzić, kto to polubi.

Spis „polubień” mi wręczyła

Jako wykaz „wrednych” ludzi.

 

Jednocześnie rozkazała,

Że mam zerwać te kontakty.

To jej rozważne żądanie,

A nie jakieś głupie żarty!

 

Przy tym była tak poważna,

Że choć jestem zgodny facet,

To ją  za pomysł wyśmiałem!

I… skończyło się na… drace!

 

Ponieważ ona niezmiennie

Podtrzymała swoje zdanie,

Ja nie mogłem zmienić swego,

Więc skończyło się… rozstaniem.

 

Tak się stało, że ja teraz

Znowu wolną rękę mam.

Jej bilet mi niepotrzebny.

Do Wietnamu lecę sam!

 

 

 

 

 

Postanowienie

Sąsiad zaczął się odchudzać.

Czyni to bardzo sumiennie.

Kiedyś ciągał mnie na piwko,

Dziś pije…wodę. Codziennie!

 

Widać, że tłuścioch na serio

Traktuje swe odchudzanie,

Bo teraz koniecznie chciałby

Namówić mnie na… bieganie!

 

Zacząłem dociekać, czemu

Tak radykalnie się zmienił

I kategorycznie piwko

Usunął ze swego menu.

 

Wreszcie wyznał mi przyczynę

Takiego postanowienia

Mówiąc, że jedynie krowa

Swoich poglądów nie zmienia.

 

Gdy kiedyś z malutkim synkiem

Do kasy w kolejce czekał.

Ludzie wpuścili ciężarną.

„Dlaczego”? spytał syn ciekaw.

 

Powiedziałem Mu na ucho,

Że tej pani jest nielekko

Stać w kolejce, kiedy się jest

Osobą niezwykle… tęgą.

 

Objął mnie za brzuch i spytał:

„Tato powiedz mi, bo nie wiem,

Czemu tę panią wpuścili,

Choć jest mniej gruba od Ciebie?

 

Wstyd mi było wobec ludzi,

Bo kobieta wyglądała,

Jakby już w najbliższym czasie

Rodzić bliźnięta musiała.

 

Wtedy spojrzałem na siebie

Oczami swojego syna.

Postanowiłem brzuch „zgubić”

I tego słowa dotrzymam!

 

 

Bliźniaczki

Moja partnerka ma siostrę.

Są inne, chociaż… bliźniaczki.

Różnią się sposobem życia,

Noszą inne fatałaszki…

 

Jak przystało na siostrzyczki,

Świetnie się uzupełniają,

Jednakże z mamą i ojcem

Dobrych relacji nie mają.

 

Chociaż mnie to zadziwiało,

Nie wtrącałem się z początku,

Bo mi się wydawało, że

Ich rodzice są w porządku.

 

Zmieniłem zdanie, od kiedy

Rozpoczęto ustalenia

Dotyczące obchodzenia

Świąt Bożego Narodzenia.

 

Ich rodzice zamierzali

Tylko jednej kupić prezent.

Ponoć robią tak niezmiennie

Na każdą ważną „imprezę”.

 

W urodziny, duże święta,

Imieniny – krótko streszczę –

Prezent dostaje ta, która

Przed swoją siostrę się przedrze

I według rodziców zdania

Bardziej na niego zasłuży.

Wtedy druga nie dopuści

Siostrze sukcesu powtórzyć

Powodowana ambicją

Albo z pobudek zazdrości.

 

Wymyślają to „od zawsze”,

Czyli od Ich urodzenia.

Wychowywać według nich to

Kontrolować i… oceniać.

 

Do tej pory ich rodzice

Wcale się nie połapali,

Że dziewczyny przez te lata

W „kulki” z nimi sobie grały.

 

Jak przystało na bliźniaczki,

Rozumiały się wspaniale

I fanaberie rodziców

Nie działały na Nie wcale.

Miały poczucie wspólnoty.

Czuły się jak jedno ciało.

Dzieliły ze sobą wszystko,

Dotąd się Im udawało!

 

Przyszło mi niespodziewanie

Skojarzenie dorosłości:

Czy siostry będą się dzielić

Obiektami swych miłości?

 

 

Recepta na miłość

Poznałam starsze małżeństwo,

Bardzo sympatycznych ludzi.

Widać było, że w tym związku

Są szczęśliwi Jedna z Drugim.

 

Właśnie przechodziłam kryzys

W swoim dość świeżym małżeństwie,

A po Nich widoczne było

Ukontentowanie szczęściem!

 

Zaczęłam Ich wypytywać

O klucz do sukcesu w związku.

Odpowiadali mi chętnie,

Choć nie mieli obowiązku.

 

A ja chłonęłam te wszystkie

Słowa jak sucha gąbeczka.

Pomyślałam, że Ich związek

To jest po prostu… bajeczka.

 

Na odchodnym wyksztusiłam:

„To brzmi wprost niesamowicie.

Ile już jesteście razem?

Skąd taki sposób na życie”?

 

Oni byli ze sobą…  trzy lata.

Portal randkowy „Ich Dwoje” swatał.

On dla niej to już mąż trzeci. Ona

To dopiero czwarta Jego żona.

 

 

Bolesny chwyt

Moja żona ma ciągoty

Zbierać różne bibeloty.

Wszędzie pełno jest pamiątek,

Ale… stało się to w piątek…

Wtedy obciążona półka

Zarwała się pod ciężarem

Zbiorów tak długo zbieranych

I wiele znaczących dla Niej.

 

Akurat stałem tuż obok

I w odruchu próbowałem

Coś ratować przed ruiną.

Odgadnijcie, co złapałem?

 

Przywiezioną przez Nią z Azji

Porcelanową figurkę,

Czy może obrazek na szkle

Namalowany przez córkę?

 

O nie! Jedynie kaktusa

Uchwycić mi się udało

I wcale nie za doniczkę,

Lecz za to co… wystawało!

 

Sposób na życie?

Mam już dwadzieścia osiem lat.

Nareszcie zostanę ojcem,

Ale najbardziej się boję,

Że to dziecko będzie… chłopcem.

 

A dlaczego? A dlatego,

Że wybór imienia chłopca

Będzie traumą nie dla Niego,

Ale dla mnie jako ojca.

 

Bo ja mam na imię Robert,

Tak jak mój tata i… dziadek.

Lecz to nie koniec Robertów,

To po pra-pra-dziadku … spadek!

 

Ojciec już się na to cieszy,

Że być może się okaże,

Iż będzie kolejny Robert –

Rodzinnego „herbu” adept.

 

Jednak ja za nic na świecie

Nie chcę tego ciągnąć dłużej,

Bo to debilna tradycja

I ja ten obyczaj zburzę!

 

Żona chwali te intencje

I uważa, że to fajne

Mieć potomka i samemu

Nazywać własną ferajnę.

 

Za to rodzina uważa,

Że właśnie „nas powaliło,

Bo przez „całe pokolenia

Robertom dobrze się żyło”!

 

„Impra”

Wczoraj na „imprze” z kumplami

Było jakoś bardzo drętwo.

Wróciłem wcześniej do domu

Piechotą  na… trzecie piętro.

 

Chciałem zrobić niespodziankę

Żonie, bo nasze dzieciaki

O tej porze już są już w łóżkach.

Nie chciałem wywołać draki,

Więc nie skorzystałem z windy,

Tylko wchodziłem po schodach

Cichutko, stopień po stopniu,

Jak mara, zjawa jakowaś.

 

Bezszelestnie zdjąłem palto.

Żoneczka jeszcze nie spała,

Tylko w naszej bieliźniarce

Po omacku coś szukała.

 

Podszedłem do Niej od tyłu

I do siebie przytuliłem

Bezwiednie chwytając za biust,

Tak jak zawsze to czyniłem.

 

Ale jednak już po chwili

Utraciłem przekonanie,

Że to piersi mojej żony.

Czyżby zawiodła mnie… pamięć?

 

Ze zdziwieniem wyszeptałem:

„Chyba Ci się powiększyły”?

Nie słyszałem odpowiedzi,

Bo światła się… zapaliły

I do sypialni wtargnęła

Cośkolwiek już przerażona

Wymachując groźnie mopem

Moja własna, ślubna… Żona!

 

W szafie grzebała Jej siostra,

Która dzisiaj niespodzianie

Wpadła do nas w odwiedziny,

Gdy ja wyszedłem na chlanie!