Śledztwo

Bardzo krótko od zakupu

Nowego, pierwszego auta

Spotkała nas niespodzianie

Samochodowa… plajta!

 

Kupiłem auto na raty.

Nie mam jeszcze autocasco.

Na starcie mego małżeństwa

Zamiast szczęścia, wielkie fiasko!

 

Skradziono je nam sprzed domu

W nocy, kiedy wszyscy spali.

Auto miało blokadę, więc

Na lawetę je wciągali.

 

Widać po sposobie działań,

Że je zrobili fachowcy.

Dla nich ten sposób kradzieży

Był jednoznacznie nieobcy.

 

Tak mi tłumaczył policjant,

Który to śledztwo prowadził.

Mówił, że są duże szanse,

Ale szczegółów nie zdradził.

 

Po tygodniu zwrócił autko.

Znaleziono je w garażu

Gangu samochodowego

Podczas próby demontażu.

 

Minęło kilka miesięcy.

Mój samochód fajnie „hula”.

Czasem jeżdżę nim do pracy.

Dziś także byłem. Akurat

Zepsuło się auto szefa.

Do domu Go odwoziłem.

Nagle zatrzymał nas patrol

Bardzo bezwzględnie, na siłę!

 

Oddział antyterrorystów

Jak na wojnę uzbrojony

Wyciągnął nas z samochodu

Kajdankami połączonych.

 

Potem było jeszcze gorzej.

Prokurator sankcję wydał,

Żeby aż do wyjaśnienia

Obu na „dołku” zatrzymać.

 

Siedzieliśmy tam dopóty,

Dopóki nie wyjaśniono,

Że „system” nie wiedział o tym,

Iż samochód znaleziono,

A mnie, właściciela, teraz

Jako złodzieja śledzono.

 

 

 

 

Wstążka

Kupiłem swej Mamie książkę –

Prezent z okazji imienin.

W księgarni wisi reklama:

„Książki darmo pakujemy”.

 

Poprosiłem, żeby tomik

W papier ładnie zapakować.

Młody sprzedawca się zmieszał

I…  torebkę proponował,

Bo dzisiaj wyjątkowo sam

Niestety musiał pracować.

 

Lekko się zirytowałem.

Bo to przecież obciach, blamaż

Sugerować coś innego,

Niż gwarantuje reklama.

 

Uważam, że każda książka

To towar wręcz wyjątkowy.

Pakowanie jej w foliówkę

To nonsens, absurd jakowyś.

 

W pierwszej chwili pomyślałem,

Że tkwiący przy kasie facet

Proponując mi torebkę

Chce sobie ułatwić pracę.

 

Sprzedawca zaczął… pakować.

Patrzę i oczom nie wierzę.

Księgarz zamiast lewej ręki

Miał założoną…protezę!

 

Przeprosiłem za swą gafę.

Sam zapakowałem książkę,

A sprzedawca dał mi bonus:

Kolorową, piękną wstążkę!

Dreszcze

Kiedy jechałam tramwajem,

Poczułam wewnętrzny alarm,

Że mogę się spóźnić do pracy,

Więc godzinę sprawdzić chciałam.

 

Komórka rozładowana

Godziny mi nie podaje,

Lecz facet stojący obok

Właśnie spojrzał na zegarek.

 

Gdy spytałam o godzinę,

On przystawił go do ucha

I spoglądając wciąż na mnie

Przez chwilę zegarka słuchał.

 

Zdębiałam i odruchowo

Dopytałam o czym mówił.

On spojrzał mi w oczy frywolnie,

Jakby nagle mnie… polubił.

 

Jednocześnie odpowiedział:

„Niebieską bieliznę ty masz”.

Ja wtedy byłam ubrana

W dosyć długi, zimowy płaszcz

I nie było to możliwe,

By bieliznę mógł zobaczyć…

 

Dreszcz mną wstrząsnął, bo miał rację.

Nie wiem, jak to wytłumaczyć.

Po twarzy…

Zakrzątnęłam się ostatnio

Nad bardziej różnorodnymi,

Niż stosowałam dotychczas,

Sztuczkami kosmetycznymi.

 

Mam trochę więcej czasu, więc

Przed lusterkiem przesiaduję

I różne triki make-upu

Na sobie wypróbowuję.

 

Podszedł do mnie wczoraj wieczór

Mój mąż wyraźnie zmartwiony

I powiedział: „Przestań wreszcie

Za ideałem wciąż gonić.

Daj spokój. Taką masz buzię.

Ani puder ani kremik,

Chociaż będziesz kombinować,

I tak niczego nie zmieni.

Ja kocham Cię, jaka jesteś

I wciąż  tak samo uważam,

Że pasujemy do siebie

Po charakterkach i… twarzach.

 

Ja także byłam dlań miła

I odrzekłam w ten sam sposób:

„Ja kocham Cię, jaki jesteś,

Tylko… nie przeszczepiaj włosów”!

 

Podsłuchane…

Po trzydniowej delegacji

Wróciłem wreszcie do domu.

Był już wieczór, wszedłem cicho,

By nie przeszkadzać nikomu.

 

Okazało się, że byłem

Zbyt ostrożny, bo akurat

Do mej żony wpadła siostra

I Jej dwie psiapsiółki z biura.

 

Wszystkie te panie już były

Leciuteńko podchmielone.

W ogólnym gwarze natychmiast

Rozpoznałem własną żonę.

 

Rozmowa była o… seksie.

Więc zanim się przywitałem,

To, muszę przyznać ze wstydem,

Co nieco podsłuchiwałem.

 

Okazało się, że żona

Straciła wianek dość wcześnie,

Bo już w wieku lat piętnastu

Z kuzynem żyła cieleśnie.

 

Miała dotąd sześciu gachów,

A spośród nich zawsze „hiper”

Były częste, całonocne

Bzykanka z jurnym Filipem!

 

To tylko z nim miała orgazm.

Z Nim stosunki najfajniejsze…

Ja mam na imię Władysław,

A Filip to przecież jej szef!

 

Co więcej, jeszcze przed ślubem

Za cnotkę się podawała.

A ja głupi nie wyczułem,

Że mnie wciąż oszukiwała.

Riposta

Moja mama nieustannie

Docinała mojej żonie.

Choć wciąż ją upominałem,

Nic nie docierało do niej.

Traktuje Ją jak typowa

Rodzinna zołza – teściowa.

Zawsze, w każdej sytuacji

Dla mej żony ma … złe słowa!

 

Z kolei moja małżonka

Spokojnie przyjmuje wszystko,

Bowiem z usposobienia jest

Typową introwertyczką.

Mimo, że ubolewała

Nad relacjami z mą mamą,

Nigdy się nie mogła zdobyć,

By jej swe żale wygarnąć.

 

Mówią starzy, mądrzy ludzie,

Że „woził wilk razy kilka”.

Zdarzyło się więc w końcu, że

Przyszła kolej też na „wilka”.

 

Miesiąc temu moja mama

Znów przygadała mej żonce,

Że można by ją pomylić

Z dzikim zwierzakiem na łące.

Powodem „za gęste włosy

I w dodatku pokręcone.

Taka „baranina – afro”

Nie przystoi żadnej żonie.

Takie futra jak jej włosy

Mają owce – merynosy”!

 

A że włosy dla są dla  kobiet

Bardzo ważnym atrybutem,

Coś w Niej pękło. Od tej chwili

Zniknęło „zwierzę” zaszczute!

 

Odpowiedziała spokojnie

Ważąc każde swoje słowo,

Ze jej

„babcia, mama ojca,

Była „kobietą zimową”.

Urodziłam się w Finlandii –

Prawie na samej północy

I właśnie po swoich przodkach

Mam tak piękne, grube włosy.

To one mi zapewniają

Dobrą ochronę przed zimnem”.

W naszym klimacie te sposoby

Bywają zupełnie inne”.

 

Po czym jeszcze tak dodała:

„A Ty masz słabiutkie włoski

I zachowujesz się tak jak

Hodowlane polskie… loszki!

Żeby bronić się przed zimnem,

Z radością ci to wyłuszczę :

Jedzą bez opamiętania

I pokrywają się tłuszczem”!

Olej to…

Robiłem codzienne zakupy

W dużym spożywczym markecie.

Staram się nie tracić czasu,

Ale dzisiaj się nie spieszę,

Bo obok się zatrzymały

Dwie bardzo śliczne dziewczyny.

Pomyślałem, żeby poznać

Obydwie Super Blondyny.

Po chwili zmieniłem zamiar.

Zaraz opowiem przyczyny.

 

Usłyszałem ich rozmowę,

Gdyż głośno dyskutowały

Na temat składu produktu,

Który kupić zamierzały.

 

„…To ma olejek palmowy,

Więc wcale nie kupuj tego”.

Druga na to zapytała:

„Ale cóż w tym widzisz złego”?

 

Ta „mądrzejsza” jej tłumaczy,

Że „ten olejek palmowy

Z tych małp żyjących na palmach,

Z orangutanów się robi”.

 

Dalej perorowała tak,

Jak profesor na wykładzie,

Że najlepsze są roślinne.

Zwierzęce „robi” się rzadziej.

A wiedza, którą posiadła,

Powodem jest wielkiej troski:

Kupuje „olej nadrzewny”,

Lecz tylko z… orzechów włoskich!

 

 

„Pedagożka”

Mam dwadzieścia cztery lata

I metr pięćdziesiąt pięć wzrostu.

Ubieram się młodzieżowo,

Tak właśnie lubię po prostu.

 

Chodzę, nie jeżdżę do pracy,

By „rozruch” mieć przed „robotą”.

Dziś troszeczkę się spieszyłam.

Zaspałam, jak nigdy dotąd!

 

Przyspieszyłam, by wyminąć

Dosyć liczną uczniów grupę.

Zatrzymała mnie ich pani

Łapiąc mnie z tyłu za… ciuszek.

 

Gdy chciałam szybko wyjaśnić

Całą tę głupią pomyłkę,

Wydarła się zaraz na mnie:

„Nie bierz mnie na komedyjkę!

Ponieważ jestem tu nowa

I  nie wszystkich zbyt kojarzę,

Kazałam, żeby każde z was

Chodziło zawsze w swej parze.

I ty, jeśli nie chcesz dostać

Za nieposłuszeństwo kary,

Wracaj zaraz bez gadania

Do swej wyznaczonej pary!

 

Odpowiedziałam spokojnie,

Żeby się nie ośmieszała

I dorosłych od dzieciaków

Bez pomyłek odróżniała.

 

Poszłam dalej, ale śmiechy

Dzieciaków nadal słyszałam

Nawet wtedy, kiedy nawet

Tej grupy już nie widziałam.

Nie sądź drugiego…

Mieszkam w małej kamienicy

Razem z małżonką i córką.

Obok mamy lokatorów:

Małżonkowie z dziećmi. Z trójką!

 

Nie znamy siebie zbyt dobrze,

Tylko zwyczajnie, z widzenia.

Są łagodni, bardzo grzeczni,

Lecz ostatnio… coś się zmienia!

 

Spokojna dotąd rodzina

Jak gdyby się rozsypała.

Zaczęło się od tego, że

Ich córka zachorowała.

 

Potrzebny był przeszczep nerki.

Przebadano więc najbliższych

Pod kątem ewentualnych

Przeciwskazań genetycznych.

 

Okazało się, że matka

Nie może oddać swej nerki

Ze względu na jej stan zdrowia:

W jej płucach wykryto szmerki.

 

Stwierdzono, że ani  ojciec

I obaj bracia w dodatku

Nie są z sobą spokrewnieni

Nawet na „poziomie” dziadków.

 

A dalej jeszcze ciekawsze

Rewelacje ujawniono:

Ojciec nie ma własnych dzieci

Ze swą poślubioną żoną!

 

Patologia!, krzyknąłby ktoś

Nieznający bliżej sprawy.

Ja też w pierwszej chwili miałem

Nieobyczajne obawy.

Lecz porzuciłem je zaraz

I przy sąsiadach zostanę,

Bo takie jak tam stosunki

Są prawnie regulowane.

To jest rodzina zastępcza,

A dzieci…adoptowane.