Wikt i opierunek

Bardzo rzadko bywam w klubach,

A mam już latek dwadzieścia.

Byłam w nich dwa razy, bo mi

Nie są potrzebne do szczęścia.

 

Ostatnio ma przyjaciółka

Obchodziła urodziny.

Zaprosiła mnie do siebie,

A mieszka razem z bliskimi.

Była kolacyjka z tortem.

Atmosfera pełna luzu,

Więc dałam się jej namówić

Na nocny wypad do klubu.

Bawiłyśmy się do trzeciej

I wracałyśmy „na kamasz”.

U niej miałam spać tej nocy,

Bo dość daleko mieszkałam.

 

Zmordowane usnęłyśmy

Prawie przed czwartą nad ranem.

Zaraz po siódmej jej ojciec

Wpadł do nas z wielkim rabanem.

Odsłonił roletę w oknie

I powiedział gromkim głosem:

„Zuziu zrób dla mnie śniadanie

Z urodzinowym bigosem”.

 

Mówił zupełnie poważnie.

Jubilatka nie słuchała.

Kołdrą zakryła głowę, bo

Potwornego kaca miała.

 

Wtedy poszedł do sypialni

I żonę, która w niej spała,

Obudził, żeby to ona

Śniadanie uszykowała.

Mama mojej przyjaciółki

Niedawno się położyła.

Jest lekarzem i nad ranem

Dyżur nocny zakończyła.

 

Ja, chociaż byłam tam gościem,

Miałam coraz więcej obaw.

Atmosfera z każdą chwilą

Zaczynała być nerwowa.

Zrozumiałam, że w tym domu

Żona, córka czy synowa

Bez względu na sytuację

Musi pitrasić, gotować…

Jak w bajce…

Studiuję weterynarię.

Właśnie odbywam praktykę.

Każdego dnia coś nowego

Widzę i pracuję przy tem.

Dziś przyszła babunia z suczką

Ubraną w psią sukienusię.

Jest czerwiec, trzydzieści stopni,

A suczka w takim „luksusie”!

To papillon, więc futerka

Dosyć dużo ma na grzbiecie.

Przez to wydaje się tęga.

 

Lekarz każe zdjąć sukienkę,

Żeby przebadać pacjentkę.

Babcia odmawia, bo suczka

Będzie się wstydziła przecież!

Poprosiła, żebym wyszła,

Wtedy będzie mała suczka

Troszeczkę mniej skrępowana

I pozwoli dotknąć brzuszka.

 

Badanie psa się odbyło.

Piesek cierpiał na niestrawność.

Był wyraźnie przekarmiony.

Widać, że biegał dość dawno.

 

Troszkę dziwna sytuacja,

Jednak zbyt długo nie trwała.

W końcu ekscentryczna babcia

Rzeczywiście oszalała

Wtedy, kiedy weterynarz

Usiłował jej tłumaczyć,

Że:               – w lecie jest zbyt gorąco,

By pieskowi „wkładać gacie”.

                              – Psom niepotrzebne ubranka,

Bo to dla nich bardzo groźne.

                          – Szczególnie zaś papillony

Trzeba traktować ostrożnie,

Bo w ich futerku insekty

Zalęgną się dużą chmarą.

Stąd choroby, uczulenia.

Piesek będzie ich ofiarą!

 

I to był początek kłótni.

Babcię poniosła ambicja.

Złapała suczkę za ciuszki

I szybciej nim weszła, wyszła.

 

Nazwała nas rzeźnikami

I oprawcami zwierzątek.

Nie mamy nic miłosierdzia

Dla tych małych niebożątek!

 

Umieściła swoją psinę

W „przedpotopowym” wózeczku,

Który przed wieloma laty

Służył niejednemu dziecku.

 

Tak jak się u nas zjawiła,

Bardzo szybko odjechała.

Czy może w innej lecznicy

Pomocy będzie szukała?

Narodziny

Niedawno był w telewizji

Przed programem na dobranoc

Film, na którym narodziny

Niemowlęcia pokazano.

 

Kilka dni później słyszałam

Z pokoju moich bliźniaczek

Głośne krzyki „psyj,  psyj” i

Stękanie na zmianę z płaczem .

 

Zaniepokojona weszłam

I zdziwiona zobaczyłam,

Jak jedna leży na łóżku,

A druga nad nią się schyla.

Bawiły się w „narodziny”.

Ciężarna właśnie rodziła

W wielkim trudzie, bowiem z bólu

Cała wiła się jak żmija.

Druga córcia – akuszerka –

Pomagała, jak umiała.

Trzymała „mamę” za rękę

I „psyj” bez przerwy wołała.

 

Nie byłoby nic zdrożnego,

Bo to nie żadna poruta,

Gdyby w roli niemowlęcia

Nie występowała kupa!

Zamiast świateł…

Nagle o coś się potknąłem.

Padłem jak długi na tyłek.

Zaraz jednak się podniosłem.

Krzywdy sobie nie zrobiłem.

Zdarzenie to miało miejsce

Na ruchliwym skrzyżowaniu.

Jedyną szkodą zdarzenia

Były plamy na ubraniu.

 

Wszyscy się już domyślili,

Że to spodnie ucierpiały,

A dla każdego mężczyzny

Nie jest to powód do chwały,

Tym bardziej, że to zdarzenie

Utrwalono na nagraniu,

A szczególnie te momenty

Gdy klepię się po… ubraniu.

 

Tak jak wszędzie w naszym mieście

Monitoring dobrze działa

I zostało zapisane,

Jak „pan sierżant daje ciała”.

Bo ja akurat w tym czasie,

Na tym właśnie skrzyżowaniu

Kierowałem ręcznie ruchem;

A jak? Widać na nagraniu!

Co gorsze?

Już od ponad trzech miesięcy

Myślałem by zerwać związek,

Bo nie układało się w nim

Nam obojgu nazbyt dobrze.

Umówiłem się z dziewczyną

Na ostateczne spotkanie.

Nie wiedziała, że to będzie

Definitywne rozstanie.

Zgadzając się zaznaczyła,

Że porozmawiać musimy.

Cieszyłem się uważając,

Że o tym samym myślimy.

 

Spotkaliśmy się, a ona

Z bardzo tajemniczą miną

Dała mi zwitek papieru,

Żebym ja sam go rozwinął.

Zerknąłem z niedowierzaniem.

Ciążę na wydruku widać!

Czyżby ona mnie przejrzała

I zamierza mnie wykiwać?

Przecież ona jest bezpłodna,

Tak jej ginekolog stwierdził.

Przestała łykać tabletki,

Gdy usłyszała ten werdykt.

 

A tu nagle szósty tydzień

I wręcz nie wiem, co jest gorsze:

To, że z kimś, kogo nie kocham,

Będę, mimo wszystko, ojcem?

Czy to, że naszym znajomym

Pochwaliła się swym stanem

I ja, jako przyszły ojciec,

Mam mnóstwo fanów i fanek.

 

Każdy, kto tylko mnie widzi,

Gratuluje mi sukcesu

Życząc rodzinnego szczęścia

W miłości. Bez żadnych stresów!

Palcem po plecach

Jestem tak blada jak mleko.

Wszyscy mi wypominają,

Że powinnam się opalić,

Bo promienie zdrowie dają!

 

Mieszkam w samodzielnym domku

Wraz z rodzicami i bratem.

Mamy niewielki ogródek.

Żywopłot chroni przed światem.

Wiedząc, że mnie nikt nie widzi

W ogródku się opalałam.

Żeby równo się opalić,

Włożyłam stój „na Adama”.

Było południe. Braciszek

Będzie w szkole do szesnastej.

Nie wróci szybko do domu.

Przypiekę mój alabaster!

 

Położyłam się na trawce

W pozycji „dzidziuś na kocu”.

Troszeczkę nawet czytałam,

Póki nie zmęczyłam oczu.

Nie wiedziałam, że gdy spałam,

To najgorsze się zdarzyło.

Braciszek wrócił ze szkoły,

A z nim dwóch kolesi było.

Brat wysmarował mi plecy

Filtrem do opalania.

„Fucka” kremem narysował,

A krem skórę ma ochraniać.

Teraz mam na plecach symbol

Bezczelności, bezwstydności.

Ten „gest środkowego palca”

Na długo tam mi zagości.

 

Żeby efekt był najlepszy

Całą akcję z malowaniem

Umieścili na Facebooku.

Nie wiem, co jeszcze się stanie…

Powrót

Przez dwa tygodnie na wczasach

Tak się rozleniwiliśmy,

Że o podstawowych rzeczach

Wcale nie pamiętaliśmy.

 

To były wczasy wszechczasów

W pięknym kurorcie w Egipcie.

Długi czas nie zapomnimy

O „opierunku i… wikcie”.

 

Wracaliśmy pełni wrażeń.

Nawet lot nie był zbyt długi.

Wyluzowani, spokojni

Nie ma powodu marudzić.

 

Właśnie wylądowaliśmy

I przeszliśmy przez odprawę.

Zabrałem auto z parkingu.

Z żoną do domu pojadę.

Prosiłem ją o kluczyki.

Ona zdziwiona stwierdziła,

Że przecież to ja je brałem.

Jednak w torebce sprawdziła…

 

Wyszło na to, że kluczyki

I dowód rejestracyjny

Zostały w hotelu razem

Z kluczem od domu i… windy.

Mucha

Ciężka jest praca kelnera.

Nie dość, że cały dzień chodzi,

To jeszcze niektórzy goście

Próbują go „za nos wodzić”.

 

Pracuję w niewielkiej knajpie.

Dzisiaj miałem incydencik,

Który często wywołują

Niezbyt uczciwi klienci.

Pewna pani jedząc obiad

Muchę do zupy wrzuciła.

Próbowała wszystkim wmówić,

Że ta mucha już tam była.

Sam widziałem sytuację,

Ale mamy trzy kamerki,

Co nagrywają dokładnie

Każde nieuczciwe gierki.

 

Mój szef pokazał klientce

Jak „sprawa muchy” się miała.

Na to ona z oburzeniem

Od kapusiów nas wyzwała.

 Na pożegnanie wylała

Resztę zupy na podłogę

A duży wazon z kwiatami

Zrzuciła na szefa nogę.

Cudownie…

Mam dorosłego braciszka.

Jest ratownikiem medycznym.

Spokojny, zrównoważony

Przywykł do zdarzeń drastycznych.

Jednak dzisiaj coś się stało.

Miał nerwowe załamanie.

Płakał. Kumple mnie wezwali

Widząc go w tym dziwnym stanie.

Sprawa pilna, gdyż braciszek

Dość dziwnie się zachowuje.

Podali mi adres domu,

Gdzie się obecnie znajduje.

 

Dzisiaj na pilne wezwanie

Pojechali do kobiety

By ją przywieść do porodu,

Lecz nie zdążyli, niestety!

Poród zaczął się zbyt wcześnie,

Żeby jechać do szpitala.

Dyspozytor ratownikom

Odebrać poród zezwalał.

 

Poród trwał, lecz mój braciszek

Zamiast rodzącej pomagać,

Zaczął dziwnym zachowaniem

Po prostu bardzo przeszkadzać.

Dotąd odbierał porody

Spokojnie, profesjonalnie.

Dziś szlochał wielkimi łzami.

Wyglądało to fatalnie.

 

Okazało się dość szybko,

Że braciszek „był pod wpływem”

Niezidentyfikowanych

Dragów lub może używek.

 

Tak się rozczulił, rozkleił,

Że łkał pod wpływem wzruszenia

I zachwytu z cudownego…

Fenomenu narodzenia.

Dobra zmiana?

Fabryka, w której pracuję,

Mieści się na peryferiach.

Trudno dojechać do pracy,

Wokoło istna pustelnia.

Jest kantyna zakładowa.

W niej wszystko kupić możemy.

Wielu tam robiąc zakupy

Tą wygodę sobie ceni.

 

Szefostwo nam się zmieniło.

Ma bardzo ambitne  plany.

Będzie bardziej nowocześnie,

Bo wprowadzi dobre zmiany.

 

Dzisiaj po nocnej naradzie

Dyrekcja rozporządziła,

Żeby ta nasza kantyna

Nowoczesną (bardziej) była.

 

Ma handlować bez gotówki,

Bo obrót bezgotówkowy

Chroni dłoń przed zakażeniem,

Więc jest lepszy, no i zdrowy.

 

Poza tym cała załoga

Płace dostaje przelewem,

A gotówka wywołuje

Łapówkogenny proceder!

 

Kantyna ma służyć tylko

Naszej załodze, więc trzeba

Uniemożliwić tym innym

Zakup chociaż bochna chleba.

 

Od zaraz brak możliwości

Płacenia kartą płatniczą

I żadne inne sposoby

Zapłaty też się nie liczą.

 

Pomyślano o obsłudze

Tego super przedsięwzięcia.

Jest specjalna aplikacja

Do darmowego ściągnięcia.

Dostępna jest dla załogi,

Ale tylko na iPhona,

Gdyż na innych aparatach

Nie może być dość chroniona.

 

Pięćset osób tu pracuje.

iPhony ma może dziesiątka.

Teraz musi go mieć każdy

„Patriot” i Patriotka!