Konflikt

Zostałem zwolniony z pracy.

Powodem był durny pretekst,

Bowiem właśnie moja mama

„Poznała” się z moim szefem.

Tłumaczyli mi, że byłby

Duży konflikt interesów,

Gdybym pracował w tej firmie

Mimo łączących ich więzów.

Ich wielka miłość przetrwała

Niecałe cztery tygodnie,

Gdyż się bardzo pokłócili

I rozstali się gwałtownie.

 

Przez cały czas tego romansu

Bezskutecznie się starałem,

Żeby zdobyć jakąś pracę,

Ale żadnej nie dostałem.

Spytałem wtedy „byłego”,

Czy w tej nowej sytuacji

Mogę już wrócić do firmy

Z tych przymusowych wakacji.

Brak konfliktu interesów,

Jesteśmy obcymi ludźmi,

A konflikt z mamą odpuśćmy

Albo też sobie darujmy.

 

W odpowiedzi usłyszałem,

Żebym pakował manatki,

Bo w okolicy brak pracy

Dla rodziny mojej matki.

Lista obecności

Miałam w klasie dwóch kolegów:

Jeden z nich to Jaś Ruchała.

„Starego”, to godność drugiego,

Która się nie odmieniała.

 

Na początku każdej lekcji

Obecność uczniów sprawdzano.

Całą listę po nazwiskach

Z dziennika odczytywano.

 

Wyobraźcie sobie brzmienie

Zbitki nazwisk z takiej listy:

„Pęksa, Ruchała, Starego” –

Efekt dosyć oczywisty.

I tak kilka razy dziennie

Monotonnie i niezmiennie.

Diagnoza

W zeszłym tygodniu mój chłopak

Przewrócił się na rowerze

I doznał urazu dłoni.

Zniósł to dzielnie. Był harcerzem.

 

Ręka bolała, więc poszedł

Do poradni przy szpitalu.

Lekarz stwierdził, że jest dobrze.

Chociaż ma stłuczony paluch,

Za tydzień wszystko się zgoi

I ręka będzie jak nowa.

Tak w szpitalu zdiagnozował

Dyżurny lekarz – konował.

 

W tym samym dniu jeszcze poszedł

Prywatnie do ortopedy.

Tam mu prześwietlono rękę

I usłyszał taki werdykt:

Ma popękany nadgarstek,

A za tydzień od urazu

Nie mógłby już ruszyć dłonią

Ani razu, ani razu…

Wkręcony

Jestem w USA na praktyce.

Często, gęsto z kolegami

Chodzimy na małą kawkę

Do bistro, bo tam jest taniej.

Mój angielski jest dość słaby.

Cały czas się muszę uczyć.

Pytam, kiedy czegoś nie wiem.

Ciągle nastawiam swe uszy.

 

Kiedy zamawiałem kawę,

Koledzy zawsze się śmiali.

Nie wiedziałem, że po prostu

Najzwyczajniej mnie wkręcali.

Nauczony przez kolegę

Zawsze w ten sam grzeczny sposób

Zamawiałem swoją kawę

W obecności wielu osób.

 

Po zachowaniu kolegów

Wyczułem, że jest „nie halo”,

Że oni po prostu ze mnie

Najzwyczajniej „głupa palą”.

Domyśliłem się, że tekst ten

Jest dla mych kumpli rozrywką.

Po przetłumaczeniu znaczył:

 „Przynieś mi kawę, ty dz*wko”.

 

Ja myślałem, że mój akcent

Taką wesołość w nich wzbudza.

Ich jarała ludzka krzywda,

Ale oczywiście cudza.

Symulant

Mam małego pieska w domu.

To prawdziwy mój przyjaciel.

Jest tak mądry, że na rozkaz

Umie nawet przynieść… gacie.

 

Wczoraj, już późnym wieczorem,

Podszedł do mego łóżka

Potykając się co chwila,

Jakby go bolała nóżka.

Wciąż ją trzymał podkuloną.

Później nie mógł na niej stanąć.

W końcu nie mógł zrobić kroku,

Bo bolało go kolano.

 

Przed pójściem z nim do lecznicy

Obserwowałem stan szkraba

Licząc na to, że z tą łapką

Nastąpi znaczna poprawa.

Przez cały dzień go nosiłem

Na dwór, do miski, do kojca.

Dałem mu opiekę taką,

Jak niemowlaczek od ojca.

 

Dziś, gdy wróciłem do domu,

Ujrzałem piękny obrazek.

Mój piesio radośnie biegał;

Ani śladu po urazie.

Kiedy tylko mnie zobaczył

Podkulił znowu swą łapkę

I proszącym wzrokiem prosił,

Bym go zaniósł na kanapkę.

Wodne ewolucje

Pomimo wysokiej ciąży

Niezmiennie chodzę na basen.

Pływam spokojne, uważnie.

Unikam wodnych igraszek.

 

Kiedy płynęłam na plecach

I usiłowałam skręcić,

To brzuch mnie na bok przeciążył

I tylko jeden momencik

Wystarczył, że błyskawicznie

Grawitacja zadziałała.

Mnie do dołu obróciło,

A brzuch był pod spodem ciała.

 

Facet płynący obok mnie

Widział ten mój fajny popis

I dostał napadu śmiechu

Tak, że byłby się… utopił!

Ohydztwo

Mam bardzo fajną dziewczynę.

To jest chodzący ideał.

Byliśmy w centrum handlowym.

Weszliśmy do jubilera.

 

Ona chciała popatrzeć na

Zaręczynowe pierścionki.

Po chwili wybuchła śmiechem

Niepowstrzymanym, gromkim.

„Popatrz tylko na paskudztwo

I kicz, co tu pokazano.

Ten pierścionek jest najdroższy,

Taki kupi tylko gamoń”!

 

Znam dobrze tego gamonia,

Który go nabył dla miłej.

No cóż. Ja taki pierścionek

Dla swojej lubej kupiłem.

Od podwórka

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Piękna jest, gdy ją oglądać,

Ale tylko od ulicy.

Od podwórza to inny świat:

Wielki plac i ciąg garaży.

Zwykły człowiek pójść w tą stronę

Nigdy by się nie odważył.

To jest strefa „zastrzeżona”

Dla bywalców nocnych klubów,

Którzy z razem panienkami

Chodzą tam na „łubu – dubu”.

 

Monitoring i Policja

Jak dotąd nic nie wskórali.

Drut kolczasty też nie pomógł;

Zaraz go na złom sprzedali.

 

Dzisiaj o czwartej nad ranem,

Gdy wychodziłam do pracy

Kolejna para pod oknem

Mój trawnik genami znaczy.

Troszeczkę się przestraszyłam

I krzyknęłam mimo woli.

Oni także się przelękli.

Jej skórcz jego w niej zniewolił.

 

Pomimo znieruchomienia

Facet nie tracił rezonu

I mnie zapitym dyszkantem

Wyzwał językiem stadionów.

 

Kiedy wreszcie się uwolnił,

Butelką rzucił w me okno.

Lecz nie trafił, bo gdy ciskał,

To o swą „niunię” się potknął.

Odprężenie

Rodzice mnie poprosili,

Bym odebrał ich z imprezy,

Na której właśnie dziś wieczór

Zamierzali się odprężyć.

 

Kiedy po nich przyjechałem

Już byli tak „odprężeni”,

Że mama ciągle się śmiała,

A tato zaczął seplenić.

 

Jaki był stan odprężenia

Przekonałem już się wkrótce.

Tak się tylko zachowują

Osoby po dużej wódce.

 

Przykro jest mi o tym mówić

Ale byli tak pijani,

Że przez uchylone okna

Przechodniów… obszczekiwali!

Pechowiec

Zaspałem dzisiaj do pracy,

Taki mój pech już od rana.

Chwyciłem szybko laptopa

Oraz swą torbę sportową,

Bo dziś, gdy skończy się zmiana,

Zamierzałem „piłkę kopać”.

 

Biegłem co tchu na przystanek.

Akurat miałem autobus.

Usiadłem na wolnym miejscu.

Trzymam swój sportowy „tobół”.

Nie wiem, co mną kierowało,

Ale na pewno bezwiednie

Sprawdziłem, czy mam w tobołku

Rzeczy do „mecza” potrzebne.

 

Zajrzałem do torby, a tam

Patrzą na mnie kocie ślepia

Duże, zielone, okrągłe;

To mój kot we mnie je wlepia.

 

Nie mam pojęcia, dlaczego

Kot w tym tobołku się znalazł.

Wyskoczyłem z autobusu

I do domu biegnę zaraz.

Miałem szczęście, bo taksówka

Znalazła się jakimś cudem.

Odwiozłem kota do domu,

Lecz w pracy miałem „obsuwę”.