Bądź czujny!

Kiedy wróciłam ze szkoły

Usłyszałam czujnik gazu

Pikający dosyć głośno.

Uciekłam z domu od razu

W wielkiej panice i stresie.

Zadzwoniłam do rodziców.

Wśród sąsiadów wszczęłam alarm,

Bo czadu nie da się wyczuć!

 

Ojciec na nic nie czekając

Wezwał natychmiast strażaków.

Oni są niezastąpieni

 

W tym grożącym śmiercią fachu.

Strażacy sprawdzili czujnik.

Alarm został odwołany,

Gdyż on piszczał, bo bateria

Domagała się wymiany!

Błąd systemowy

W Wigilię, tuż przed wieczorem,

Wyłączono nam napięcie.

Mieliśmy ciemno i zimno

W tak ważnym przecież momencie.

Szybko interweniowałem

U dostawcy prądu, ale

Święta; czynne były tylko

Komputerowe centrale.

 

Po świętach była reakcja.

W mailu zwrotnym zaznaczono,

Że stwierdzono zadłużenie,

Więc napięcie wyłączono.

Nie wznowią dostawy prądu

Do chwili, kiedy wpłacimy

Zaległości z lat poprzednich

Na konto bankowe firmy.

 

Kwota zadłużenia duża,

Bo cztery tysiące złotych.

To nie tylko zaskoczenie,

Lecz przede wszystkim idiotyzm!

Ta należność nas obciąża

Od dwa tysiące ósmego.

To, że dom jest czteroletni,

Nie ma z tym nic wspólnego.

 

Ich „system” stwierdził należność,

Więc dane są aktualne.

Kwota jest zaksięgowana,

A to jest… niepodważalne.

W dodatku żadnych dowodów

Nie udostępnią do wglądu.

Bo to możliwe jedynie

W przypadku… nakazu sądu!

Prima Aprilis

Było to pierwszego kwietnia.

Wróciłam później do domu.

Od progu prosiłam męża,

Żeby mi koniecznie pomógł,

Gdyż wgniotłam bok samochodu

I z policją mam kłopoty.

Stwierdził, że nie da się wkręcić,

Bo nie w głowie mu… głupoty.

 

Usiadłam grzecznie tuż przy nim.

Nie muszę się dziś tłumaczyć.

Jutro będzie ten dzień prawdy,

Kiedy samochód zobaczy!

Czarna była…

Mój mąż zadzwonił dziś do mnie,

Kiedy byłam jeszcze w pracy,

Że w ostatnim dniu urlopu

Zajął się zmywaniem naczyń.

 

Musiałam słuchać relacji,

Jak się druciakiem spracował,

Gdy zapuszczoną patelnię

 

Do czystości wyszorował.

Bardzo się zdenerwowałam,

Bo w domu się okazało,

Że on z patelni zeskrobał

Powłokę z teflonu. Całą!

Sądził, że to warstwa sadzy

Po przypalonych pokarmach.

Gdy to słyszałam, zaraz

Rozpacz mnie dopadła. Czarna!

Legalista

Mój ojciec stale, od zawsze,

Jest w opozycji do władzy.

Wszędzie tam, gdzie coś się dzieje

On ciągle w sam środek włazi.

Był w czubie Solidarności.

Teraz z KOD-em protestuje.

Od kiedy tylko pamiętam,

Przeciw władzy występuje.

 

Dzisiaj jednak szybko wrócił,

Bowiem spotkał tam esbeka,

Który go w czasie wojennym

Z domu w kajdankach wywlekał.

Ten prawy, uczciwy Polak

I obywatel bez skazy

Znowu Ojczyźnie jest wierny!

Każdej aktualnej władzy!

Polityka kadrowa

Szef szefów zadzwonił z rana

I powiedział, że jeżeli

Sam się nie złożę rezygnacji,

No to i tak mnie ustrzeli.

Spreparuje takie haki,

Że starczą na odwołanie.

W całej branży rozpowszechni,

A smród na zawsze zostanie.

 

Przemyślałem na spokojnie,

Co mam w tym przypadku zrobić.

Najlepszym wyjściem by było

Nie dopuścić do obmowy!

Zadzwoniłem więc do niego

Prosząc o zmianę decyzji.

Żeby nie wymuszał na mnie

Podania się do dymisji.

Chcąc się przed nim zabezpieczyć

Włączyłem też nagrywanie

Licząc, że dla Sądu Pracy

Ten tekst dowodem się stanie.

 

Lecz on przejrzał me zamiary

I mówił całkiem odwrotnie,

Że nie ma do mnie zastrzeżeń

I… popiera mnie najmocniej!

On dwie pieczenie upiekł,

A ja jestem w czarnej d**ie!

Wystarczyłoby zdjęcie?

Zostałam adoptowana.

Niedawno się dowiedziałam

Że nie byłam jedynaczką,

Ale także brata miałam.

Szukałam go aż do skutku.

A kiedy znalazłam wreszcie,

Dowiedziałam się, że nieraz

Siedział za kradzież w areszcie.

Lecz pomimo tego chciałam

Spotkać się z nim. On się zgodził.

Poznaliśmy się w kawiarni.

Było serdecznie nad podziw!

 

Spędziliśmy w tym lokalu

Kilka godzin, jak w rodzinie.

Mocno się też rozczuliłam

Przy wspólnie wypitym winie.

Powitanie pierwsze w życiu.

Łzy, radość, długa rozmowa.

Nie myślałam, że przede mną

Przez cały czas się … maskował.

 

Kiedy się pożegnaliśmy

I wsiadałam do taksówki

Zauważyłam, że nie mam

Portfelika i… gotówki.

Nie mogłam się doń dodzwonić.

Wczoraj, tak jak na ironię,

Otrzymałam sms-a:

„Trza biednego wspierać , no nie”?

Badanie

Miałam na dziś wyznaczony

Termin do ginekologa.

Weszłam do przychodni, patrzę,

A w środku pełno rusztowań.

Remont, ale idę dalej

Pod znane mi gabinety.

Kobiety czekają, bo dzisiaj

Kolejka długa; niestety!

 

Po jakimś czasie nareszcie

Dostałam się do lekarza.

Lekarz zapytał: „Beata?

Potem rozebrać się kazał

I odwrócił w stronę okna.

Zdjęłam więc wszystko od pasa.

Położyłam się w fotelu.

Gotowość do badań zgłaszam.

 

Lekarz odwrócił się do mnie

Stetoskop trzymając w dłoni.

Spytał mnie: „o co tu chodzi”?

I w szoku oczy zasłonił.

 

Dzisiaj właśnie w tym pokoju

Z racji robót remontowych

Przyjmował też internista.

I to właśnie z przyczyn owych

I zbieżności wieku, imion

Doszło do takiej pomyłki.

Szybko zwiałam z gabinetu

Nie czekając ani chwilki!

Gorszy od Szkota

Znam faceta, który zawsze

I na wszystkim chce oszczędzać.

Choć nieźle mu się powodzi,

To postępuje jak nędzarz.

 

Ostatnio w naszym markecie

Kupił pomidory. Cztery!

To był bardzo duży zakup

Tego znajomego sknery.

Żeby jeszcze mniej zapłacić,

Od gałązek je oderwał.

Ale tym razem przesadził

Ten „liczykrupa”, łapserdak.

 

Kasjerka te pomidory

Policzyła znacznie drożej,

Bo jako bezszypułkowe.

To dopiero kutwa. Ożeż…!

Wybór

Spóźniłem się dosyć mocno

Na urodziny syneczka.

To wyjątkowy dzień dla mnie

I przedszkolnego człowieczka.

 

Jakaś baba wyjeżdżając

Z parkingu osiedlowego

Uszkodziła mój samochód.

To powód spóźnienia mego.

Nikomu się nic nie stało,

Ale ta durna kobieta

Na mnie winę zrzucała, bo

„Zawsze jest wina faceta”!

W dodatku mnie nie widziała,

Gdyż „podstępnie” podjechałem.

A że się nie przyznawałem,

Zaraz Policję wezwała.

Dwie godziny czekaliśmy,

Zanim radiowóz dojechał.

Policjant wyśmiał jej wersję,

Wlepił mandat i… odjechał.

 

Synek czekał zapłakany.

Nie chciał rozpocząć imprezy

Bez taty, który nie przyszedł

I Go o tym nie uprzedził.

Wytłumaczyłem malcowi,

Co na parkingu się stało.

Że to wina tej kobiety.

Za jej sprawą taki chaos.

 

Mały skwitował to szybko:

Ja też kocham samochodzik,

Ale zawsze go zostawię

Dla ciebie, choć mnie… zawodzisz.