Pomoc drogowa

Na drodze szybkiego ruchu

Potrąciłem małe zwierzę.

Była to niewielka sarna.

Wyszedłem, by ją obejrzeć,

Ale ofiara  „zderzenia”

Zaraz uciekła do lasu.

Ja stałem zdenerwowany

Wskutek tego ambarasu.

 

Choć niewielkie były szkody,

Wezwałem pomoc drogową,

Żeby sprawdzili stan auta

Rzetelnie, na miejscu, fachowo.

Przyjechali bardzo szybko

Z wielką gracją, na sygnale!

Byłem wielce zadziwiony,

Po co aż tak wielki alert!

 

Zdumienie moje dość szybko

Przeszło w szok, bo nieuważny

Kierowca z wielkim impetem

Wpadł lawetą w mój bagażnik!

Siła zderzenia natychmiast

Zrzuciła autko do rowu.

Nie czekałem chwili dłużej.

Zaraz wezwałem radiowóz.

 

Policjanci „przedmuchali”

Mnie i tego od „pomocy”.

U mnie stwierdzono „trzy zera”.

Ten drugi wszystkich zaskoczył:

Ponad dwa promile „dmuchnął”.

Teraz wiem skąd ten animusz.

To nie „pomocny” kierowca,

Ale tylko zwykły pijus!

Indeks

Studiuję na trzecim roku

Na zagranicznej uczelni.

Pierwszy termin letniej sesji

Wcale nie jest taki letni.

Nie dość, że przypada w kwietniu,

To jeszcze nie ma poprawek.

Jedno podejście niezdane

I dostajesz kopa w zadek.

 

Na pierwszy w sesji egzamin

Jechałem jak zwykle metrem.

Gdy wysiadałem z wagonu

Ktoś mi w łeb przywalił wściekle,

Wyrwał torbę i uciekł.

Miałem w niej indeks i piórnik.

Portfel zawsze mam w kieszeni;

Nie nacieszył się rozbójnik.

 

Oczywiście na egzamin

Nie wpuszczono mnie wogóle.

Całe zdarzenie Policja

Opisała w protokole.

Zaniosłem go na uczelnię

Z prośbą o nowe terminy

Egzaminów letniej sesji.

Lecz daremny mój optymizm.

 

Po dwóch tygodniach czekania

W napięciu nerwów do granic

Znalazłem w skrzynce na listy

Mój indeks oczekiwany.

Cieszyłem się przekonany,

Że już koniec mych przykrości.

Niestety wyrwano zdjęcie,

Oraz, chyba w wielkiej złości

Że w torbie nie było kasy,

Wewnątrz na każdej stronicy

Wysmarowano mazakiem

Wielkie, ohydne ku**sy

 

Teraz sam zniszczę ten indeks.

Nikomu go nie pokażę.

Poczekam na indeks nowy.

Do tego czuję odrazę.

Alimenciarz

Kilka lat temu przytyłam,

Gdy zaszłam w ciążę przed ślubem.

Mój chłopak z powodu tuszy

Rzucił mnie dla innej lubej.

 

W niedługim czasie ta druga

Z powodu ciąży przytyła.

Parę dni temu widziałam

Jak sama z brzuchem chodziła.

 

Dziś natomiast zobaczyłam

Byłego z nową panienką.

Ciekawe, czy też ją rzuci

Jak przestanie być tak cienką?

Chciałam jej powiedzieć, ostrzec

Przed tym wstrętnym dzieciorobem.

Pewnie by nie uwierzyła

Posądzając mnie o zmowę.

 

Zostawiłam ją losowi

Łatwemu do przewidzenia.

Ważne, że się nie uchyla

Od alimentów płacenia.

Przypadek

W trakcie kontrolnej wizyty

Młoda i fajna lekarka

Prosiła, bym się rozebrał.

Nie musiałem zdjąć zegarka!

Zdjąłem gatki. W chwilę później

Zaniemówiła z wrażenia.

Ja także byłem zdziwiony,

Że tak dobrze mnie ocenia.

 

Szeptała, że nigdy w życiu

Nie widziała nic większego…

Myślałem, że przyrodzenia,

Ale… niestety, nic z tego.

Zachwyciła się tak bardzo

Tym, co podlega leczeniu:

To olbrzymie hemoroidy

Na moim suchym siedzeniu.

Licz na kumpla

Kumpel przegrał ze mną zakład,

Więc musiał postawić obiad.

W trakcie posiłku wyznałem,

Że kelnerkę też bym „objadł”

I prosiłem, by jak kumpel

Mnie, swemu kumplowi, pomógł

Od tej milutkiej kelnerki

Zdobyć numer telefonu.

 

Kumpel wciąż niepocieszony,

Że przegrany płaci sumki,

Kiedy kelnerka spytała,

„Czy wypisać dwa rachunki”?,

Wypalił: „Wystarczy jeden,

Bo dzisiaj są ciężkie czasy

I mój chłopak prawie nigdy

Nie nosi przy sobie kasy”.

Urodzony w niedzielę

Chłopak zerwał ze mną. Powód?

Bo ja niewiele zarabiam

I nie stać nas na wypady

Do teatrów i do kawiarń.

 

Nie stać nas też na imprezy.

Cały czas siedzimy w domu.

Takie życie nie dla niego,

Niegodne jego poziomu!

 

Niedawno zdałam maturę.

Jestem w kwiaciarni stażystką.

Za dwa – trzy lata dopiero

Będę fachową florystyką.

Chłopak ma dwadzieścia cztery.

Do tej pory nie pracował.

Utrzymują go rodzice.

Przy mnie tylko się marnował…

Karaoke

Trafiłem ze znajomymi

Na imprezę karaoke.

Nigdy na takiej nie byłem.

Proponują, idę, OK!

 

Weszliśmy, a tam wodzirej

Zachęcał wszystkich do śpiewu.

Mówił, że każdy z nas może

Zaśpiewać dowolny przebój.

Zdając sobie z tego sprawę,

Że słoń mi wdepnął na ucho

I fałszuję wszystkie dźwięki,

Zaśpiewałem „całą duszą”.

 

Miałem z tego niezły ubaw,

Że o znajomych nie wspomnę.

Po chwili podszedł wodzirej

I wziął mnie w miejsce ustronne.

Mówił, że śpiewam jak koza

I jak spróbuję ponownie,

To ochroniarz mnie wyrzuci

Jednym kopem w moje… spodnie.

Rozprysk

Jechałem  spokojnie traktorem

Holując beczkę z gnojówką.

Mam ekologiczną farmę,

Taki nawóz – samo zdrówko!

Chciałem ją wylać na pole.

Jesień już była na dworze.

Zawsze swe pole przed zimą

Tą gnojowicą nawożę.

Jechałem wolno, ostrożnie.

Droga nie była najlepsza.

Jakiś debil jechał za mną,

Do przodu nie mógł się przepchać.

 

Ciężko było manewrować,

Bo droga bardzo nierówna

I nie chciałem, by o niego

Zahaczyć zbiornikiem g**na.

 

On „siedział mi na zderzaku”.

Ciągle mi „długimi” świecił.

Mógł wyprzedzać, miał pas wolny,

Bo nikt nie jechał naprzeciw!

 

Wkurzyłem się i „niechcący”

Załączyłem „spryskiwanie”,

Ciesząc się, że prześladowcy

Spuściłem porządne lanie.

On rzeczywiście wyglądał,

Jakby rozbił się o klozet.

Jednak później wyszło, że jest

Utajnionym… radiowozem.

Bez dna

Byliśmy dziś razem z siostrą

Na pobliskim zieleniaku,

By kupić świeżą kapustę

Oraz kilogram ziemniaków.

 

Siostrzyczka wybrała najpierw

Dorodną główkę kapuchy.

Chciała ją zabrać do torby,

Którą trzymała za „uszy”.

Sprzedawca włożył tam zakup,

Lecz nagle całe warzywo

Wylądowało pod stragan.

Bardzo śmieszny był to widok.

 

Śmiechu było co niemiara.

Siostra uśmiała się nawet,

Kiedy do Niej to dotarło,

Jak zdarzył się ten „wypadek”.

Oto, co się okazało:

Moja rezolutna siostra

Zamiast torby na zakupy

Letnią koszulkę przyniosła!

Czeko, czeko, czekolada

Byłam kiedyś na zakupach

Z synkiem, co ma cztery latka.

Trzymałam synka za rączkę,

Tak jak czyni każda matka.

 

Przed nami stał klient – murzyn,

W naszych stronach rzadkość, zjawa.

Wtem Kuba ugryzł go w rękę

Myśląc, że to… czekolada.

Tak mu powiedział kolega,

Kiedy w parku się huśtali:

Murzyni są z czekolady,

A z pianki bezowej – biali.

 

Przeprosiłam, wyjaśniłam

Najlepiej, jak potrafiłam.

Sytuacja, choć zabawna,

Nie była dla mnie zbyt miła.