Dworzec

Kiedyś, gdy byłam na dworcu,

Ukradziono mi portfelik.

Nie było w nim dużo kasy,

Lecz sentyment wzbudzał szczery.

 

To pamiątka po mej babci,

Która mnie wychowywała.

Od Jej śmierci do tej chwili

Zawsze przy sobie go miałam.

 

Kiedy zadzwoniono z dworca,

Że mają ukradzionego,

Wydawało mi się, że ja

Mam farta nadzwyczajnego.

 

Następnego dnia po pracy

Przy sprzyjającej pogodzie

Pojechałam  na rowerze

Po jego odbiór na dworzec.

 

Odzyskałam swoją  „zgubę”!

Chcąc wracać w powrotną drogę,

Wyszłam z dworca i zadrżałam.

Tym razem skradli mi… rower!!!

Ani widu, ani słychu…

Klientka chciała mieć zniżkę,

Więc spytałem ją o kartę

Stałego klienta sklepu,

A ona poszła w zaparte

I przez ponad dziesięć minut

Musiałem jej słuchać grzecznie

Obelg pod moim adresem

I tego, że niedorzeczne

Jest to, że „jej nie poznałam,

Skoro od kilku lat dzień w dzień

Zawsze kupuje w tym sklepie

I…  ją o kartę prosić śmiem!

 

Powiedziała mej szefowej,

Że „złoży oficjalną skargę

Na tę nieuprzejmą panią

I… jej zachowanie harde”!

 

Powietrze totalnie z niej uszło,

Gdy szefowa wyjaśniła,

Że jestem pierwszy dzień w pracy,

A ona się „pomyliła”

Nie rozpoznając mężczyzny

Po głosie ani po twarzy.

 

Głucha i bez okularów

Nie wszystko dobrze kojarzy.

Mandat

Wróciłem wczoraj do domu

Po pracy bardzo  zmęczony.

Nie mogłem wjechać, bo podjazd

Miałem znowu  zastawiony

Przez tego samego Forda.

 

Wkurzony tą recydywą

Zadzwoniłem po Straż Miejską

Z żądaniem, by w jednej chwili

Z parkującym tu kierowcą

Wreszcie porządek zrobili.

 

Wyszło na jaw, że to oni

Blokują podjazd mej chaty

Wtedy, gdy moim sąsiadom

„Wlepiają” za coś mandaty.

Con amore

Jest w zakładzie, gdzie pracuję,

Fajny facet w moim wieku.

Coraz częściej o Nim myślę,

Chyba mnie samej na przekór.

 

Ja jestem spokojna, a On

Żywe srebro, iskra, trzpiot.

Wszędzie jest, z wszystkimi gada,

Nie poskąpi nawet klątw.

 

A ja jestem romantyczką

Spokojną i marzycielską.

Dziwne, ale lubię jak ktoś

Zachowuje się szpanersko.

 

Chyba prawda, że różnice

Przyciągają się wzajemnie.

Teraz to zauważyłam,

Że coś takiego jest we mnie.

 

Nie zna mnie, więc list wysłałam

Długi i szczery do Niego.

Pisałam ręcznie, lecz przecież

„Dla chcącego, nic trudnego”.

 

„Epistołę” podpisałam

Adresem swej poczty mailowej,

Gdyż imienia i nazwiska

Jeszcze ujawnić nie mogę.

 

W odpowiedzi otrzymałam

Maila treści takiej oto:

„Nie chce mi się czytać tego,

No bo nie jestem idiotą,

Żeby tracić czas na bzdety

Napisane przez kobiety.

Możesz mi po prostu streścić

O biega w epistole?

Albo nic nie odpowiadaj,

Jeśli to jest con amore”.

Zapoznanie

Poznałam Jego rodziców!

Pierwszy raz byłam proszona

Na obiad do przyszłych teściów

Jako Jego narzeczona.

 

Mama dała mi się poznać

Otwartą i miłą osobą.

Przywitała mnie słowami:

„Chciałam się zapoznać z Tobą,

Bo On wciąż o Tobie gada

Monika to, Monia tamto…

Wyśpiewuje Twoje imię

Jak, nie przymierzając, kantor”!

 

To byłoby bardzo miłe

I mogłoby mnie podjarać,

Gdyby nie mały drobiażdżek:

Ja na imię mam… Dagmara.

Transakcja

Nasz syn ma po mnie zadatki

Na wielkiego przedsiębiorcę,

Albo głośnego… przestępcę,

Jeśli „zejdzie na manowce”.

 

Wielokrotnie nas zdumiewał

Swą przebiegłością i sprytem.

Ale teraz na Dzień Matki

Zaskoczył nas „nowym chwytem”!

 

Wszystkie dzieciaki w przedszkolu

Robiły laurki dla mam.

Gdy wrócił z przedszkola wołał:

Mamuniu, coś dla Ciebie mam”!

 

Wręczył Jej zaraz laurkę

Z tekstem radującym duszę –

„Kocham Cię Mamuniu Droga”-

W kółeczku z samych serduszek.

 

Żona bardzo rozczulona.

Synuś dufny i chełpliwy.

Przyznam, że też początkowo

Czułem się bardzo szczęśliwy

 

Potem zobaczyłem „drobiazg”

Umieszczony gdzieś na dole

Wpisany dorosłą ręką,

Który zranił mnie jak kolec:

 

„Natalka – maj -19”

To jest sygnatura, kiedy

I kto namalował kartę;

I nie był to mój syn Kewin!

 

Ten cwaniaczek od Natalki

Kupił laurkę dla Mamy

Za dwa czerwone lizaki!

Mnie to by nie przyszło na myśl.

 

Bon

Pracowałem u kolesia,

Który jest strasznym chytrusem.

Przez dwa lata bez podwyżki!

Chyba pracę rzucić muszę.

 

I tak mu to powiedziałem.

Obiecał, że coś wymyśli.

Ale kiedy postanowi,

Tego już mi nie uściślił.

 

Zaskoczenie było pełne.

Bo niespodziewany przełom

Nastąpił akurat w dniu, gdy

Mi pięć lat pracy mi minęło.

 

I właśnie z tego powodu

Szef z  wielką pompą i uznaniem

Dał mi bon podarunkowy.

Dwieście złotych było na nim!

 

Docenił mnie, tak myślałem.

Dokładnie tę samą kwotę

Zabrał mi z premii kwartalnej

Równo dwa tygodnie potem!

 

 

Imię

Pracuję w kawiarni, w której

Dość fajny zwyczaj panuje

Pytania gościa o imię,

A potem je zapisuje

Na kubku z podaną kawą.

To pytanie wielu zbywa,

A gdy ponawiam swą prośbę

Często mruczą: „Mała, spływaj”…

 

Czasami nawet się zdarzy,

Że robią zdumioną minę

I odpowiadają cicho,

Że… mają już swą dziewczynę.

 

Te komiczne sytuacje

Mnie się zdarzają najczęściej,

A koleżankom dość rzadko.

Czy to pech, czy aż nieszczęście?

 

Chciałam spytać kumpla z pracy,

Czy wyglądam jego zdaniem,

Aż na taką desperatkę

Pośród niezamężnych panien.

 

Zagaiłam Go, czy mogę

Prywatnie zapytać o coś.

Nim zdążyłam  coś powiedzieć,

On z uśmiechem i uroczo

Powiedział jak stary Satyr:

„Wybacz, jestem już żonaty”.

Uroczy

Mój nastoletni synalek

Za karę dzisiaj odkurzał

Calutkie nasze mieszkanie.

Przeleciał po nim jak burza!

 

Po zakończonej robocie

Szarpał napiętym przewodem,

Bo mu „nazbyt ciężko” było,

By do tego gniazdka podejść

I normalnie wyjąć wtyczkę.

Na mą uwagę, że gniazdko

Od sznura wtykę poniszczy,

Odparł bardzo arogancko:

„Pie…ysz  Mać, ja wiem co robię”

I jeszcze mocniej pociągnął.

Udało się! To co chciał zrobić,

Tym jednym ruchem osiągnął.

 

Wstydzę się do tego przyznać,

Lecz mam wiele satysfakcji,

Że przez dłuższy czas popatrzę

Na skutki tej całej akcji.

 

Na twarzy mojego syna

Wyrosła śliwa pod okiem.

Tylko nie wiem, czy ojczulek

Także będzie pod urokiem…

Poliglota

Razem z mężem byłam w Turcji

Na wakacyjnej wędrówce.

Właśnie jesteśmy w Stambule.

Siedzimy przy małej budce,

Żeby odpocząć po trudach

I kupić coś do zjedzenia,

Jeśli… zamówić się uda.

 

Trochę nas to kosztowało,

Ale tu było ciekawie.

Pałaszujemy ciasteczka

Popijając czarną kawę.

 

Obserwujemy ulicę,

A w szczególności sprzedawcę

Lichych kostiumów plażowych –

I jego bystrą narrację.

 

On bezbłędnie rozpoznawał

Narodowość dziewczyn, kobiet

Przechodzących obok niego

I głosem zwabiał je sobie.

 

W ich języku wykrzykiwał

Hasła typu: „W tym kostiumie

Będziesz wyglądała ślicznie,

Za pół ceny kup go u mnie”!

 

Kiedy już odpoczęliśmy

I już zamierzaliśmy pójść

Zawołał po polsku: „ Wszystkie

Rozmiary trzymam. Nawet Twój”!