Wsparcie

Pochodzę z biednej rodziny.

Zaliczyłem studia dzienne.

Miałem stypendium, lecz koszty

Były wyższe niewspółmiernie.

 

Imałem się różnych robót

W naszej studenckiej spółdzielni.

Lecz nie zawsze jest „robota”,

A czasem „człowiek się… leni”.

 

Jak się leni, to jest głodny.

Jak pracuje, to zarobi.

Ale wtedy tak się dzieje,

Że z nauką „nie wyrobi”.

 

Tak jednak źle mi nie było.

Potrafiłem jakoś przeżyć.

Mam już dyplom, teraz muszę

Z życiem dorosłych się zmierzyć.

 

Niedawno byłem u Babci.

Zaskoczyła mnie pytaniem,

Czy przydały mi się „grosze”

Regularnie przysyłane.

 

Bo przez lata Stara Babcia

Co miesiąc mi wysyłała

Przekaz na dwieście złociszów;

Jak na Nią sumka niemała!

 

Dla mnie byłyby wsparciem.

Lecz nieznane mi powody,

Czemu kaskę wysyłała

Do całkiem obcej osoby!

Pieczyste

Kilka lat temu to było.

Moja Żona jechać miała

Na swą pierwszą delegację,

Gdy ta tragedia się stała.

 

Mnie przytrafił się wypadek,

Co nie skończył się „na guzku”,

Lecz na połamanych nogach

Oraz inwalidzkim wózku.

 

W tej sytuacji nie chciała

Mnie aż na tydzień zostawić,

Lecz wymogłem, by jechała.

Ja nie będę się mazgaić!

 

Nie mamy dzieci. Z pewnością

Dam sobie radę samemu.

Ona przez to, że wyjedzie,

Uniknie w pracy problemów.

 

Pojechała. Ja zostałem.

Odpowiedzialnie, świadomie.

Pierwsze dwa dni spokojne,

W trzecim… poparzyłem dłonie!

 

Chciałem na obiad… pieczyste.

Włączyłem „na full” piekarnik.

Przecież sam dam sobie radę,

I samemu się wykarmię!

 

Piekłem kurczaka w brytfannie.

Kiedy już był upieczony,

Założyłem rękawiczki –

Te „kuchenne” mojej żony.

 

Chwytam brytfankę za uszy…

Ból mnie uderzył gwałtownie

I w żaden sposób nie mogłem

Naczynia z pieczystym podnieść!

 

To był mój kompletny dramat.

Byłem w rękawicach żony

I nagle, nie wiedzieć czemu

Wyję z bólu poparzony!

 

Potem sobie przypomniałem,

(Tej prawdy wreszcie dociekłem)

Że Żona miała też „łapki”

Chroniące dłonie przed ciepłem.

 

Wylądowałem w szpitalu.

Żonie nic nie powiedziałem,

Bo wstydziłem się, że w kuchni

Okazałem się …. bęcwałem.

 

 

Taksowanie szkody

Jestem kierowcą taksówki.

Od lat mam na nią licencję.

Zawsze klient może liczyć

Na mą grzeczność i… dyskrecję.

 

Ostatnio jednemu panu

Gdy opuszczał moją „taksi”

Przydarzyło się nieszczęście,

Dla niego i mnie… kataklizm!

 

Gdy wysiadał, nagle z torby

Wysunął się jego laptop

I niezauważony przez niego

Ułożył się jakoś na sztorc

Blokując od jego strony

Drzwi tylne przed zatrzaśnięciem.

Gdy wysiadł, to w żaden sposób

Nie radził sobie z zamknięciem.

 

Zaczął trzaskać raz za razem

Tymi drzwiczkami taksówki

Nie przewidując w ogóle

Jakie wywoła to skutki.

 

Zaczął nerwowo jazgotać

„Co jest, ku**a, z tymi drzwiami”?

Jak zobaczył, co się stało,

Na  mnie się rzucił z pięściami!

 

Przez cały czas się wydzierał,

Że to wszystko moja wina.

Nie zapłacił, zabrał laptop

I na odchodnym… przeklinał.

 

Nie poprzestał jednak na tym

I następny numer zmyślił,

Żeby tę sprawę opisać

W długim piśmie do Policji.

 

Całą winę na mnie zrzucał

Chcąc dostać odszkodowanie,

Bo źle „był skręcony fotel”;

To jest prawda. On nie kłamie!

Gdyż o zadni fotel taksi

I tylne drzwi jednocześnie

Zaparł się jego komputer…

I to było niebezpieczne!!!

 

A ja, teraz już legalnie,

Mam jego wszyściutkie dane

I oświadczenie na piśmie.

Już nie wykręci się sianem,

Bo zamierzam zgłosić szkodę

Za porysowane drzwi.

Koszt malowania, to pewne,

Będzie musiał zwrócić mi.

 

 

Wieczorem, wieczorem…

Z wybranką mojego serca

Mieszkałem jeszcze przed ślubem.

Ostatni wieczór „wolności”

Zarówno mój jak i Lubej

Zorganizowaliśmy… oddzielnie.

Dla Niej koniecznie „panieński”,

A dla mnie zgodnie z tradycją

Zwariowany „kawalerski”!

 

Zabrałem mych dwóch najlepszych

Kumpli „w miasto”, a ich żony

Zostały w naszym mieszkaniu

Pod „dowództwem” Narzeczonej.

 

Niestety, źle obliczyłem

I szybko zabrakło kasy.

A była młoda godzina,

Na zabawę byłem łasy.

 

Karty nie mam, by nie zgubić.

Po kaskę do domu trzeba …

Dotarliśmy, chociaż z trudem,

A tam… muzyczka rozbrzmiewa!

 

W gościnnym pokoju piski.

Można rozróżnić te głosy.

Nie chcieliśmy Im przeszkadzać,

A tym bardziej kogoś spłoszyć.

 

Po jakimś czasie ciekawość

Wzięła nad grzecznością górę

I po cichu zajrzeliśmy,

A tam… przepraszam cenzurę…

 

Dwie z nich, w tym ta moja „przyszła”

Klęczały przed  striptizerem

I zabawiały się jego

Odsłoniętym przyrodzeniem.

 

Ta trzecia bardzo radośnie

Filmowała te igraszki…

A obok nich się walały

Ściągnięte w pośpiechu łaszki.

 

Zamiast ślubu mamy zatem

Trzy nowe sprawy sądowe:

Jedna o ciężkie pobicie

I dwie zwykłe, rozwodowe.

 

„Znaleźne”

Wiem, że uczciwość popłaca.

Lecz trzeba uważać żeby,

Zachowując przyzwoitość

Nie napytać[1] sobie biedy.

 

Mój kolega znalazł portfel.

By go zwrócić „co do centa”

Podjechał pod adres, który

Znalazł w tychże dokumentach.

 

By nie robić zamieszania

I nie ujawnić znalazcy,

W skrzynkę na listy go wepchnął;

Otwór wąski, a więc na wcisk!

 

Gdzie tu „bieda napytana”?

Powód był wprost oczywisty:

Ten Uczciwiec własny portfel

Wepchnął w skrzyneczkę na listy!

 

 

[1] Napytać – przestarzale: sprowadzić, ściągnąć

Wieczorem, wieczorem…

Będę się żenił, więc kumple

Na „Wieczór” mnie zaprosili,

Który w wigilię przed ślubem

Nad jeziorem urządzili.

 

Las, namioty i jezioro…

Więc troszeczkę… popłynąłem.

Rano „kacyk” trochę męczył,

Ale kiedy się ocknąłem,

Zobaczyłem, żem jest sam tu,

A wokoło cisza, puchy…

Nawet gacie nie zostały.

Zabrali mi wszystkie ciuchy!

 

Kumple mnie tu zostawili!

Nie chcieli mnie jednak … nękać.

Żebym nie „drałował” pieszo,

Został rower. Bez siodełka!

Mandat

Teść dostał od komornika

Listem poleconym nakaz

Do zapłaty pewnej kwoty

Bezzwłocznie, pilnie, od zaraz.

 

Przyznał się, że to był mandat

Sprzed trzech lat, ale go olał.

Teraz mówi, że po prawdzie

Na pół litra wydać wolał.

 

A uregulować tę grzywnę

Powinniśmy my, ponieważ

Spieszył się, bo jechał do nas.

A zresztą… u Niego bieda!

Wylazł kotek…

Mieszkam w dosyć dużym bloku,

Gdzie nie sposób poznać wszystkich

Żyjących w nim lokatorów,

Choćby nawet tych najbliższych.

 

Kiedyś na klatce schodowej

Znalazłam zestresowaną

Bezpańską kociczkę w ciąży

Ukrytą w kątku pod ścianą.

 

Mamy w domu własną kotkę,

Więc „zaprosiłam” tę „zgubę”

Do siebie. Weszła niepewnie,

Bo mieszkanie dla niej… cudze!

 

Zaraz też powiadomiłam

Straż Miejską o „znalezisku”.

Przyjechali i zabrali

Zestresowane kocisko.

 

Byłam dumna, że pomogłam

Nieznanej przecież kociczce.

Rano ktoś dał ogłoszenie

Ręcznie pisane na fiszce:

Wyszedł z domu i nie wrócił

Duży, tłusty kocur – kastrat.

On jest z otyły, bo chory,

Ja mam dla niego lekarstwa”.

 

Pomyłka w dobrej intencji.

Przeprosiłam właścicieli.

Docenili me starania.

Kocurka do domu wzięli

Idiotyzm?

W czasie, gdy był ze mną w związku,

Mój facet zdradzał mnie często.

Wiem już o pięciu kobietach,

Od pół roku pałam… zemstą!

 

Z jedną z nich aż pięć miesięcy

Prowadzał się opłotkami,

Żeby czasem mnie nie spotkać,

Kiedy inną „babę” mamił.

 

Ale bardzo mi zależy,

Żeby wciąż był w związku ze mną.

Wybaczyłam Mu „te baby”,

Bo wiem, że kocha! Na pewno!!!

 

Przez myślenie o tej sprawie

Zawaliłam egzaminy

I muszę powtarzać semestr

Z grupami o rok młodszymi.

 

Gdy mu o tym powiedziałam,

Zerwał ze mną, nie że młodzi,

Ale  tylko dla zasady:

„Z Idiotką nie będzie chodził”!